Harry
w dalszym ciągu przyglądał mi się z przerażeniem w oczach.
Właśnie w takich chwilach żałowałam, że nie posiadałam
magicznej mocy czytania w myślach. Chciałam wiedzieć, o czym
myślał, czego się spodziewał, w jaki sposób miał zamiar
poradzić sobie z moją przeszłością. Przetarłam zaszklone oczy,
robiąc znów kilka kroków do przodu. Podniosłam z ziemi
przestrzelony kapelusz Harry'ego, przyglądając mu się uważnie.
Mimowolnie wyobraziłam sobie, że równie dobrze mógł nie być to
zwykły przedmiot i od razu ogarnęła mnie jeszcze większa panika.
Nigdy wcześniej nie zrobiło się tak niebezpiecznie. Nie
mogłam dłużej ryzykować, że moim najbliższym stanie się coś
złego. Gregor nie miał przed niczym oporów, nie zawahałby się
nawet przez sekundę, gdyby miał zastrzelić Harry'ego. Udowodnił
to dzisiejszego wieczoru.
Odwróciłam
się w stronę chłopaka, spoglądając na jego zaniepokojoną twarz.
Strach odszedł w mgnieniu oka, ale w głębi serca wiedziałam, że
nie pozostawał obojętny na to, co się wydarzyło. Chciał mnie
pocieszyć i uspokoić swoim ogromnym opanowaniem, ale nawet to nie
pozwalało mi przestać rozmyślać o tym, do czego mogło dojść.
Harry podszedł do mnie bliżej, wziął swój zniszczony kapelusz i
bez żadnego namysłu od razu wyrzucił go na śmietnik. Przytulił
mnie do siebie i dopiero teraz mogłam poczuć, jak drżało całe
jego ciało. Westchnęłam ciężko, zdając sobie sprawę, że to
musiało się skończyć jak najszybciej.
-
Ronnie, przepraszam, że musiałaś być świadkiem takiej sceny –
powiedział, szepcząc w moje włosy. - Nie chciałem cię
przestraszyć.
- To
nie ty mnie przestraszyłeś – delikatnie odsunęłam się od
niego, ale chłopak nie pozwolił mi odejść daleko. Chwycił za
moje dłonie, mocno je ściskając. - Gregor nie odpuści. To była
zapowiedź tego, co cię czeka, jeśli wciąż będziemy się
widywali. Nie możesz być częścią...
-
Chcę być obecny w twoim życiu – Harry uniósł mój podbródek,
zmuszając tym samym, bym na niego spojrzała. Jego słowa sprawiały,
że niemal natychmiast chciałam porzucić swoje poprzednie myśli i
nie przejmować się tym, co mógł przynieść czas. - Ta decyzja
nie należy tylko do ciebie.
Nie
miałam ochoty się z nim wykłócać, dlatego przemilczałam tę
sprawę. Mimo wszystko byłam jednak pewna swojej decyzji i chciałam
się jej trzymać. Narażałam zarówno Harry'ego, jak i Zayna na
ogromne niebezpieczeństwo. Musiałam ich zostawić, nie było innego
rozwiązania. Nie do końca wierzyłam, że zdołam poradzić sobie
sama w nowym miejscu, kiedy przez ostatnie tygodnie miałam obok
siebie ludzi, którzy naprawdę otaczali mnie troską. Musiałam
jednak wierzyć, że będę w stanie dać sobie ze wszystkim radę,
jak zawsze. Jak dwa lata temu.
Nasze
poprzednie plany na spędzenie tego wieczoru wydawały się teraz
zbyt lekkie, zbyt niewłaściwe, by je zrealizować. Nie miałam
głowy do tego, by skupić się na jakimkolwiek filmie, kiedy przed
oczami cały czas miałam tę potworną scenę grozy z udziałem
Gregora i Harry'ego. Nie byłam w stanie niczego przełknąć, więc
na dobre darowałam sobie próbę uciszenia mojego głodu.
Najwidoczniej Styles również zrozumiał to, że ostatnią rzeczą,
o której teraz myślałam było jedzenie. Nie odzywał się już od
dobrych paru minut, słyszałam jedynie jego głośne westchnięcia,
ale nie śmiałam o nic pytać. Starał się przede mną udawać, że
istniało wyjście z tego całego bałaganu i gdybym nie znała tak
dobrze wszystkich szczegółów, byłabym w stanie we wszystko mu
uwierzyć i przestać się tym przejmować. Nie mogłam jednak
postąpić tak samolubnie, sprawy i tak zaszły już za daleko. Harry
zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość. Pozwoliłam,
by przekroczył granicę, którą sama wyznaczyłam. Nadszedł czas,
by zapomnieć o dobrych rzeczach, które mogły spotkać mnie u jego
boku.
-
Spotkamy się jutro? - zapytał nagle, wyrywając mnie z głębokich
przemyśleń. Przez chwilę nie rozumiałam tego, co właśnie
powiedział, jednak kiedy zdałam sobie sprawę z sensu owych słów,
ogarnęła mnie panika. Nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa,
kiwnęłam lekko głową, by dłużej nie trzymać go w niepewności.
Styles od razu rozluźnił swoje mięśnie twarzy, a ja momentalnie
poczułam się jeszcze gorzej. - Coś wymyślimy. Porozmawiam z
Zaynem i resztą. Wszystko się jakoś ułoży, zobaczysz.
-
Skąd bierze się w tobie ten optymizm? - tak naprawdę nie zależało
mi na odpowiedzi, musiałam po prostu wreszcie coś powiedzieć, żeby
Harry nie nabrał podejrzeń. Chciałam pożegnać się z nim w
sposób, w jaki na to zasługiwał, jednak pod żadnym pozorem nie
mogłam zdradzać swoich planów. Nigdy nie zgodziłby się na moją
ucieczkę.
- Tak
jest lepiej, łatwiej – opanowanie w jego głosie nieco mnie
uspokoiło. Spojrzałam na zamyśloną twarz chłopaka, czując
lekkie ukłucie w okolicach klatki piersiowej. Ze stuprocentową
pewnością mogłam przyznać, że będę za nim tęskniła.
Za
wszystkim, co nas łączyło.
Wciąż
wodziłam za nim wzrokiem, kiedy zbierał się do wyjścia. Miałam
nadzieję przedłużyć tę z pozoru krótką i nieszkodliwą chwilę
pożegnania, lecz z drugiej strony wolałam mieć już to za sobą.
Pod wpływem emocji miałam skłonność do podejmowania
nieprzemyślanych decyzji, a w tej sytuacji nie chciałam, aby
zawładnął mną impuls. Nie mogłam już zmienić zdania. Klamka
zapadła. Harry rzucił w moją stronę ostatnie spojrzenie, udając
się w stronę drzwi. Oddalał się z każdą sekundą coraz bardziej
i nic nie mogłam na to poradzić. Serce łamało mi się na pół,
ale byłam w stanie się do tego przyznać. Zostawiałam go w
najgorszy z możliwych sposobów. Z nadzieją na to, że spotkamy się
następnego dnia.
-
Harry – zawołałam za nim trochę nerwowo, w połowie nieświadoma
tego, co robiłam. Było mi już wszystko jedno, chciałam po prostu,
by dobrze zapamiętał ostatnią spędzoną ze mną chwilę. Chciałam
pożegnać go tak, jak na to zasługiwał. Brunet natychmiast się
odwrócił, spoglądając na mnie pytająco. - Nie miałam wcześniej
okazji, żeby tak naprawdę podziękować ci za wszystko, co dla mnie
zrobiłeś. Byłeś zawsze wtedy, kiedy cię potrzebowałam. Byłeś
w najgorszym okresie podczas ostatnich dwóch lat, byłeś dla mnie,
gdy umarła Hope. Harry, nigdy ci tego nie zapomnę. Dziękuję.
Niespodziewanie
po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nie miałam najlepszej
kondycji, jeśli chodziło o tak wzruszające przemowy oraz bolesne
wspomnienia. Przywołanie obrazu siostry pociągnęło za sobą wiele
innych, o których niekoniecznie chciałam pamiętać. Jednak nie
było to teraz najważniejsze. Liczyło się to, co zrobił dla mnie
człowiek, którego poznałam kilka miesięcy temu. Nie
podejrzewałam, że ktoś stanie się dla mnie tak ważny. Nie mogłam
nic poradzić na uczucie, które we mnie wzbudzał. Nie potrafiłam
uspokoić szalejącego serca na jego widok. Bez wątpienia był kimś
więcej.
Harry
stał niemalże nieruchomo ze spuszczoną głową. Kątem oka
dostrzegłam, jak zacisnął pięści, ewidentnie bijąc się z
własnymi myślami. Nie rozumiałam, czego mogły dotyczyć.
Powiedziałam tylko to, co od dawna ciążyło mi na sercu. Coś, co
powinien usłyszeć kilka tygodni temu. Nie wiedziałam, jak miałam
odbierać jego zachowanie, dlatego na razie również milczałam.
Panująca między nami cisza wcale nie należała do tych krępujących
czy nieznośnych, w żadnym razie mi nie przeszkadzała. Doskonale
słyszałam rytmiczne bicie swojego serca oraz wszystkie szalejące w
mojej głowie myśli, które koniecznie chciały wydostać się na
zewnątrz. Mogłabym zatrzymać się w czasie właśnie na tym
momencie. Miałam obok siebie wszystko, czego potrzebowałam.
Wszystko, czego pragnęło moje serce. Obecność człowieka, któremu
na mnie zależało.
W
końcu przeniósł swój wzrok na mnie. Dopiero teraz zauważyłam,
że pod wpływem rozpraszającego się w powietrzu napięcia zrobiłam
parę kroków do przodu. Dzieliło mnie od Stylesa kilkadziesiąt
centymetrów, ale czułam jego obecność tuż przy sobie. Miał na
mnie niesamowity wpływ, którego nie potrafiłam wyjaśnić. Oparłam
się o ścianę w oczekiwaniu na zabranie głosu przez chłopaka,
jednak przez kilka następnych minut nic takiego się nie wydarzyło.
Zaczynałam czuć się nieswojo, Styles nie odzywał się już
dłuższy czas i zupełnie nie wiedziałam, co się do tego
przyczyniło. Nie chciałam o nic pytać, wolałam poczekać na jego
wyjaśnienia, które prawdopodobnie zbliżały się wielkimi krokami.
Dosłownie.
Harry
podszedł do mnie jak najbliżej się dało, oparł swoje dłonie o
chłodną ścianę, uniemożliwiając mi tym samym ucieczkę. Moja
twarz znajdowała się między jego silnymi ramionami, które na
dobrą sprawę nieco mnie onieśmielały. Cała ta sytuacja była
niespodzianką.
-
Teraz złamię wszystkie swoje zasady, ale wiesz co? - wyszeptał,
zaskakując mnie swoimi słowami. Niecierpliwie czekałam na dalszą
część, poniekąd obawiając się tego, co znów wpadło mu do
głowy. - Nie dbam o to. Warto.
Zdążyłam
zobaczyć jeszcze unoszące się do góry kąciki ust, zanim jego
wargi zetknęły się z moimi. Wykonywał bardzo delikatne ruchy
byleby tylko mnie nie spłoszyć. Wiedziałam, że ten pocałunek był
najgorszym ze wszystkich możliwych scenariuszy na pożegnanie, ale
nie mogłam nic zrobić z tym, że tak bardzo mi się podobało.
Nieśmiało położyłam dłonie tuż nad jego biodrami, co nie mogło
zostać niezauważone. Nieświadomie przyciągnęłam go jeszcze
bliżej. Harry pocałował mnie ponownie, tym razem bardziej
zachłannie, ale wciąż namiętnie, po czym nieznacznie się
odsunął. Otworzyłam oczy dopiero po kilkunastu sekundach i od razu
zobaczyłam roześmianą twarz chłopaka, na widok której usta same
chciały przybrać kształt uśmiechu. Ze zdenerwowania przygryzłam
lekko dolną wargę, ciągle wpatrując się w radosne tęczówki
Harry'ego.
- Nie
rób tak, bo mnie prowokujesz – powiedział stanowczo, a na moich
policzkach momentalnie pojawiły się rumieńce. Styles delikatnie
przejechał po nich opuszkami swoich palców, a chwilę później
chwycił mnie za rękę, prowadząc w stronę wyjścia. - Nie
żartowałem, kiedy mówiłem, że jesteś dla mnie ważna.
Musnął
wargami moje czoło, po czym zniknął za drzwiami. Przekręciłam
zamek i od razu pognałam do swojej sypialni, rzucając się na
łóżko. Tak naprawdę rozpierała mnie ogromna radość, ale teraz
nie było na nią miejsca. Pomimo tego, co się dzisiaj wydarzyło,
nie zmieniłam zdania i w dalszym ciągu zamierzałam oddalić się
na jakiś czas zarówno od Harry'ego, jak i Zayna. Nie chciałam, by
było to na zawsze. Liczyłam, że po czasie sprawa ucichnie, a
Gregor znajdzie sobie kolejną ofiarę, zostawiając mnie i
wszystkich moich najbliższych w spokoju. Nie mogłam jednak żyć
tylko tymi nadziejami, musiałam na wszystko patrzyć realnym okiem.
A prawda była taka, że kontakty z Harrym zagrażały jego życiu,
co stawało się nie do zniesienia.
Zapakowałam
do torby najpotrzebniejsze rzeczy, po czym nie czekając na nic,
wyszłam z apartamentu, zatrzaskując za sobą drzwi. Nie zostawiłam
dla nikogo żadnej wiadomości, wolałam zniknąć bez słowa, nagle.
Ucieczka nie była najlepszą decyzją, jaką mogłam podjąć, ale
mimo wszystko nie zawahałam się nawet przez moment, gdy wsiadłam
do pierwszej nadjeżdżającej taksówki, podając kierowcy bliżej
nieokreślony adres. Ściskało mnie w gardle na samą myśl o
nadchodzącym poranku i ogromnym rozczarowaniu, które spotka
Harry'ego. Nigdy nie chciałam go zawieść, ale zawaliłam na całej
linii. Teraz to do moich zadań należała ochrona osób, które
znaczyły dla mnie więcej, niż mogłam sobie to wyobrazić.
Po
kilkudziesięciu minutach bezproduktywnego krążenia po Londynie,
podałam kierowcy konkretny adres. Nic innego nie przychodziło mi do
głowy, dlatego zdecydowałam się na miejsce, które kiedyś Kayla
wspomniała w swoim liście. Niekoniecznie chciałam się z nią
widzieć, ale na tę chwilę nie miałam gdzie się udać. Musiałam
przeczekać ten najgorszy i najcięższy okres poszukiwań, by
później móc rozejrzeć się za czymś innym. Wiedziałam, że ani
Zayn, ani Harry nie zorientują się, że tak naprawdę nie opuściłam
Londynu, zaczną szukać gdzieś dalej. Skarciłam w myślach samą
siebie za to, że potraktowałam ich w taki sposób. Miałam jedynie
nadzieję, że pewnego dnia będą w stanie wszystko mi wybaczyć, a
Harry nigdy nie przestanie wierzyć w to, że był dla mnie kimś
wyjątkowym.
Taksówka
zatrzymała się przy wąskiej ścieżce, na końcu której widać
było niewielkich rozmiarów domek. Podziękowałam i zapłaciłam
kierowcy, wkładając swoją torbę na ramię. Zapadła już noc, na
zewnątrz zrobiło się naprawdę nieprzyjemnie, dlatego szybkim
krokiem podążałam w kierunku budynku. Nie dostrzegłam, by w
jakimś pomieszczeniu paliło się światło, ale prawdę mówiąc
mogłam się tego spodziewać – typowe zachowanie wystraszonej i
wiecznie uciekającej Kayli. Bez problemów weszłam do domku,
zamykając się od środka. W przedpokoju leżała kartka wypełniona
znajomym pismem, które bez wątpienia należało do Ferland. „Drzwi
zostawiłam otwarte w razie, gdybyś nagle potrzebowała kryjówki.
Potrzebowałam czegoś innego, niedługo się odezwę.” Odłożyłam
notatkę na miejsce, udając się w stronę największego pokoju, w
którym znajdowała się kanapa. Zmęczenie wzięło górę i już po
kilku minutach odpłynęłam w krainę Morfeusza, mając przed oczami
uśmiechniętego Harry'ego.
Nic
nie uległo zmianie, kiedy o poranku otworzyłam zaspane i wciąż
zmęczone oczy. Poczucie winy stało się jedynie jeszcze większe,
ale za wszelką cenę starałam się je ignorować, choć
przychodziło mi to z ogromnym trudem. Nie potrafiłam wyobrazić
sobie przerażonego Zayna, nie mówiąc już o Harrym. Żeby odgonić
od siebie przykre myśli, zabrałam ubrania na przebranie, udając
się w stronę łazienki. Pragnęłam zmyć z siebie winę, wstyd i
wszystko to, co spowodowało, że stałam się źródłem bólu, być
może nawet nieszczęścia. Przychodziły chwile, w których tak
bardzo chciałam zawrócić, z powrotem znaleźć się w centrum
Londynu, zapukać do drzwi Harry'ego, by później rzucić mu się w
ramiona. Nie miałam wątpliwości, że szczerze mu na mnie zależało.
Nie miałam wątpliwości, że zapewniłby mi odpowiednią opiekę i
bezpieczeństwo. Ale kto ochroniłby jego? Tylko ta myśl sprawiała,
że w dalszym ciągu trzymałam się planu i nie wróciłam na stare
miejsce. Zamknęłam oczy, pozwalając by strumień gorącej wody
spływał po moim ciele. Robiłam wszystko co możliwe, żeby
rozluźnić swoje mięśnie, ale wciąż coś mnie blokowało.
Wspomnienia z wczorajszego wieczoru zawładnęły umysłem,
nieproszenie wkradając się w jego zakamarki. Nie miałam siły z
nimi walczyć, poniekąd też nie chciałam tego robić. Była to
najlepsza chwila w moim życiu, którą pragnęłam odtwarzać na
nowo, jeszcze raz i jeszcze jeden. Nie mogłam przyznać przed samą
sobą tego, co ewidentnie wisiało w powietrzu. Gdybym tylko
dopuściła do siebie te myśli, nie zdołałabym wytrzymać tego
całego napięcia. Z drugiej zaś strony była to najpiękniejsza
rzecz, jaka przydarzyła mi się w ostatnim czasie. Nie śmiałam
mieć wątpliwości. Obdarzyłam Harry'ego prawdziwym, głębokim
uczuciem, które próbowało wydostać się ze mnie z każdej
możliwej strony. Miłość zapukała do drzwi mojego serca.
Kochałam
go...
Owinęłam
się ręcznikiem, odrzucając za siebie mokre włosy. Z pomieszczenia
obok dochodziła znana mi melodia, wydobywająca się z mojego
telefonu komórkowego. Dopiero teraz zorientowałam się, że
zabrałam urządzenie ze sobą. Odruchowo spojrzałam za zegarek,
którego wskazówki zatrzymały się na dwunastce. Harry zawsze
zjawiał się u mnie tuż przed południem, dlatego nie miałam
żadnej wątpliwości, że na ekranie widniało jego imię. Z bólem
serca czekałam, aż telefon przestanie dzwonić. Momentalnie zrobiło
mi się przykro, a w oczach poczułam zbierające się już łzy. Nie
znosiłam zagrywać w ten sposób, ale tym razem nie miałam innego
wyjścia. Styles musiał uwierzyć, że naprawdę go zostawiłam.
Wzięłam aparat do ręki i w tym samym momencie przyszła wiadomość
tekstowa. Zawahałam się, ale postanowiłam ją odczytać. „Wiesz,
że nie lubię bawić się w chowanego. Gdzie jesteś?” Lubiłam
jego niezrozumiałe poczucie humoru, ale wiedziałam, że zaczął
się już martwić. Było w tych dwóch krótkich zdaniach coś, co
wskazywało na to, że podejrzewał najgorsze. Nie potrafiłam tego
wyjaśnić. Czułam się tak, jakbym wiedziała o nim wszystko, a
znaliśmy się dopiero kilka miesięcy. Chwilę później Harry
przysłał kolejną wiadomość: „Ronnie? Powiedz, że nie
zrobiłaś tego, o czym myślę. Proszę.” Wyłączyłam
telefon, chowając go na dnie jednej z szuflad. Pospiesznie się
ubrałam, po czym wyszłam na zewnątrz zaczerpnąć świeżego
powietrza.
Udałam
się na tyły domku, gdzie znajdował się niewielki, lecz urokliwy
ogródek. Usiadłam na bujanym krześle, pozwalając by delikatny,
lecz nieco mroźny wiatr muskał lekko moją skórę. Miałam ogromną
nadzieję, że moja ucieczka utwierdzi Gregora w przekonaniu, że
Harry nie miał już ze mną nic wspólnego i więcej nie będzie go
nachodził. Chciałam w to wierzyć, ale z drugiej strony znałam
doskonale zwyczaje Zedda – nigdy nie odpuszczał i doprowadzał
każdą sprawę do końca. Styles zalazł mu porządnie za skórę i
nie byłam w stu procentach przekonana, że moja pomoc mogła się na
coś przydać. Pokazując się ze mną na ulicy, miał mniejsze
szanse na przeżycie, a teraz przynajmniej Gregor nie będzie miał
mocnego pretekstu do tego, by go nachodzić. Mój wzrok powędrował
w stronę średniej wielkości drewnianej skrzynki, która stała tuż
za schodami na tarasie. Podniosłam się z miejsca, nie spuszczając
z oczu tajemniczego przedmiotu. Usiadłam na najwyższym stopniu,
biorąc skrzynkę na swoje kolana. Ostrożnie ją otworzyłam,
obawiając się tego, co mogłam tam zastać. Kiedy w środku
zobaczyłam jedynie mnóstwo niezaadresowanych listów, odetchnęłam
z ulgą. Nie byłam pewna, czy wypadało czytać ich zawartość, w
końcu zupełnie nie wiedziałam, do kogo należał ten dom. Doszłam
jednak do wniosku, że musiałam zająć czymś swoje myśli, które
uparcie krążyły wokół Harry'ego i pozostawionych przez niego
wiadomości.
Wzięłam
do ręki jedną kopertę i dopiero teraz zauważyłam na odwrocie
wygrawerowaną literę V. Wyjęłam zapisaną kartkę papieru, biorąc
głęboki oddech. Nie wiedzieć czemu, moje serce zaczęło szybciej
bić, ale usilnie starałam się zignorować ten fakt. To przecież
tylko zwykły list.
Droga
Veronico!
Siedzę
sama w tej pustej, zimnej szpitalnej sali, chcąc napisać do Ciebie
coś, co będzie miało jakikolwiek sens. Za każdym razem, gdy się
do tego zabieram, ogarnia mnie wielkie poczucie winy i wstyd za to,
że okłamałam Ciebie i Conrada. Powinnam powiedzieć Wam prawdę,
ale wierz mi – bałam się współczucia w Waszych spojrzeniach.
Bałam się tego, że nasza rodzina mogła w mgnieniu oka stać się
słaba za sprawą choroby, która mnie dotknęła. Potrzebowałam
Waszej siły, radości i wiecznego uśmiechu na twarzach. Każdego
dnia z niecierpliwością czekam na nowe zdjęcia, by móc choć w
jakimś stopniu być z Wami. Bez większych problemów przekonałam
Was, że wyjeżdżam służbowo, choć od bardzo dawna nie pojawiłam
się w pracy. Dlaczego mieliście mnie podejrzewać? Zawsze wszystko
sobie mówiliśmy. Z tego miejsca pragnę wyrazić mój ogromny
smutek i przeprosić szczególnie Ciebie za to, że odsunęłam się
w tak ciężkim dla mnie momencie. Trzymam się nadziei, że pewnego
dnia, kiedy staniesz się już dorosłą kobietą, być może matką,
zrozumiesz, dlaczego postąpiłam w ten sposób. Nigdy nie chciałam
Cię zranić.
Prawdą
jest to, że umieram. Lekarze dają mi niewielkie szanse,
ale czuję, że koniec zbliża się nieubłaganie. Ronnie, chcę
przede wszystkim w tych listach przekazać Ci prawdę o Tobie, o
Twoim pochodzeniu. Chcę powiedzieć Ci o ojcu, o Conradzie i całej
Twojej najbliższej rodzinie. I znów mam ogromną nadzieję, że
któregoś dnia będziesz w stanie mnie zrozumieć i być może
wybaczysz mi te wszystkie lata milczenia. Wszystko robiłam z myślą
o Tobie, dla Twojego dobra. Jak każda matka chciałam dla Ciebie jak
najlepiej i jestem dumna z tego, że mój plan się powiódł –
dorastałaś w szczęśliwej, kochającej się rodzinie, a to
najważniejsze dla takiej małej dziewczynki jak Ty. Pamiętaj, że
zawsze będę Cię nosić w moim sercu.
Mama.
Z
drżącymi rękoma odłożyłam list, a po moich policzkach znów
spłynęły słone łzy. Ponownie przymknęłam powieki. Nie
potrafiłam rozgryźć własnych myśli. Czułam się tak, jakby
kobieta, która napisała ten list, siedziała teraz obok mnie.
Wzruszenie sięgnęło zenitu. Tak wyraźne wspomnienie z ostatniego
dnia życia mamy wróciły do mnie niczym bumerang. Widziałam przed
oczami jej zmęczoną, bladą twarz, a na ustach ledwo widoczny
uśmiech. Umierała, ale była najszczęśliwszym człowiekiem na
świecie.
Otworzyłam
zapłakane oczy, dostrzegając przed sobą sylwetkę wysokiego
mężczyzny. Od razu podniosłam się z miejsca, czując ogarniającą
mnie panikę. Nie wiedziałam, co zrobić. Rozum słusznie
podpowiadał ucieczkę, jednak moje nogi odmówiły jakiegokolwiek
posłuszeństwa. Stałam tam, wciąż wpatrując się w nieznajomego.
Mężczyzna przyglądał mi się uważnie przez chwilę, po czym
przeniósł wzrok na leżącą obok mnie otwartą skrzynkę z
listami.
-
Widzę, że znalazłaś mnie pierwsza.
*~*
OD AUTORKI: Cześć misie! Mam nadzieję, że zrobiłam Wam niespodziankę tym rozdziałem. Przepraszam za zwłokę (znowu), ale wiecie jak to jest, kiedy obowiązki się nawarstwiają. Jutro zaczynamy kolejną część i następne dłuższe wolne dopiero na Boże Narodzenie. Szybko zleci, damy radę! Co tam u Was w ogóle? Co myślicie o FOUR? Osobiście nie mogę się już doczekać zimowych, świątecznych wieczorów w tle własnie z tą płytą. + koniecznie dajcie mi znać co sądzicie o nowym wyglądzie bloga. Kolejny rozdział pewnie w okolicach świąt. Trzymajcie się ciepło, buziaki!
Omo, co za cudowny szablon *__________________*.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, kochana <3
UsuńSzablon jest olśniewający. Już Ci to mówiłam, ale co zaszkodzi jeszcze raz :D Co do rozdziału - oj, zaskoczyłaś mnie, i to bardzo. Nie faktem, że go wstawiłaś, a tym, co się znowu tutaj porobiło :o Wykończysz mnie kiedyś psychicznie. I tak Cię kocham XD
OdpowiedzUsuńWystarczyło, że przeczytałam pierwsze zdanie, a przed oczami stanęła mi ostatnia scena z poprzedniego rozdziału: Gregor grożący Harry'emu, następnie sięgający po pistolet. Niemal dokładnie widziałam, jak ten przestrzelony na wylot kapelusz spada na ziemię. Sama byłam przerażona, wierz mi. Tak niewiele brakowało, by chłopakowi stała się krzywda... Ta cała sytuacja sprawiła, że nienawidzę Zedda jeszcze bardziej, o ile to jeszcze możliwe. Bywa, że pałam jakąś dziwną sympatią do czarnych charakterów, ale w tym wypadku nienawidzę dosłownie każdej malutkiej cząsteczki, która składa się na tę postać. Skurwiel. Wybacz wyrażenie, ale "dupek" czy "idiota" zupełnie tutaj nie pasują. Harry jest naprawdę kochany, że mimo iż sam prawie wyzionął ducha - w końcu niewiele brakowało, a ta kula zatrzymałaby się w jego ciele - próbował zachować spokój, byleby nie przestraszyć Ronnie jeszcze bardziej. Niestety jego usilnie opanowanie i troska na nic się zdały, ponieważ Veronica rozpadła się w tym momencie na kawałki. Tak to właśnie odczuwam. Pozwoliła sobie na kilka chwil zapomnienia u boku Harry'ego, może nawet w jej podświadomości zaczęła się tlić łagodna nadzieja, że da się pożegnać kłopoty i rozpocząć normalne życie. Na nieszczęście Gregor postanowił zburzyć tę iluzję, będąc zaledwie o krok od skrzywdzenia kogoś, na kim Ronnie zależało, o czym zresztą Zedd doskonale zdawał sobie sprawę. Chociaż doskonale rozumiem położenie bohaterki, domyślam się, przez co musi przechodzić, jej pomysł z ucieczką absolutnie nie przypadł mi do gustu. Jasne, motywy do niej są jasne, mimo to nie uważam, by to miało załatwić sprawę. Veronica chce chronić Harry'ego, lecz czy jej zniknięcie nie wywoła odwrotnego skutku? Równie dobrze Gregor może pomyśleć, że to Harry pomógł jej w znalezieniu kryjówki, więc dorwie Stylesa przy nadarzającej się okazji i spróbuje siłą wyciągnąć od niego informacje, może go nawet zabije, jeśli ten nie będzie potrafił udzielić odpowiedzi na jego pytania... Boże, nawet nie chcę o tym myśleć :o
Opisy emocji Ronnie w tym rozdziale są mistrzowskie, I mean ogólnie uwielbiam Twoje opisy, ale w te tak się wczułam, tak się z nimi zgrałam, że przez połowę rozdziału literalnie chciało mi się płakać. Nie wyobrażam sobie, jak Veronica dała radę obiecać Harry'emu, że spotkają się następnego dnia, jakim cudem zdobyła się na to, by pozwolić mu odejść... To oczywiste, że jest w nim zakochana, bo tylko miłość mogła jej dać taką siłę. Tylko miłość powoduje, że rezygnujemy z własnego szczęścia, nawet tymczasowego i ulotnego, byleby ukochana osoba była bezpieczna. Cieszę się, że Ronnie mimo wszystko nie opuściła chłopaka bez słowa. Gdyby Harry odrobinę bardziej zagłębił się w jej wypowiedź, być może rozpoznałby pożegnalny ton, niestety w tym samym momencie bił się z własnymi myślami i uczuciem do dziewczyny, jakie narastało w nim od wielu dni. Domyślam się, że niełatwo mu było się do tego przyznać przed samym sobą, w końcu ma swoje zasady i niedawno zerwał z dziewczyną. Kiedy powiedział: "Nie dbam o to. Warto" to po prostu się rozpłynęłam. Nie masz pojęcia, jak marzę o spotkaniu takiego faceta. Twój Harry to ideał chłopaka, mam nadzieję, że mój ewentualny przyszły partner będzie chociaż w połowie tak dobry, czuły, opiekuńczy i zabawny jak on. Ich pocałunek wypadł niesamowicie, moim zdaniem świetnie wpasował się w czas. Co prawda to faktycznie wyjątkowo smutny sposób na pożegnanie, ale ja i tak się cieszę, że do tego doszło. Że również drogą fizyczną udowodnili sobie nawzajem, jak bardzo im zależy, jak bardzo siebie pragną. To jest piękne... i tragiczne zarazem.
Do samego końca miałam nadzieję, że Veronica się rozmyśli, że może właśnie ten pocałunek złamie jej silną wolę i dziewczyna postanowi jeszcze na jakiś czas zatrzymać się w mieszkaniu Zayna. Cóż, to silna i zdeterminowana osoba, dlatego nie dziwię się, że ostatecznie zdecydowała się na tę ucieczkę. Problem w tym, że mam parszywe uczucie, iż prędko nie dojdzie do jej ponownego spotkania ani z kuzynem, ani z Harrym. Boję się tego, boję się, w jakich ewentualnie okolicznościach na siebie wpadną... bądź nie wpadną w ogóle. Nie mam pojęcia, co planujesz, jeśli chodzi o TS, ale liczę na tę jedną iskierkę, na jeszcze jeden moment dla Ronnie i Harry'ego, zanim stanie się cokolwiek złego. Niech nacieszą się sobą, niech ja nacieszę się nimi.
UsuńMuszę przyznać, że mimo całej tej przykrej sytuacji naprawdę podziwiam Veronicę. Miała odwagę z kilkoma zaledwie rzeczami wyjść na ulicę pełną obcych, może nawet wrogo nastawionych ludzi i dotrzeć do miejsca wskazanego przez Kaylę, osoby, do której już dawno straciła zachowanie. No ale co innego jej pozostało? To jedyny adres, pod który mogła się udać, błąkanie się nocą po Londynie mogłoby jej przysporzyć problemów, a tego jest już wystarczająco w życiu brunetki. Serce mi się łamało, kiedy czytałam, jak idzie pod ten prysznic i myśli o Harrym, jak zdaje sobie sprawę, że go pokochała, jak całą siłą woli zmusza się do tego, by przekonać samą siebie, że wybrała właściwie. Jakby tego było mało, odezwał się telefon z wiadomością od wyżej wspomnianego. Nie wiem, ja pewnie bym odpisała coś w stylu "nic mi nie jest", cokolwiek, ale chyba faktycznie lepiej nie nawiązywać kontaktu przedwcześnie. Lepiej dla niej, choć na pewno gorzej dla Harry'ego, który, podobnie jak Zayn, zacznie przeżywać koszmar, gdy ostatecznie uświadomi sobie, co stało się z Ronnie.
Kurczę, rozdział taki smutny, a tu jeszcze ten list od matki dziewczyny. Wzruszył mnie okropnie, chyba wiem już, po kim jej córka odziedziczyła taką siłę i odwagę. Ona również musiała być niesamowitą kobietą. Miałam ochotę przytulić Ronnie, wesprzeć ją... ale zanim zdołałam na dobre się rozkleić, pojawił się ON. TO JEJ OJCIEC, PRAWDA? TO MUSI BYĆ JEJ PRAWDZIWY OJCIEC. JASNA CHOLERA. BAŁAM SIĘ, ŻE TO GREGOR, ALE W SUMIE NIE SĄDZĘ, BY BYŁO DUŻO LEPIEJ LOL. To zafundowałaś zakończenie, nie ma co :O
Kochana, rozdział przepiękny, udał Ci się w każdym calu. Wiesz dobrze, jak uwielbiam to opowiadanie :D Życzę Ci duuużo weny, czasu i pomysłów na rozwijanie kolejnych wątków <333
Po pierwsze, jaki cudowny szablon, o Jezu! Nie mogę się napatrzeć! *-* Jak będę planowała wystartować z kolejnym opowiadaniem, to na pewno uśmiechnę się do Ciebie o szablon, pamiętaj!
OdpowiedzUsuńSytuacja w jakiej znalazła się Ronnie i Harry jest wielce beznadziejna. Wręcz bez wyjścia. nie dziwi,ę się, ze dziewczyna jest taka załamana i nie wie, co robić. trzymając się blisko Hazzy, naraża bo na niebezpieczeństwo, a jeśli odejdzie, narazi siebie. Ale kurczę... Musi być jakieś wyjście! Ona powinna iść na policję. Gregor powinien trafić za kratki i gnić tam długo.
Nareszcie doczekałam się momentu między Harrym, a Ronnie! Jezu, dziękuję ci za to! Ta scena była taka urocza. Rozumiem rozterkę Ronnie, dziewczyna ma rację, że uważa to za najgorszy sposób na pożegnanie. Bo anim ich uczucie się rozwinie, ona zniknie z jego życia, pozostawiając pustkę w sercu.
Zaskoczyłaś mnie, że ona zdecydowała się na ucieczkę tak szybko! Myślałam, że minie dzień lub dwa... ale może to i lepiej? Ech, ja już sama nie wiem. Dobrze, że Kayla podała jej adres swojej kryjówki, przynajmniej Ronnie ma gdzie się podziać.
Ten list strasznie mnie wzruszył. Rozumiem decyzję jej matki. Nie chciała, aby jej bliscy patrzyli, jak umiera. To zrozumiałe. Wnioskując z treści, będzie ich więcej? Oby. Jestem ciekawa, jaka była matka dziewczyny.
JEZU CO TO ZA FACET?!?!?! Wątpię, żeby to był Gregor, więc kto to kurwa jest? Tak jak Avivlar wspomniała wyżej, ja też mam przypuszczenia, że to może być jej ojciec. No ale... Kurde, boję się, że to jakiś kolejny facet, który chce ją skrzywdzić.
Rozdział świetny, jednak smutny. Tak czy inaczej, cieszę się, ze w końcu do nas wróciłaś, bo czekałam na ten rozdział z ogromną niecierpliwością. Także życzę Ci dużo weny i pozdrawiam! ♥
Nareszcie jestem!!! Cieszę się, że nadrobiłam zaległości i planuję już nigdy się tak nie zapuścić. Niestety nie miałam zbyt wiele czasu, żeby dokładnie skomentować te wszystkie cztery rozdziały, dlatego skupiłam się bardziej na ostatnich wydarzeniach, a w rozdziale 10 i 11 działo się naprawdę sporo… Jednak swój – jak zwykle – chaotyczny komentarz pragnę rozpocząć cudnym cytatem, a mianowicie: „Czy mogłam obwiniać Eileen za nieudzielenie pomocy, kiedy sama jej potrzebowała? „ Bardzo, ale to bardzo ładne zdanie. Cieszę się, że Ronnie doszła do takiej konkluzji. Złość i żal wobec Eileen są jak najbardziej zrozumiałe, ale fakt, że dziewczyna zdobyła się na postawienie sobie takiego pytania ukazuje nam tylko, że jest ona postacią otwartą (angielskie open-minded lepiej to oddaje XD) i wyrozumiałą. Nie ocenia ludzi jednoznacznie przez pryzmat jednej rzeczy i to mi się w niej podoba.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc już myślałam, że niczym więcej aż tak mocno mnie nie zaskoczysz, ale kurwa, notatka z końca rozdziału 9 rozwaliła mnie na łopatki. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Co prawda rozważałam sobie po cichutku w głowie czy Conrad aby na pewno jest biologicznym ojcem Ronnie, ale nigdy jakoś konkretniej się nad tym nie rozprawiałam. Tak czy inaczej zagadka jak ten cały D dostał się do domu Ronnie? Kurwa, no wszyscy tu maja jakieś tajemnice, żadna postać tak na dobrą sprawę nie została nam wyłożona na tacy. Każdy coś ukrywa i każdy ma jakiś związek z główną bohaterką, dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak fajnie zostało to rozplanowane. Anyway, co do samej treści listu... Notatka mówi, aby Ronnie nikomu nie ufała ,poczym odniosłam wrażenie, że to pewien znak dla czytelników, aby rozważyć autentyczność postępowań Harry’ego i zastanowić się nad jego intencjami… Właśnie mam dwie tezy, choć szczerze mówiąc bardziej skłaniam się ku tej drugiej. Czasami odnoszę wrażenie, że Harry pomaga Ronnie z czystej ciekawości, bo czuje się podniecony tą tajemnicą krążącą wokół niej. Potrzebuje jakiejś nutki akcji i powiewu świeżości w swoim życiu. Może i ją polubił, ale nie tak jakby się to mogło wydawać po przeczytaniu wszystkiego z perspektywy dziewczyny. Potem jednak mamy pewne sceny, które jednak ciągną mnie ku opcji głoszącej, że Harry może być prawdopodobnie jedyną osobą, której główna bohaterka wierzyła od początku do końca. Jeśli okazałoby się, że Harry jest zamieszany w to wszystko, to przysięgam, Tess, wygrałabyś tym moje serce doszczętnie. To by była taka sieczka z mózgów czytelników, że chuj :o Swoja drogą trochę się tutaj nabałaganiło, już sama nie wiem w co mam wierzyć. Też nie wiem komu ufać (jedyną osobą, której ufam jest Ronnie, ponieważ wszystko opisywane jest z jej punktu widzenia i dotyczy bezpośrednio niej). Ponownie: Notatka mówi, aby uważać na wszystkich co do joty, co w istocie ociera się także o to by nie ufać jej autorowi. Piękny paradoks. Oj tak. Takie szczegóły sprawiają, że opowiadania stają się wyjątkowe.
Dalej mamy mała przerwę od ciągłego stresu, czyli zakupy. Na miejscu Ronnie czułabym się cholernie niezręcznie, idąc na zakupy z chłopakami, ale cóż mogła poradzić? Potrzebowała tych rzeczy, a gdyby tylko miała jak, odwdzięczyłaby się za to. "- A jeśli będziesz grzeczna, pójdziemy na lody – Styles zarzucił swoją rękę na moje ramiona(…)” - h ahahhaha, no w końcu element humorystyczny po tych wszystkich zmartwieniach :D Ale… Radość długo nie trwałla bowiem znów pojawia się przekozak Gregor. HOLA, HOLA. Zedd jest zdecydowanie nierozsądny jeśli wydaje mu się, że grożenie okrutnie sławnej na cały świat osobie, którą media interesują się 24/7 jest dla niego bezpiecznym posunięciem i wyjdzie z tego bez szwanku. Chyba coś mu się pomyliło.
Teraz przejdziemy do niezbyt przyjemnej części, czyli tego, co stało się po tej nieprzyjemnej konfrontacji na tych apartamentów. Naprawdę? Naprawdę, Ronnie zostawia Harry’ego?! Znów szokłem, ale… Podziwiam ją za tyle samozaparcia. Ja nie byłabym w stanie zostawić go z wielu względów. Po pierwsze primo: jest wyjebany w kosmos, super, ekstra sexy; po drugie primo: pomagał jej i był zawsze, gdy go potrzebowała (co zresztą sama mu powiedziała); po trzecie primo: dzięki niemu mogła czuć się bezpiecznie, wiedziała, że miała dokąd uciec w chwilach słabości i gdy czuła się źle. Taka decyzja w gruncie rzeczy wymagała od niej wiele odwagi, dlatego ją za to podziwiam. I teraz coś, czego nie spodziewałam się u siebie samej. Ja pierdole, Tess… Przysięgam, kurwa, przysięgam, że nigdy wcześniej coś takiego nie miało miejsca, po Prost nigdy coś takiego mi się nie przytrafiło, a już na pewno nie podczas czytania takiej sceny, ale do kurwy nędzy… Popłakałam się. Wzruszyłam się i łzy mi popłynęły, kiedy czytałam opis pocałunku Harry’ego i Ronnie. To było tak smutne, a zarazem piękne, że po prostu chapeau bas…
UsuńCo powiedziałam na głos po skończeniu czytania? „JA JEBIE”. Poważnie, Tess?! XD Już większego mętliku w głowie nie mogłaś mi zrobić. Zrobiło się strasznie grubo. Jak mogłaś skończyć w takim momencie?! Wypowiedź D świetnie wtrąca w opisówkę. Rozdział zakończony wyśmienicie, sprawia, ze chce się czekać . Nie ważne jak długo. Tak, jak pokazałaś nam odpowiedzi na niektóre pytania, tak teraz pojawiło się wiele nowych. Bardzo fajny zabieg. Nie dajesz nam odpocząć! :D Napisałabym cos jeszcze, ale spieszę się na tramwaj :O Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, dlatego między innymi życzę Ci cholernie dużo weny! Całuski <3
Hellooooooooooo, miałam iść na siatkówkę, ale skoro okazało się że jej nie ma no to witam Ciebie :) tak w przerwie od nauki, etyki pomyślałam, że będzie Ci miło gdy wpadnę :D
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że już od ostatniego rozdziału było czuć, że coś się kroi. I nie myliłam się, przynajmniej do jednej rzeczy - pocałunku. Ale po kolei.
Wszystko w tej historii jest tak zakręcone i tajemnicze... nie mam najmniejszego pojecia jak to robisz, ale przyznajmy szczerze, że idzie Ci to dobrze. Są pytania, po czym są odpowiedzi, ale są też kolejne pytania i tak w kółko. Nieźle nam dajesz :D
Decyzja Ronnie... oh nie wiem, po prostu do ostatniego słowa miałam nadzieję, że zmieni zdanie i wróci. Podziwiam ją za to, że potrafiła powiedzieć do jutra, nie pisnąć słowem tylko rozpłakać się przez to wszystko, a potem.. tym bardziej, że nic nie powiedziała. To takie takie... Po prostu jej samozaparcie jest cholernie nie możliwe, jak dla mnie. To bardzo bolało (mnie, lol) gdy nie odpisała Harryemu, gdyby chociaż dała znak, że żyje cokolwiek. Przecież go kocha i o tym wie, bo rozmyśla o tym cały czas, i musiała już zauważyć, że dla niego też nie jest obojętna skoro Harry wciąż powtarza jaka jest dla niego ważna. Ronnie, chce go chronić, rozumiem.. ale jeszcze nie trafiło się tak, by taka ucieczka dla ochrony skończyła się serio dobrze. Zawsze kryje się coś w krzakach, i jestem ciekawa co przygotowałaś Ty... ostatni fragment, czy coś jeszcze?
Swoją drogą mówiąc już o końcu list... Uwielbiam formy listu i szczerze, sama chciałabym kiedyś dostać list (ale miłosny jakby co, UH taka za mnie durna romantyczna, nieważne) Wzruszające, widać po kim Ronnie odziedziczyła swój charakter. Na pewno to wszystko wcale nie pomaga jej, a tutaj nagle wyskakuje coś jeszcze... Coś czego nikt się nie spodziewał i zostawia kolejne pytania. Owszem, mam swoje domysły te bliższe prawdy (może) i te dalsze (bo totalnie jakoś tutaj nie pasujące). Zdaje się, że może to jej ojciec... albo ktoś kto go znał... Bo chyba jeszcze więcej kłopotów i niespodzianek Ronnie nie spotka prawda?
Nic, rozdział jest naprawdę cudny! Pełny emocji i opisów, które w Twoim wykonaniu po prostu uwielbiam, chłonąc jak gąbka - chyba już to nawet raz mówiłam. Także nie pozostaje nic innego jak z niecierpliwością, czekać na kolejny rozdział! Życzę weny i dużo czasu na pisanie! <3
Jaki cudowny szablon! <3 Też taki chcę! Normalnie cudo *.* Niedługo zjawie się z konkretnym komentarzem. Buziaki! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo <3 Pamiętaj, że zawsze mogę taki dla Ciebie wykonać, gdybyś była chętna :D Niecierpliwie czekam na Twoją opinię, buźka :*
UsuńOch, biedna Ronnie! :c Jakże musiała się poświęcić, żeby uratować ukochanego. Ale ma racje, że Zeddowi nie można w niczym wierzyć. Czy to, co zrobiła wystarczy, aby Harry stał się bezpieczny? Szczerze w to wątpię. Rozumiem jednak, że Ronnie zrobiła to, co uważała za słuszne, zrobiła to, co mogła zrobić, chociaż oznaczało to zranienie osoby, którą tak bardzo kochała. Niewiarygodne, jak to życie nie rozpieszcza tę biedną dziewczynę. Tyle już przeszła i wychodzi na to, że wciąż nie może odnaleźć szczęścia, a wszystko przez kłamliwe, rządne zemsty i pełne okrucieństwa osoby, które miała nieszczęście spotkać w swoim życiu.
UsuńDo tego list od matki... był wzruszający, chociaż uważam, że kobieta postąpiła tchórzliwie. Każde dziecko chciałoby być przy swojej mamie, nie ważne chorej czy zdrowej. Powinna o tym wiedzieć. Brzmię choroby nie mogło być tak ciężkie, jak brzemię zniknięcia na wiele lat. Trudno mi będzie zrozumieć postępowanie tej kobiety.
Jestem ciekawa, czy Harry i Ronie jeszcze się spotkają. Muszą, prawda? Co to by było, gdyby się nie spotkali :P Strach myśleć! No i Zedd na pewno coś wykombinuje, po takiej osobie tylko tego należy się spodziewać. Oby Harremu nic nie było! I oczywiście Zaynowi, bo on jest spokrewniony z Ronnie.
Świetny rozdział! Szkoda, że tak długo trzeba będzie czekać na nowy <3
.......................................
Co do szablonu, to bardzo chętnie. Jeżeli dysponujesz czasem, oczywiście. :) Jest naprawdę przepiękny, więc z takiej miłej propozycji z Twojej strony grzechem byłoby nie skorzystać! ^^
Pozdrawiam! :*
No jak mogła?? Tak po prostu odeszła, gdy Harry pokazał jej, ile dla niego znaczy. Yh... :/Wkurzyłam się. Rozumiem, że się o niego boi, ale ucieczka to nie jest rozwiązanie. W dodatku tak bez słowa... A jak coś jej się stanie? To Harry pewnie nigdy sobie tego nie daruje, że jej nie uratował. No, ale tyle dobrze, że ma dach nad głową. Ech... mam nadzieję, że Gregor jej tam nie znajdzie nigdy. Może z czasem rzeczywiście odpuści. Tylko czy później Harry będzie jej w stanie wybaczyć, że tak odeszła? Boję się, że nie, ale obym się myliła. Oo, kim jest mężczyzna, który się tam pojawił? Mam wrażenie, że to jej ojciec. Pełno tajemnic w tym opowiadaniu, heeh i to mi się podoba. :)) Lubię takie rozdziały, które zaskakują i wzbudzają ciekawość oraz chęć dowiedzenia się, co będzie dalej. :)
OdpowiedzUsuń4 dni spóźnienia. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale nie potrafiłam skleić jednego, porządnego zdania. Myślę, że była to wina zmęczenia przez szkołę.
OdpowiedzUsuńNo nic, przechodzę do rozdziału. Uwielbiam klimat tego opowiadania, jest po prostu taki magiczny, chociaż wcale nie jest tak bajkowo. Szczerze powiedziawszy, to jestem z jednej strony zła na Ronnie i to jak cholera, a z drugiej rozumiem, że chciała chronić Harry'ego. Z tego co widzę, to chyba jej się udało, bo zakładam, że koleś, który się tam pojawił, to był właśnie Gregor. Szkoda mi Stylesa. Powiedział jej, że mu na niej zależy i ten pocałunek... *dhfsgsd* był niesamowity! Jejku, podziwiam Ronnie, że po czymś takim potrafi go ignorować. Na jej miejscu wskoczyłabym mu do łóżka, haha! Żart! ;o
No cóż, było pięknie, ale w końcu to co dobre, kiedyś się kończy. Nienawidzę Gregora, mogłabym go własnoręcznie udusić, albo urwać głowę, utopić w wodzie czy coś, byleby cierpiał tak jak Ronnie. Współczuję jej. Dziewczyna bardzo wiele przeszła w życiu i nadal nie ma spokoju. Musiała zrezygnować z miłości, aby nikomu nie stała się krzywda. Oczywiście, nikomu poza nią. Wydaje mi się, że Gregor nie będzie dla niej litościwy. Boję się o nią, ale wierzę, ze Styles ją odnajdzie i razem jakoś z tego wyjdą.
Uwielbiam twój styl pisania i wiele razy o tym wspominałam, ale naprawdę lubię czytać twoje opowiadania. Mają w sobie to coś, co zachęca do dalszego czytania i właściwie nigdy nie nudzi. Nawet, jeśli jest mało akcji, to i tak potrafisz zaciekawić.
Życzę ci weny i czasu, a tymczasem idę nadrabiać dalsze zaległości. ^^ Buzi! xx
U mnie rozdział 1;
disaster-fanfic.blogspot.com
xx
Aaa! jeszcze zapomniałam wspomnieć o tym, że zakochałam się w szablonie. Jest naprawdę niesamowity. Aż chce się czytać! Nagłówek jest miażdżący.
UsuńCudo! ;))
Olśniewający szablon robaczku! Naprawdę! Nie mogę się nadziwić jaki Ty masz talent zarówno pisarski jak i graficzny!
OdpowiedzUsuńOpiekuńczy Harry to najlepszy Harry. Wiem, że Veronica w tej chwili bardziej boi się o niego niż o siebie, bo na własne oczy widziała jak blisko śmierci się znajdował. Gregor to niebezpieczny typ i należałoby się go wreszcie pozbyć, nie sądzisz?
To jak Styles dba o dziewczynę, jak delikatny wobec niej jest od początku uświadomiło mi, że zależy mu na niej. Inaczej wcale by się nie przejmował jej stanem czy bezpieczeństwem.
Nareszcie doczekałam się ich pocałunku! Najbardziej zmysłowy, romantyczny i czuły pocałunek o jakim czytałam, przysięgam, ale odebrałam go tak dzięki Twojemu magicznemu opisowi!
Ona traktowała to jak pożegnanie, ale on nie zdawała sobie z tego sprawy. To smutne, że musiała wybierać pomiędzy swoim szczęściem a życiem Harry'ego i Zayna.
Zostawiła najbliższe sobie osoby, ale sama również powinna uważać.
Uwielbiam tą historię i nie mogę się doczekać rozwiązania zagadek dotyczących przeszłości Ronnie.
Zostawiam garnuszek weny dla Ciebie!
Całuję <3
@Gattino_1D
Kochana Tess!
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, że w swoim przepełnionym zajęciami grafiku znalazłaś czas by napisać ten rozdział. Nie jestem pewna, czy wytrzymałabym, gdybyś porzuciła jedno ze swoich dzieci. Harry w Tajemniczym Sercu jest kochany i przytulaśny, że śpię lepiej wiedząc, że chociaż w Twojej głowie jego osoba przyjmuje taką postać.
Jeśli dobrze pamiętasz to nie obyło się bez gróźb i zapowiedzi gwałtownych rękoczynów po tym jak zakończyłaś poprzedni rozdział. Przysięgam, że odetchnęłam z ulgą, wiedząc, że najbardziej poszkodowaną ofiarą tej strzelaniny był kapelusz. Nie żebym umniejszała jego ofiarę! Broń Boże! Uwielbiam te jego fedory i sama mam ich małą kolekcje. Ale już wolę by ucierpiał kapelusz niż głowa loczka. Chociaż, wiesz… Różnica niewielka, w sumie.
Och, wrócili do domu, trochę niezręcznej ciszy, absolutnie irytujące myśli głównej bohaterki o których później i… i co?
POCAŁUNEK!
OMG! Czy to naprawdę się wydażyło? Hallo, halloo! Prokuratura? Czy to tak można bez ostrzeżenia? Niewinna pokiereszowana uczuciowa bohaterka i tak hot steamy scena? Wiesz co t robi z moim móżdżkiem? Galaretka. GORZEJ! Budyń waniliowy. A że zazwyczaj jestem wykipiałym budyniem o smaku arbuzowym, to mamy dość spory przeskok w sytuacji i stanie duchowym. Ten pocałunek to tak duża i musiałam ze sobą walczyć by klaskać z uradowania w łapki, bo ta głupia Ronnie musiała wszystko zniszczyć. Czy ta dziewczyna musi być taka głupia? I nie, nie czuję się źle wściekając się na nią, bo ta dziewczyna podejmuje zbyt logiczne decyzje. I o co w ogóle chodzi z tym pierwiastkiem: „Poświecę się dla dobra ludzkości, patrzcie jaka jestem szlachena.” Wybacz, laska, ale zaciągnę Cię za nogę na mój kurs egoizmu. Pierwsze trzy lekcje gratis. U need it. SRLY
Ale Tess, powiedz mi serio. O co jej chodzi? Musi być taka dobra. W sensie, ok. istnieje drobna szansa, że na jej miejscu postąpiłabym podobnie. Ewolucja popierdoliła coś w naszych mózgach i z jakieś nieznanej mi przyczyny czujemy potrzebę ratowania tych, których kochamy. Ale poświęćmy minutę by docenić to jak bardzo poukładane było jej zycie do czasu, gdy po raz kolejny podjęła najgorszą decyzję w swoim życiu.
Ronnie ma ciepły kąt, zapas jarzyn i ryżu, które najwidoczniej ubóstwia, kuzyna, który o nią zadba, kochanego Harrego, który stanie w jej obronie i zapas herbaty by ukoić całe zło tego świata. CO JĄ PALNĘŁO DO GŁOWY BY UCIEKAĆ? Protestuję! Tupię nóżką. I już.
Ale jednocześnie, wiesz doskonale, że gdzieś tam po cichu doceniam Cię bardzo za zachowanie realizmu postaci, bo mało która baba siedziałaby spokojnie, gdy jej bliskim grozi niebezpieczeństwo. Mówiłam już. Ewolucja zboczyła z toru.
UsuńNo i końcówka. Skończę już wieszać psy na głównej bohaterce, bo moglibyśmy tak bez końca. Ale końcówka. KOŃCÓWKA!!!!!
No zabiłaś mnie nią. Ja wiem, że ten kolo to ktoś ważny z życia naszej panny Cooper. Te listy, cała ta enigmatyczna otoczka to nie może być tylko taka gra by zapełnić akapity. Szykujesz bombę by ją na nas zrzucić. Doskonale słyszę chrobot śrubokręta jak dokręcasz sprężynki. Oby tylko miała opóźniony zapłon, bo nie wiem czy moje serduszko zdoła to znieś.
Jestem zachwycona tym rozdziałem. Podobały mi się wątki, jeśli wyciąć szlachetne zachowanie Ronnie. Ale cóż – nie można dostawać wszystkiego tego czego się chce. ; (((
Całuję!
Nic dziwnego, że zarówno Harry, jak i Ronnie nie potrafili ze sobą normalnie rozmawiać tylko trwała wokół nich cisza. Po tym, co się wydarzyło każdy z nas byłby przerażony. Styles mógł umrzeć! Zamiast kapelusza mogła zostać postrzelona jego głowa. Na miejscu Ronnie sama zdecydowałabym się na ucieczkę. Byleby ochronić ludzi, których kocham. Przez to, że pojawiła się w życiu Harry'ego i Zayna sprowadziła na nich niebezpieczeństwo. Wiem, że to nie jej wina, iż Conrad wprowadził ją w życie Gregora, ale to nie ma znaczenia, niestety. Obawiam się tylko, że jej ucieczka wcale nie pomoże Harry'emu. Gregor pewnie wykorzysta go, by zwabić Ronnie z powrotem. W końcu znudziła mu się zabawa w kotka i myszkę.
OdpowiedzUsuńHarry ją pocałował... To było takie szczere, a zarazem tak bardzo bolesne. Potrafię wyobrazić sobie, co czuła wtedy Ronnie. W końcu wiedziała, że więcej nie zobaczy Stylesa. Wiedziała, że chłopak będzie jej szukał ze złamanym sercem, a mimo to nie potrafiła go od siebie odepchnąć. No bo jak odepchnąć kogoś, kogo się kocha? Nie da się.
W chwili, gdy Ronnie znalazła się w domku Kayli myślałam, że to kolejna pułapka Gregora. W końcu dziewczyna zostawiła liścik i ślad po niej zniknął. To bardzo dziwne biorąc pod uwagę fakt, że zwabiła tam naszą bohaterkę. Ba! Jakby tego było mało, Ronnie znalazła niezaadresowane liściki, które były do niej! W dodatku listy pisała jej mama, który poważnie zachorowała. Co musiała przeżyć Ronnie, czytając to wszystko... Właśnie dowiedziała się, że matka opuściła ją i umierała w samotności. Jaki to jest ogromny cios dla dziecka! Nie wiem, jak Ronnie sobie z tym wszystkim poradzi. Gdyby jej matka wiedziała, jaka rodzina ją wychowała i ile cierpienia przez nią otrzymała nie byłaby już taka pewna, że jej córka jest szczęśliwa. Szkoda tylko, że ta kobieta już nigdy się o tym nie dowie.
Kim jest mężczyzna z domku? "Nieznajomy", więc to nie Gregor... Istnieje prawdopodobieństwo, że Kayla go znała. Do tego dochodzą liściki od matki Ronnie... Czyżby to był jej biologiczny ojciec? Ugh, nie lubię jak kończysz w takich momentach xD.
Czekam z niecierpliwością na nowość i życzę weny, kochana <3.
Trochę mi zajęło zebranie się do tego komentarza. Może dlatego, że czytam to opowiadanie od prawie początku i nie wiem jak ująć w słowa to, co mam na myśli. Pamiętam, że czytałam jeszcze jeden Twój twór. O Zaynie Maliku i Maddie? Nie wiem, wiem że głównej bohaterce twarzy użyczała Nina Dobrev ;) Ale wracamy do Tajemniczego Serca... Zacznę może od stylu pisania, ponieważ go uwielbiam. Jest niebanalny, notabene lekki w odbiorze. Wszystko idzie zrozumieć, bo niektóre autorki taak udziwniają swoje teksty, że człowiek musiałby siedzieć ze słownikiem. Ale nie o to chodzi, prawda? Przynajmniej ja czytam ff dla rozrywki ;]
OdpowiedzUsuńOd razu spodobała mi się fabuła TS. Akcja z dwoma biednymi dziewczynami z ulicy, to takie oryginalne, cholibka, na Hagrida! Nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim czymś w opowiadaniu. Dziewczynami, dziewczyną i dziewczynką, bo Hope, której bardzo żałowałam, gdy umarła, dziewczyną nie była. Bardziej jednak było mi szkoda Ronnie. Ogółem Ronnie wzbudza we mnie jakieś takie mieszane emocje, którymi przewodzi rzecz jasna współczucie. Podziwiam ją, to pewne. Jest silna, nawet bardzo, a przy tym nie prymitywna. Dobrze, że z pomocą na czas przyszedł Zayn, tym samym Ronnie miała okazję poznać Harry'ego, z czego zrodził się piękny ship. Chłopak jest dla niej ogromnym wsparciem w tym całym zagmatwanym świecie, jednak tym samym sprowadził na siebie kwadrylion problemów. Oj, Gregor nie da mu spokoju. Nie wiem, czy Ronnie dobrze robi zostawiając go. Nie wiem, co wymyśli jeszcze ten sukinkot, aby zranić ich wszystkich. Po prostu mam pustkę w głowie i zastanawiam się, jak doczekam się świąt.
Ych, TS jest takie klimatyczne, przyjemnie się czyta nawet o nieprzyjemnościach postaci. Drażni mnie tylko to, że nie mam pomysłu co dalej. W tym rozdziale zdecydowanie najbardziej podobał mi się pocałunek, ale nie poczułam zaskoczenia. Wiedziałam, że prędzej, czy później to zrobią. RONNIE ON JEST MIŁOŚCIĄ TWOJEGO ŻYCIA, NIE ZOSTAWIAJ GO, KIJ Z TYM, ŻE GREGOR I JEGO LUDZIE ZABIJĄ WSZYSTKIIIIIICHHH! *wali w klawiaturę jak opętana i wydaje dziwne dźwięki*. Przepraszam, wczułam się.
Na koniec dowaliłaś mi jakiegoś nieznajomego, no super, poczekam, pewno, mhm. Ych, ja chcę wiedzieć co dalej i błagam, skończ to opowiadanie choćbyś miała wypruć z siebie ostatek sił. Prędzej Dementorzy dostaną po orderze uśmiechu niż rzucę twoją twórczość ;]
No okej, skończyłam. Przepraszam za dziwny humor, ale dziś skończyłam czytać ostatnią część Harry'ego Pottera, pomijając fakt, że po raz trzeci, więc jestem nabuzowana xd
Także serdecznie pozdrawiam, życzę weny i zapraszam do siebie na prolog :)
Sinner z http://jesienia-pisane.blogspot.com/
Wiesz, tak mi się spodobał ten Twój szablon, że aż postanowiłam przeczytać opowiadanie. Zrobiłam to w pół godziny i teraz nie wiem jak wytrzymam do kolejnego rozdziału. To jest po prostu fenomenalne. Masz tak fantastyczny styl pisania, że aż zwątpiłam w samą siebie, bo widzę, że jeszcze dużo mi brakuje. Zaczęłam moje pierwsze fanfiction i naprawdę chciałabym pisać tak jak ty. Opisy są pełne i cudowne przedstawione, bo mogę sobie wyobrażać wszystko co opisujesz bez najmniejszego problemu. Bohaterowie z kolei są tacy trójwymiarowi i każdy jest na swój sposób inny, chociaż cechy podobne też mają. Harry tutaj jest genialny i to jedno z moich ulubionych przedstawień tej postaci. W zasadzie muszę powiedzieć, że Ronnie czasami mnie irytowała, ale jakoś ostatnio bardzo ją polubiłam. Ten rozdział wyjątkowo mi się spodobał, więc na pewno wrócę tutaj po więcej. Już nie mogę się doczekać. :)
OdpowiedzUsuńhttp://sinister-fanfic.blogspot.com/
Witaj,
OdpowiedzUsuńcieszę się z tego poświątecznego wolnego, bo właśnie w takich chwilach mam wreszcie czas, żeby nadrabiać takie perełki, chociaż może nadrabiać źle brzmi, bo czytanie Tajemniczego Serca było naprawdę największą przyjemnością dnia dzisiejszego. Chociaż muszę się po cichu przyznać, że powinnam była trafić tu już dawno dawno temu, bo blog czekał spokojnie w zakładkach od przeszło miesiąca...
No nic, mam nadzieję, że wybaczysz jak obiecam być wierną czytelniczką od tego momentu. :)
Może zacznę tak. Uwielbiam dobrze napisane opowiadania, o które ostatnimi czasy jest naprawdę strasznie ciężko i za każdym razem, gdy znajdę perełkę wartą uwagi nie mogę powstrzymać się, by jej nie przeczytać i tak też stało się z Tajemniczym Sercem. Twój styl jest strasznie lekki, a jednocześnie niemal perfekcyjny, z idealnie dobranymi słowami, które wydają się pasować do siebie jak puzzle. Powiem nawet więcej, czytając te jedenaście rozdziałów nie znalazłam chyba ani jednego błędu, a to się naprawdę mocno, mocno chwali - widać, że starasz się dopracować każdy rozdział.
Nie potrafię wskazać pojedynczej rzeczy, która by mi się tu nie podobała. Fabuła - cud, miód i orzeszki. Bohaterowie - niebanalni. Styl - jak już wspomniałam, bajka. O szablonie się nie wypowiadam, bo ci go po prostu zazdroszczę.
No, ale wracając do samej fabuły. Może zacznę od małej Hope, bo to chyba dość ważny wątek. Nie mam pojęcia, czy Gregor faktycznie maczał palce w jej śmierci, ale jeśli tak, to powinien smażyć się w piekle w nieskończoność. Jak można krzywdzić dzieci?! Po drugie Eileen, jej niby matka, nie wierzę w jej głupie tłumaczenia, ani w jedno słowo, które wypłynęło z jej ust. Może i była pod wpływem Conrada, może i wpakował ją do zakładu psychiatrycznego, ale z drugiej strony mogła wymknąć się bardzo dawno. I niech nie mówi, że miała na względzie dobro dziewczynek, bo to gorzej niż żałosne.Opuścić swoją własną, małą córeczkę...
Jak tylko pojawia się w opowiadaniu, w kieszeni otwiera mi się nóż. Tyle.
Ronnie. Ronnie, co by o niej powiedzieć. Na początku myślałam, że jej nie polubię, że będzie troszkę banalna w swoim cierpieniu, ale gdy poznałam całą historię tej biednej dziewczyny nie mogłam nie zacząć jej współczuć, a gdy przeczytałam, że na dodatek ma w tym swój udział jej ojciec, miałam ochotę go zadusić. Śmierć matki, pijactwo ojca, sierociniec, nowa matka, sprzedanie Gregorowi, ucieczka, życie na ulicy, śmierć ukochanej siostry. To za dużo jak na głowę jednej nastolatki, dlatego podziwiam ją za tę niezłomność, że mimo wszystko stara się iść dalej przez życie. Czasami udaje jej się to lepiej, czasami gorzej, ale koniec końców, z pomocą nowych, cudownych przyjaciół, egzystuje. Trochę, mocno, bardzo przeraża mnie wciąż Gregor i tajemniczy D. Ten pierwszy już dawno powinien trafić do pokoiku bez okien, a drugi mam nadzieję, że w jakiś sposób pomoże. Nie wiem tylko, co myśleć o pomyśle zostawienie Harry'ego, bo z jednej strony wydaje się to jak najbardziej zrozumiałe i sensowne. W końcu mierzono do niego z broni, nikt nie chce czuć na sobie odpowiedzialności za czyjąś śmierć, zwłaszcza jak ta osoba jest dla nas cholernie ważna, a tak jest z pewnością w przypadku Ronnie i Harry'ego. Z drugiej zaś nie wiem, czy poradzą sobie bez siebie. To niewinne uczucie troski, jakie między nimi zakwitło przerodziło się w piękną miłość, bo chyba już mogę pełnoprawnie używać tego sformułowania, prawda? :)
A poza tym jest jeszcze Styles, który za nic nie pozwoli się wykluczyć z życia Ronnie.
A tak, właśnie, Harry. Ten chłopak poruszył mnie do cna! Jak można być tak cudownie, kochanym człowiekiem, Ronnie dostała od losu cudowny prezent. Aż jej zazdroszczę takiej historii. Bo skoro był w stanie poczuć się do odpowiedzialności i wziąć pod skrzydła osobę można powiedzieć całkowicie nieznajomą, bo fakt, że jest kuzynką Zayna nie jest jednocześnie zobowiązaniem, żeby być przy niej non stop, a mimo wszystko on właśnie to robił. Był przy niej zawsze, kiedy tego potrzebowała. Nieważna była Nessa, nieważny był nikt, liczyła się tylko Ronnie. Cud nie facet.
Cieszę się, że nie przedstawiłaś go w jasnych barwach, a nie jako tego złego i bezwzględnego, bo naprawdę zupełnie to do niego nie pasuje. a i tak wiele autorek się upiera, że jest inaczej. Nieważne, to moje zdanie, możesz się nie zgadzać. W każdym razie Harry jest aniołem i trzymam kciuki, aby przez przypadek nie ucierpiał podczas przejażdżki tym rollercoasterem, jakim w pewnym sensie jest życie Ronnie.
UsuńA co jeszcze odnośnie Zayna - niby nie jest postacią będącą stale na pierwszym planie, ale też dziękuję ci za niego tutaj, głównie za to, że nie jest złym, zbuntowanym Zaynem, że przedstawiłaś go niebanalnie (nie to, co ja :D) i że odnalazł tamtego dnia Ronnie i nie poddał się, gdy chciała odtrącić jego pomocną dłoń.
Podsumowując, dziękuję za Tajemnicze Serce, trzymam kciuki za twoją przyjaciółkę wenę i przyjaciela czas, żeby pozwolili ci napisać kolejny cudowny rozdział. A ja z tego miejsca pozdrawiam i może jeszcze dodam, że jeśli kiedyś miałabyś ochotę przeczytać coś mojego, serdecznie zapraszam cię na http://masz-w-sobie-swiatlo.blogspot.com/. Jest to mój pierwszy blog z opowiadaniem o 1D oczywiście, ale jako że nie jestem fanką, może zawierać sporo niedociągnięć, w każdym razie, staram się!
Ściskam,
@la_kaelie