W
pierwszej chwili przyszło mi do głowy, by go od siebie odepchnąć,
zawrócić i zamknąć się w mieszkaniu na cztery spusty. Rozum
podpowiadał mi, że to jedyne rozsądne rozwiązanie, dzięki
któremu uchronię Harry'ego przed niebezpieczeństwem. Wiedziałam,
że miał całkowitą rację i powinnam jak najszybciej zniknąć z
jego życia, bowiem przez cały czas wystawiałam go na pewną
śmierć. Niestety, pomimo wielu moich starań nie potrafiłam wyzbyć
się wrażenia, że to właśnie Harry dawał mi bezpieczeństwo,
którego potrzebowałam. Walczyłam z tym podczas jazdy autobusem na
stadion, podczas czekania na niego, a także teraz. To zapewnienie
było jednak silniejsze niż cokolwiek innego, a ja nie potrafiłam
się temu oprzeć.
Mimowolnie
podniosłam swoje ręce, delikatnie obejmując plecy chłopaka. Nie
chciałam, by ta chwila kiedykolwiek minęła, nie chciałam
rozmawiać ani słuchać. Potrzebowałam trwać w ciszy u boku kogoś
takiego jak on. Pomimo tego, że naprawdę mu zaufałam, bałam się
opowiedzieć o spotkaniu z Gregorem. Byłam przerażona tym, w jaki
sposób Styles mógł zareagować. Z drugiej zaś strony, nie
sądziłam, że będę w stanie wymyślić inną historię na
poczekaniu. Zresztą, dobrze wiedziałam, że Harry i tak nie
połknąłby haczyka. W zdaniu „Wrócił po mnie.” znalazło się
już wszystko, co pozwalało na dobrą interpretację. Okłamywanie
kogoś, kto naprawdę zaczął się mną interesować nie było w
porządku. Zawsze jednak istniało ryzyko, że Styles będzie chciał
wziąć sprawy w swoje ręce, a przecież za dosłownie parę minut
miał rozpocząć się koncert. Nie mogłam pozwolić, by tysiące
fanek nie zobaczyło swojego idola z mojego powodu. Musiał wyjść
na scenę i zrobić to, co kochał najbardziej.
Czułam
coraz bardziej nasilający się ból głowy i wciąż nie potrafiłam
odpędzić się od miliona myśli. Czas płynął nieubłaganie, a my
nie mogliśmy stać tak w nieskończoność. Dyskretnie nabrałam
dużo powietrza do ust, odsuwając się od Harry'ego. Dopiero wtedy
ciężko westchnęłam i zaczęłam bawić się swoimi palcami.
Zupełnie nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć. Wpatrywał się
we mnie z zatroskaną miną, ignorując wszystkich, którzy krzątali
się za kulisami i dopinali pewne sprawy na ostatni guzik tuż przed
występem. Od razu poczułam, jak moje policzki powoli nabierały
rumieńców, w takich sytuacjach zawsze się to zdarzało. Brunet
uśmiechnął się lekko, dostrzegając moje zakłopotanie, lecz
chwilę później przybrał już poważniejszy wyraz twarzy,
zbliżając się do mnie.
- To
Gregor, prawda? - zapytał, choć doskonale znał odpowiedź na to
pytanie. - Co ci zrobił?
- Nic
– rzuciłam od razu, spuszczając wzrok. - To znaczy...
Rozmawialiśmy. Zastraszał mnie, groził.
- Nie
powiem, że to dobrze, ale... - zawahał się, a ja momentalnie znów
na niego spojrzałam. Jego oczy w końcu zaczęły błyszczeć. -
Naprawdę ulżyło mi, że nic ci nie jest. Byłaś taka
roztrzęsiona, a kiedy powiedziała, że chodzi o niego... Boże,
myślałem, że...
Nie
pozwoliłam mu dokończyć. Jednym gestem dłoni poprosiłam, by nic
więcej nie mówił. Nie chciałam tego usłyszeć. Nie chciałam
znów przypominać sobie strachu, który wtedy mi towarzyszył. Byłam
niemalże pewna, że Gregor nie przepuści takiej okazji i po prostu
mnie wykorzysta. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca i nie
chciałam nawet dopuszczać do siebie tej myśli. To było zbyt
wiele. Zdawałam sobie jednak sprawę z tego, że słowa mężczyzny
powinnam traktować bardzo poważnie, gdyż nigdy nie rzucał ich na
wiatr. Zawsze dotrzymywał obietnic.
-
Harry! - krępującą ciszę przerwało niespodziewanie nawoływanie
chłopaka w blond włosach. Kojarzyłam go z porozwieszanych
praktycznie po całym mieście reklam, ale nie potrafiłam
przypasować do niego konkretnego imienia. Nigdy tak naprawdę nie
interesowałam się zespołem Zayna, może przez wzgląd na stosunki,
jakie wtedy między nami panowały. - Gdzie ty się podziewasz? Za
dwie minuty wchodzimy na scenę, przygotuj się.
Blondyn
rzucił w moją stronę przepraszające spojrzenie, po czym odwrócił
się i odszedł. Odruchowo uniosłam głowę w kierunku zegara i
rzeczywiście – już za chwilę chłopcy mieli zacząć swój
koncert. Westchnęłam, mając nadzieję, że zrobiłam to
wystarczająco cicho. Nie miałam pojęcia, co będę robić, gdy
zostanę tutaj sama. Znajdowałam się w bezpiecznym miejscu pełnym
ochroniarzy, ale mimo to, nie byłam do końca przekonana, czy
powinnam tutaj przebywać i czekać na zakończenie show. Harry
odwrócił się po chwili w tę samą stronę, gdzie udał się jego
przyjaciel, postawił kilka kroków naprzód, ale w pewnym momencie
zatrzymał się, znów na mnie spoglądając.
-
Zostań – powiedział, prawie szepcząc, a ja z całych sił
starałam się powstrzymać cisnące się do moich oczu łzy.
Kiwnęłam
jedynie głową w akcie zgody, na co Styles tylko czekał. Zaraz po
tym, czym prędzej pognał w kierunku wejścia na scenę, a
kilkadziesiąt sekund później rozbrzmiały dźwięki pierwszej
piosenki. Stałam przez chwilę w jednym miejscu i próbowałam choć
trochę uspokoić wciąż szalejące myśli. Zgodziłam się poczekać
na Harry'ego, choć tak naprawdę nie wiedziałam, co takiego mnie
podkusiło. Może to, że bałam się wracać sama do pustego
mieszkania? Może to, że liczyłam na odprowadzenie i krótką
rozmowę z Zaynem? A może to, że po prostu zależało mi na tym, by
Harry był spokojny podczas koncertu? Wszystkie te opcje wydawały
się bardzo prawdopodobne, ale czułam, że nie o to chodziło.
Zostałam, bo on mnie o to poprosił.
Nie
byłam w stanie usiedzieć całego koncertu w jednym miejscu, nie
mając żadnego zajęcia. Zdziwiłam się, że tak naprawdę nikt nie
zwracał na mnie uwagi, ale wbrew pozorom otaczała mnie spora część
ochroniarzy. Styliści i makijażyści krzątali się gdzieś bliżej
sceny, a kiedy akurat mieli wolne ręce, rozmawiali między sobą,
zapominając o całym Bożym świecie. Co jakiś czas pojawiał się
również mężczyzna z ekipy, wiozący butelki z wodą dla
chłopaków. Poza tym, nikt nie wchodził ani nikt nie wychodził.
Czułam, jak moje powieki stawały się coraz bardziej ociężałe.
Byłam wykończona, ale nie mogłam przecież tutaj zasnąć i nie
chodziło wcale o to, że przeszkadzała mi głośna muzyka, śpiew
czy piski fanek.
Podniosłam
się z miejsca, powiadamiając ochroniarza, który stał najbliżej
wyjścia o krótkim spacerze. Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie,
zapewniając, że będzie czekał na mój powrót. Z grzeczności
podziękowałam, zastanawiając się, czy wszyscy z otoczenia One
Direction byli tak bardzo uprzejmi. Przecisnęłam się przez
rusztowania, w końcu wychodząc na zewnątrz. Odetchnęłam z ulgą,
czując świeże powietrze, które przeszyło całe moje ciało. Było
już dość chłodno, ale nawet to nie skłoniło mnie do powrotu.
Musiałam pobyć przez chwilę sama gdzieś, gdzie mogłam swobodnie
nabrać sił. Nie powinnam w ogóle ruszać się z miejsca, bowiem
prawdopodobnie znajdowałam się teraz na celowniku Gregora lub jego
ludzi. Nie łudziłam się, że tak nie było. Zedd miał mnóstwo
możliwości i mnóstwo kontaktów, którymi zawsze się posługiwał.
Kiedy tylko się na coś uparł, brnął do celu, nie zaważając na
konsekwencje swoich czynów. Tym razem to ja stałam się jego
zachcianką.
Odruchowo
obróciłam się za siebie, kontrolując sytuację. Nie dostrzegłam
nikogo podejrzanego, a mimo to na mojej skórze pojawiła się gęsia
skórka. Miałam na sobie jedynie cienką bluzkę z długim rękawem,
co w tych warunkach nie wystarczyło. Ponadto, zaczął padać
deszcz, który w niczym mi nie przeszkadzał. Jednak kiedy usłyszałam
gdzieś w oddali potężny huk, postanowiłam wrócić za kulisy. Nie
wiedziałam dokładnie, ile minęło czasu, ale na dworze zrobiło
się zdecydowanie ciemniej i zimniej. Otuliłam się własnymi
ramionami, starając się odtworzyć poprzednią drogę. Na zewnątrz
również znajdowało się sporo ochrony, więc im byłam bliżej
stadionu, tym moje serce wybijało spokojniejszy rytm. Zadziwiało
mnie to, z jaką łatwością Gregor panował nad moim życiem, choć
tak naprawdę nic spektakularnego się nie działo. I właśnie w tym
tkwiła największa tajemnica. Takim ludziom wystarczyło tylko tyle,
by odpowiednio osaczyć swoją ofiarę i zaatakować w najbardziej
niespodziewanym momencie. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym,
usiłując wyrzucić z siebie te wszystkie lęki i obawy. Im dłużej
się nad tym zastanawiałam, tym trudniej przychodziło mi normalne
funkcjonowanie.
Pospiesznie
weszłam znów na tyły stadionu, kierując się za kulisy. Minęłam
tego samego ochroniarza, który tym razem posłał mi jedynie
pokrzepiający uśmiech, przypatrując się mojej osobie. Musiałam
wyglądać naprawdę bardzo niekorzystnie. Dopiero teraz zdałam
sobie sprawę, że przemokłam do suchej nitki. Dlaczego wcześniej
nie zwróciłam na to uwagi? Westchnęłam ciężko, skręcając w
lewą stronę, gdzie dostrzegłam cały zespół, kilku innych ludzi
z ekipy, a także Vanessę, która stała blisko Harry'ego. Nie
wiedzieć czemu, od razu poczułam się jeszcze gorzej, bowiem
mimowolnie przypomniałam sobie dzisiejszą rozmowę z blondynką, o
której Styles nie miał najprawdopodobniej bladego pojęcia. Kiedy
tylko pojawiłam się w środku, wszystkie spojrzenia zwróciły się
w moją stronę, ale prawdę mówiąc interesował mnie tylko jeden z
nich. Brunet czym prędzej do mnie podszedł, zupełnie ignorując
wrogie spojrzenie swojej dziewczyny. Moje serce znów zaczęło
wybijać nienaturalny rytm.
-
Ronnie, gdzie ty byłaś? - zapytał natychmiast, przyglądając mi
się dokładnie. Zrobiło mi się go żal, a samą siebie porządnie
skarciłam w myślach za to, że zachciało mi się wieczornych
spacerów. - Masz pojęcie, jak bardzo się o ciebie martwiłem? Jak
wszyscy się martwiliśmy? Spanikowałem, kiedy nie zobaczyłem cię
za kulisami. Chciałem nawet wezwać policję! Myślałem, że...
-
Harry – przerwałam mu, obawiając się tego, co przed chwilą
mogło paść z jego ust. Całemu zdarzeniu przypatrywały się obce
dla mnie osoby, z którymi niekoniecznie chciałam się dzielić
swoimi przeżyciami. - Przepraszam, byłam tylko się przejść. Nie
potrafiłam wysiedzieć na miejscu, nudziłam się. Nic mi nie jest.
-
Pierwszy raz słyszę, żeby ktoś nudził się na naszym koncercie –
odezwał się ten sam blondyn, który pojawił się tutaj przed
występem. Doskonale wiedział, jak rozluźnić atmosferę, bowiem
kilka sekund później chłopcy serdecznie się zaśmiali. Styles
uśmiechnął się do mnie, kręcąc głową. - Niall Horan, miło
cię poznać.
Wyciągnął
w moim kierunku dłoń, którą uścisnęłam i również się
przedstawiłam. Pozostali członkowie zespołu okazali się bardzo
mili i teraz mogłam śmiać się ze swojej obawy przed spotkaniem
ich. Swoją pozytywną energią sprawili, że w końcu poczułam się
lepiej, a niezrozumiałe żarty Nialla były najlepszą rozrywką,
jaką mogłam sobie zapewnić tego wieczoru. Ciągle czułam gdzieś
w pobliżu wzrok Harry'ego, ale umiejętnie starałam się nie
zwracać na niego uwagi. Wyglądało na to, że koniecznie chciał
porozmawiać ze mną na osobności, ale nie mogłam mu pomóc. Była
tutaj Vanessa, która gdyby tylko mogła, zabiłaby mnie swoim jednym
spojrzeniem. Nie odstępowała bruneta na krok i ciągle poprawiała
mu koszulę, chociaż ta leżała idealnie. Liam wypytywał o moje
zainteresowania, rodzinę, stosunki z Zaynem i osobiście cieszyłam
się, że chcieli o mnie wiedzieć tak wiele rzeczy. Niestety, komuś
ewidentnie się to nie spodobało i gdyby nie to, że naprawdę
ogarnęło mnie potworne zmęczenie, rzuciłabym się na tę
blondynkę, która uważała się za najważniejszą.
-
Wystarczy – powiedziała stanowczo, zawracając się głównie w
stronę Louisa, który przymierzał się do zadania mi kolejnego
pytania. - Kim ona jest, by interesowało nas to, co lubi?
-
Ness, to moja kuzynka, więc bądź miła – poprosił Malik, stając
od razu w mojej obronie. - To nie wymaga zbyt dużo wysiłku.
-
Gość specjalny? - prychnęła głośno, ignorując całkowicie
słowa Zayna, po czym jeszcze raz spojrzała na wciąż przypiętą
plakietkę do mojej bluzki. - Jesteś nikim i już mówiłam ci,
żebyś zostawiła mojego chłopaka w spokoju. W jakim języku mam do
ciebie mówić, żebyś zrozumiała? Nie potrafiłaś dobrze
upilnować nawet siostry, która teraz leży na tym przeklętym
cmentarzu.
-
Uspokój się, Ness! - Harry podniósł głos, pod wpływem czego
cała zadrżałam. - Musimy porozmawiać. Zayn, zabierzcie ją stąd
i poczekajcie na mnie, zaraz wrócę.
Jego
słowa odbijały się w mojej głowie niezrozumiałym echem. Kuzyn
objął mnie delikatnie w pasie, prowadząc tam, gdzie polecił mu
Styles. Usiadłam na jednym z krzeseł, opierając się tyłem o
ścianę. Vanessa sprawiła, że nagle cała moja złość zamieniła
się we wciąż rosnącą rozpacz z powodu bezpowrotnej utraty Hope.
Blondynka nie miała żadnego prawa do tego, by mnie osądzać. Nie
wiedziała zupełnie nic o naszej sytuacji i o tym, co wtedy się
wydarzyło. Głos z innej strony podpowiadał mi jednak, że
dziewczyna miała rację i powinnam przywyknąć do myśli, że to ja
byłam odpowiedzialna za śmierć siostry. Ale mimo wszystko, Vanessa
wykorzystała tę informację tylko po to, ażeby uzyskać nade mną
przewagę. Udało się.
Zamknęłam
zmęczone powieki, usiłując zatrzymać zbierające się w kącikach
łzy. Nie było to odpowiednie miejsce ani czas na okazywanie
słabości. Musiałam uzbroić się w cierpliwość i poczekać, aż
w końcu ktoś zaprowadzi mnie do mieszkania. Marzyłam jedynie o
gorącym prysznicu i swoim ciepłym łóżku. W pewnym momencie
zdałam sobie sprawę, że tuż za ścianą Harry rozmawiał z
Vanessą. Choć naprawdę nie chciałam być świadkiem ich kolejnej
kłótni przeze mnie, siłą rzeczy wszystko słyszałam.
- O
co ci chodzi, Harry? - zapytała dziewczyna z nutką pretensji w
głosie, jakby to on zrobił coś złego. - Dlaczego cały czas
widuję tę bezdomną obok ciebie? Widziałeś dzisiejszą gazetę?
Ona źle wpływa na Twój wizerunek, na nasz wspólny.
- Nie
obchodzi mnie to – Harry powiedział to tak pewny siebie, że przez
chwilę zastanowiłam się, czy aby na pewno mówił prawdę. Te
wszystkie plotki musiały go przecież w jakiś sposób dotykać. -
Wiesz dobrze, w jakiej sytuacji jest Ronnie, więc, do cholery,
następnym razem pomyśl lub wytrzeźwiej, zanim coś powiesz. Nie
chcę widzieć cię w takim stanie na moich koncertach. Nie pomagasz.
- Nie
powinieneś się z nią zadawać, to źle na ciebie wpływa.
-
Jesteś ostatnią osobą, która ma prawo mówić mi, z kim mam się
widywać – syknął Styles wyraźnie rozzłoszczony. Podejrzewałam,
do czego zmierzał. - Nie pamiętasz już akcji w klubie? Przypomnę
ci, że utrzymujesz bliskie kontakty z ludźmi, którzy wykorzystują
seksualnie dziewczyny i prawdopodobnie mają coś wspólnego ze
śmiercią Hope. Kiedy tak bardzo się zmieniłaś? Obudź się.
Po
tych słowach nastała cisza, która nie wiedzieć czemu, stała się
również krępująca dla mnie samej. Odnosiłam wrażenie, że Harry
bardzo długo nosił to w sobie, czekając na odpowiedni moment, aby
dziewczyna poznała jego opinię. Wciąż nie potrafiłam zrozumieć,
z jakiego powodu Vanessa zadała się z tymi ludźmi i co miała z
nimi wspólnego. Nie było wątpliwości, że Styles na to nie
zasłużył. Najwyraźniej Vanessa nie mogła znaleźć żadnego
sensownego wytłumaczenia, gdyż w dalszym ciągu milczała. Miałam
ochotę zabrać stamtąd bruneta, byleby tylko nie musiał patrzeć
na kogoś, kto tak bardzo go rozczarował.
-
Vanesso, wiesz, że nie lubię tego robić, ale chyba nie dajesz mi
wyboru – nagle odezwał się Harry, przybierając nieco
spokojniejszy ton głosu. - Nie zamierzam tolerować twojej przyjaźni
z Gregorem i spółką. Proszę cię o to, byś urwała z nimi
kontakt na dobre.
- Nie
mogę, Harry. Nie mogę.
- Nie
możesz? - powtórzył zawiedziony chłopak, a ja poczułam, jak
serce łamało mi się na pół. Bałam się dalszej części ich
rozmowy. - A ja nie mogę być w związku z kimś, kto akceptuje
wykorzystywanie niewinnych dziewczyn. Nie mogę być z osobą, która
notorycznie mnie okłamuje. Aż wreszcie, nie mogę być z kimś, kto
nie potrafi współczuć. Przykro mi, naprawdę jest mi przykro.
-
Harry...
Znów
nastała cisza. Nie potrafiłam zorientować się, co działo się
teraz tuż za ścianą. Może Harry przytulał ją po raz ostatni,
może całowali się na pożegnanie, a może tylko obserwowali się w
milczeniu? Spodziewałam się awantury ze strony Vanessy, krzyków i
błagań, ale nic takiego nie miało miejsca. Skoro blondynka nie
próbowała nawet walczyć o swoje, oznaczało to, że Harry miał
rację. Nie pałałam do niej sympatią, ale pomimo tego, co
powiedziała, zrobiło mi się jej po prostu szkoda. Nie śledziłam
życia prywatnego żadnej gwiazdy, ale ich związek wydawał się co
najmniej kilkuletni. Doskonale wiedziałam, że Vanessa nie była mu
wcale obojętna, choć kochała go w bardzo specyficzny sposób.
Poczułam
nagle czyjąś silną dłoń na mojej talii i tuż pod kolanami.
Wciąż miałam zamknięte oczy, dlatego dyskretnie wciągnęłam
dużą ilość powietrza. Zapach tych perfum poznałabym nawet w
środku nocy – tyle razy miałam już okazję przytulać się do
bruneta, że nauczyłam się tego na pamięć. Chciałam objąć go z
własnej woli, ale mimo wszystko dalej udawałam, że byłam
pogrążona w głębokim śnie. Nie miałam zamiaru prowadzić
rozmowy na żaden temat, a doskonale wiedziałam, że Harry mógłby
od razu zasypać mnie pytaniami, których szczerze nie znosiłam.
Wyglądało na to, że chwilę później znajdowaliśmy się już w
samochodzie. Styles usadowił mnie ostrożnie na swoich kolanach, po
czym zamilkł na dobre. Panująca wokoło cisza w ogóle mi nie
przeszkadzała. Mogłam spokojnie wsłuchać się w nierównomierne
uderzenia serca mojego towarzysza. Mogłam do woli napawać się
zapachem jego drogich perfum, a przede wszystkim samą obecnością.
Po
jakimś czasie samochód w końcu się zatrzymał, a Harry znów
wziął mnie na ręce. Dziwiłam się, z jaką łatwością w miarę
szybko pokonał tak dużą ilość schodów na klatce. Cicho
przekręcił zamek w drzwiach i od razu położył mnie na kanapie w
salonie. Szepcząc mi do ucha, polecił, bym zrobiła sobie porządną
kąpiel i poświęciła trochę czasu samej sobie. Nie byłam pewna,
czy chłopak zorientował się, że w ogóle nie spałam, ale nie
miało to teraz żadnego znaczenia. Nie mogłam zrezygnować z tych
dwóch przyjemności, a poza tym, musiałam się jakoś odświeżyć
po całym dniu. Otworzyłam więc powieki, mrużąc jeszcze przez
chwilę oczy. Chłopak stał do mnie tyłem, mając zamiar właśnie
udać się gdzieś indziej.
-
Harry? - zawołałam za nim słabym głosem, ale doskonale mnie
usłyszał. Natychmiast się odwrócił, zbliżając się. Spojrzał
na mnie z zaciekawieniem, uśmiechając się lekko. - Dlaczego tak
się o mnie troszczysz?
Nie
odpowiedział od razu. Jego blady uśmiech teraz rozpromienił się
do granic możliwości, a ja nie wiedziałam, co chodziło mu po
głowie. Był tak blisko mnie, że dokładnie mogłam zauważyć, jak
napinał mięśnie, gdy po raz kolejny tego dnia patrzył mi prosto w
oczy. Przestałam nawet zwracać uwagę na wypieki na mojej twarzy,
które z pewnością już się pojawiły.
- Bo
jesteś dla mnie ważna.
Harry
przysunął się jeszcze bliżej i opuszkami palców bardzo subtelnie
i delikatnie przejechał po moim policzku. Poczułam przeszywający
mnie po całym ciele dreszcz, który zdecydowanie zaliczał się do
tych przyjemnych. Później wszystko potoczyło się bardzo szybko.
Niespodziewanie mój wzrok pognał w kierunku parapetu, na którym
znajdowała się zwykła biała kartka papieru, a na niej widniało
moje imię, napisane wielkimi literami. Harry poszedł w moje ślady,
czekając, aż sama zobaczę, co się za tym kryło.
Ronnie,
Ryzykuję
wiele, zostawiając tę notatkę, ale zbieram się do tego już
bardzo długo. Teraz mnie na to stać. Nie możesz nikomu ufać,
wciąż Cię obserwują. Conrad nie jest człowiekiem, za jakiego go
masz. Conrad nie jest Twoim prawdziwym ojcem. Kiedy będę wolny,
wszystko ci wyjaśnię. Obiecuję. Uważaj na siebie.
D.
*~*
OD AUTORKI: Jest dokładnie 2:25, a ja wstawiam dla Was ten rozdział. Nie chciałam zostawiać tego do rana, bo wiem, że po prostu znalazłoby się milion innych spraw i nie dokończyłabym pisać. Przepraszam, że była taka przerwa. Wracam do pisania, wracam do blogowania. Kolejny rozdział pojawi się za miesiąc, gdzieś w połowie września. Trzymajcie się ciepło x
WoW. Zaczyna się robić coraz to ciekawiej muszę Ci powiedzieć, a ciekawość zżera mnie od środka. Conrad nie jest ojcem Ronnie? I kim jest ten tajemniczy D.? Harry zerwał z Vaness?! Łiiiiiiiii...ekhm no tak :D No, ale co ja na to, że się ciesze jak głupi do sera na to :D?
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział ;)
Pozdrawiam ;*
Ronnie dostaje tyle wsparcia od Harrego, że momentami jej naprawdę zazdroszczę takiego przyjaciela. Naprawdę chłopak ma bardzo dobre serce. Mimo tego, że miał koncert i na dobrą sprawę powinien się w jakimś stopniu do niego przygotować, on wolał wesprzeć dziewczynę i podejrzewam, że gdyby nie Niall to w ogóle zapomniałby, że ma wyjść i śpiewać.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się w Harrym to, że myśli rozsądnie. Vanessa bezpodstawnie oceniła i zraniła Ronnie… wiadomo – przemawiała nią zazdrość, jednak ewidentnie przesadziła wspominając o jej zmarłej siostrze. Nic dziwnego, że Harremu puściły nerwy i cieszę się, że w końcu wygarnął jej całą prawdę i pozbył się jej ze swojego życia. Może go kochała, a może i nie… w każdym razie jej zachowanie nie wskazywało na to, by traktowała go na tyle poważnie, jak powinno być w związku. Która normalna i zakochana dziewczyna postąpiłaby tak, jak ona wtedy w klubie? Brawo Harry! W końcu będziesz miał święty spokój!
Uważam, że Ronnie ma w sobie wiele odwagi. Ja, nawet jakbym nie wiadomo jak nudziła się na tym koncercie to i tak po takiej nieprzyjemnej sytuacji nie wyszłabym nawet na moment na zewnątrz w obawie, że może spotkać mnie kolejne niebezpieczeństwo. Całe szczęście sytuacja się nie powtórzyła i Ronnie – choć przemoknięta i wycieńczona, ale jednak wróciła z powrotem.
Myślę, że fajnie, że poznała cały zespół. Miała okazję by się odprężyć, poczuć się lepiej… Chłopaki musieli ją polubić skoro byli tak bardzo zainteresowani jej osobą. A Vanesska mogła sobie pozazdrościć. :b Och, jak dobrze, że Harry ją zostawił!
Rozczulił mnie moment, gdy Harry wyznał dziewczynie, że jest dla niego ważna. To naprawdę miłe, szczególnie, że ona przez większość czasu z pewnością czuła się samotnie, a jedyne emocje, jakie mogła posiadać to te niezbyt przyjemne… ciągłe cierpienie...
Myślę, że po między nimi powstanie coś więcej niż przyjaźń. Mam taką nadzieję. I Ronnie nie powinna aż tak zamartwiać się o to, że wprowadza go w niebezpieczeństwo. Myślę, że on sam wie w co się pakuje i najwyraźniej nie zamierza nic zmieniać. Chce pomóc dziewczynie i to jest w nim naprawdę wspaniałe.
Zastanawia mnie też fakt, kim jest "D". W każdym razie ta tajemnicza osoba dostarczyła Ronnie nowych informacji... kolejnych szokujących. Jakby już mało miała przeżyć w swoim życiu.
Ok, zmykam już. Rozdział świetny. Cieszę się, że w końcu się pojawił, tyle na niego czekałam. :)
http://nothing-happens-by-chance-flyaway.blogspot.com/
miłego dnia. :)
Nawet nie wiesz, co ze mną wyprawiasz, jeśli chodzi o to opowiadanie ;___; Zdecydowanie za dużo feelsów, nie wiem, jak moje serce dalej to zniesie. Ale no kocham TS, nic na to nie poradzę <3
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię, że Veronica w pierwszym odruchu chciała wyrwać się Harry'emu i uciec, może nawet udając, że nic się nie stało. Niestety zabrnęła już za daleko - zadała sobie trud, żeby przyjechać aż na sam koncert, poza tym to jedno krótkie zdanie, które rzuciła w kierunku Stylesa i tak udzieliło mu sporo informacji. Niemniej sama się obawiam o bezpieczeństwo chłopaka, w końcu Gregor jest nieobliczalny. Jestem na sto procent pewna, że on lub jego ludzie śledzili Ronnie w drodze na stadion. Nawet, jeżeli nie zwrócą uwagę na jej szczególną więź z Harrym, to dojdą do wniosku, że przyjechała do kuzyna, co automatycznie oznacza zagrożenie dla Zayna. To jeden wielki impas, bo jednocześnie nie da się winić dziewczynę za to, jak postąpiła. Kto w takiej sytuacji pojechałby do pustego mieszkania? Nic dziwnego, że pognała tam, gdzie znajdowali się bliscy jej ludzie.
Szczerze mówiąc ja też jeszcze z trudem ogarniam, że Gregor rzucił "tylko" kilka kolejnych gróźb, a później sobie odszedł. Dobra, to również nie było przyjemne, jednak po takim bydlaku można się było spodziewać absolutnie wszystkiego. Nic dziwnego, że Harry był taki przerażony, gdy Veronica do niego podeszła. Jego troska o dziewczynę jest urocza, tak, zwracam na to uwagę mimo grozy całej sytuacji. I jeszcze poprosił ją, żeby została na czas koncertu! Mnie nie musiałby prosić dwa razy, nie tylko dlatego, że trudno mu się oprzeć, po prostu nie byłabym w stanie wracać sama do domu, skoro w każdym zaułku mogą czaić się poplecznicy Gregora. Dlatego nieźle się wystraszyłam, kiedy Ronnie, znużona i z chaosem w głowie, postanowiła wyjść na zewnątrz. Byłam jak: "kobieto, coś Ci się może stać, poza tym Harry chyba o coś Cię prosił!". Nie wiem, jak ona była w stanie wyjść ze stadionu, wieczorem, jeszcze w deszczu, który dodatkowo ograniczał widoczność. Jestem przekonana, że gdyby poprosiła któregoś z ochroniarzy, mógłby jej dyskretnie potowarzyszyć, nie przeszkadzając w samotności, dlatego wielka szkoda, że ona sama o tym nie myślała. Wcale się nie zdziwiłam, kiedy po powrocie zastała Stylesa w tak rozgorączkowanym stanie. Co też miał sobie pomyśleć? Śpiewał na swoim koncercie przekonany, że Ronnie jest kilkanaście metrów od niego, bezpieczna, a kiedy wrócił, wcale jej nie było. Gdy tylko wspomniałaś, że z chłopakami jest również Vanessa, to aż się zjeżyłam. Mam koszmarną alergię na jej osobę i wątpię, żeby kiedykolwiek coś miało się zmienić w tym temacie. Zamiast cieszyć się, że Veronica została miło przyjęta przez pozostałych członkow zespołu, tylko czekałam, aż Ness rzuci jakimś złośliwym komentarzem, ogarnięta kolejną falą zazdrości, w końcu to była tylko kwestia czasu. Okazuje się, że nawet ktoś tak płytki i bezduszny potrafi mnie zaskoczyć, nieprzyjemnie oczywiście. Nie mogę uwierzyć, że Vanessa odważyła się na tę uwagę o śmierci Hope, to już był naprawdę cios poniżej pas. Okej, rozumiem, nie podobał jej się stosunek Harry'ego do "przybłędy" (co też jest śmieszne, bo do idiotki kompletnie nie dociera, że to kuzynka Zayna) ani zainteresowanie pozostałych, jednak wzmianka o tym była okropna nawet jak na nią. Jak Hazz mógł się w ogóle związać z kimś tak pozbawionym empatii? Domyślam się, że w jego wyłącznym towarzystwie blondynka zamienia się w uosobienie doskonałości, ale czy Styles mało razy się przekonał, kto tak naprawdę z nim sypia? Nie dość, że jest chamska i bezlitosna dla innych, to jeszcze zadaje się z podejrzanymi typami. Aż się we mnie zagotowało, kiedy ten poprosił ją o zerwanie kontaktów z Gregorem. Halo, chłopie, zamiast ją o cokolwiek prosić, po prostu kopnij ją w dupę! - mniej więcej tak wyglądały moje myśli.
Co prawda nieco mnie zaniepokoiło to jej "nie mogę", które świadczyło o nieco zbyt bliskich stosunkach z tymi ludźmi, jednak może jestem okrutna, ale autentycznie się ucieszyłam, gdy Harry z nią zerwał. Ile można tolerować takie zachowanie od rzekomo ukochanej osoby? Domyślam się, że są ze sobą długo i dotąd było im razem dobrze, jednak wszystko ma swoje granice, nie da się bez końca czegoś wybaczać.
UsuńStrasznie się cieszę, że Styles już dłużej nie czekał, tylko zabrał Veronicę do domu. Co jak co, ale na pewno tego potrzebowała; zresztą już sama bliskość chłopaka podziałała na nią kojąco. Przyznaję, że jak wyskoczyła z tym pytaniem, to sama znieruchomiałam w oczekiwaniu na odpowiedź. To logiczne, że Ronnie się zastanawia, dlaczego ktoś w zasadzie obcy tak bardzo się nią przejmuje, ja mogłam się oczywiście domyślać, co się za tym kryje, aczkolwiek czekałam, aż Harry zabierze głos samodzielnie. I nie zawiodłam się. "Bo jesteś dla mnie ważna". Jeszcze pogłaskał ją po policzku *____* Umarłam. Totalnie. Tak bardzo go uwielbiam w Twoim opowiadaniu, jest jak spełnienie marzeń o idealnym facecie. Życzę nam obu, żebyśmy kiedyś takich poznały.
Końcówka porażająca, jak zwykle, jeśli chodzi o Ciebie XD Kim jest ten cały D.? Z charakteru liścika wynika, że to ktoś doskonale znany samej Ronnie, więc prawdopodobnie odpowiedź na to znajdziemy już w następnym rozdziale. Treść wiadomości również była szokująca, mam wrażenie, że to tylko zapowiedź kolejnego ciosu wymierzonego głównej bohaterce. Zupełnie tak, jakby ta dziewczyna jeszcze nie dość przeżyła w swoim młodym życiu...
Rozdział jest cudowny. Koszmarnie tęskniłam za tym opowiadaniem, dlatego cieszyłam się widząc, jak pracujesz nad odcinkiem. Teraz równie niecierpliwie będę wyczekiwała ciągu dalszego. Mam nadzieję, że wena Ci dopisze <333
Witaj robaczku <3 !
OdpowiedzUsuńNiezmiernie się cieszę, że do nas wróciłaś. Czytając ten rozdział coraz bardziej sobie uświadamiałam jak tęskniłam za tą historią.
Veronica niesamowicie mi imponuje, wiesz? Pomimo stanu w jakim obecnie się znajduje ani razu nie pomyślała, że jej życie jest bez sensu. Była niesamowicie samotna i przerażona, a teraz ma Zayna i Harry'ego. Ostatnia scena poprzedniego odcinka rozczuliła mnie, bo wyobraziłam sobie siebie w jego ramionach. Bohaterka musiała się poczuć przez te kilka sekund bezpiecznie jak nigdy dotąd.
Rozumiem jej rozterki i obawy o życie chłopaka. To naturalne, że nie chce się przyczynić do jego krzywdy, ale wszyscy wiemy o tym, że sama sobie nie poradzi. Gregor jej nie odpuści i na każdym kroku przypomina jej, że się od niego nie uwolni. Nie będzie mogła spokojnie żyć dopóki się nie upora ze swoimi problemami.
Postępowanie Styles'a wobec Ronnie jest takie urocze *_*. Na kilometr widać, że stała się dla niego ważna i zrobi wszystko by jej pomóc. To, że stanął w jej obronie, gdy JEGO WŁASNA dziewczyna ją zaatakowała świadczy o tym aż nadto. Swoją drogą Vanessa i tak na własne życzenie wpakowała się w niezłe gówno, z którego, jak sama twierdzi, nie może się wydostać. Dobrze wie z jakimi typami się zadaje i zna cenę ich opuszczenia. Cieszę się, że Hazza w końcu się z nią rozmówił. Ten moment musiał w końcu nadejść. Teraz może się w pełni skupić na kimś, na kim naprawdę mu zależy.
Wzruszyłam się kiedy mówił Veronice, że jest dla niego ważna. To jak ją niósł do auta, potem do mieszkania... Ach to takie magiczne i opiekuńcze. Udowadnia jej, że może na niego liczyć. I chociaż się o nich boję, mam ogromną nadzieję, że uczucie, które się między nimi tli przetrwa wszystko, a oni wyjdą cało z tego kryminału.
Tajemniczy list zwiastuje lawinę kolejnych niebezpiecznych zdarzeń. Conrad nie jest jej ojcem? Niezłe zaskoczenie, tego w życiu bym się nie spodziewała. Kurcze wprowadzasz tutaj takie zamieszanie, że na miejscu głównej bohaterki wylądowałabym w wariatkowie.
W żadnym wypadku nie zawiodłaś mnie tym odcinkiem, wręcz przeciwnie - chcę więcej i więcej!
Przesyłam mnóstwo weny i całusów <3
No i najważniejsze, mogłabyś sprawić, że Vanessa zniknie? Tak bardzo wkurzyła mnie mieleniem ozorem bez sensu, że trzeba by było coś z nią zrobić? Może wysłać do piekła, co Ty na to? :D
UsuńBardzo spodobała mi się pierwsza scena Harry 'ego i Ronnie, to chyba ich najslodszy moment. Oczywiście nie licząc chwili, kiedy powiedział jej, że jej dla niego ważna! <3 Przysięgam, że momentalnie wstrzymalam oddech, haha:D Jednak nawiedzily mnie jakieś dziwne przeczucia,bo już myślałam, że ja pocałuje, a tego naprawdę bym nie chciała! Harry jest przecież dobrze ułożony XD i nie zrywa z dziewczyną, by chwilę później całować inną:D
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością czytałam fragment, kiedy zrywał z Vanessą:) Miałam jej serdecznie dość, tym razem przesadziła. Myślałam że wykaże się odrobiną taktu, jednak się przeliczyłam. Jak taki dobry Harry mógł z.nią być? Niepojęte po prostu. Cieszę się niezmiernie, że zakończył ten związek. Powinien juz dawno to zrobić. Jestem ciekawa, jakie powiązania ma.Vanessa z.Gregorem. Czy wie o Ronnie, czy serio jest taka naiwna? Mam tylko nadzieję, że nie ucierpi na tym Styles.
Przyznaję, że przy scenie, gdy Veronica opuściła stadion, obgryzlam paznokcie. A miałam je już takie długie! XD Nie przestanie mnie ona zadziwiać, ja bym w życiu nie wyszła. Na.jej miejscu usiadlabym jeszcze bliżej ochroniarza, haha:D Dziewczyna ewidentnie kusi los, aż denerwuje mnie jej zachowanie. Czasami jest strasznie nieodpowiedzialna i.. głupia, bo inaczej nazwać tego nie można.
Powracając do wątku Harry-Ronnie, ciekawi mnie to, czy Zayn albo któryś chłopak z zespołu zauważy, że brunet często kręci się koło Ronnie. Vanessa jest pusta ale zauważyła XD Niewątpliwie jest coś na rzeczy:D Poza tym nikt nie uwierzy w to,że jest tak bardzo wrażliwy, uczynny etc Mogłabym wymieniać i wymieniać synonimy 'dobrego' :D
Zaintrygował mnie list i tajemniczy/a D. Ciekawa jestem dalszej akcji w.tym opowiadaniu. Jest zupełnie inne od tych, które czytałam i chyba dlatego tak bardzo je lubię :D Do napisania! xx
@beziimienna
Jaka ta Vanessa jest wkurzająca! No ja wiem, dziewczę wiele przeszło (tak mi się zdaje), ale tym bardziej powinna rozumieć realia brutalnego życia. Uważa, że Hope umarła przez Ronnie? Ciekawa jestem, jak ona, wielka paniusia, dałaby sobie radę na ulicy, bez jedzenia przez tyle lat, nie mając zarazem dokąd wrócić. A do tego Ronnie wciąż jeszcze jest młoda, więc jak miała wziąć pełną i świadomą odpowiedzialność za dziecko? Moim zdaniem i tak opiekowała się siostrą w kochający sposób, w przeciwieństwie do tej nadętej macochy i stukniętego ojczyma - teraz już wiem, że to nie jest jej ojciec. Ten list... powinnam pamiętać kogoś, o imieniu na "D"? Kurde, nie mam pojęcia kto to może być. Rozbudziłaś moją ciekawość. Mam nadzieje, że to "nie ufaj nikomu", nie odnosi się do Harrego. Chyba bym umarła. On jest taki ciepły i troskliwy, taki dobry po prostu. Zresztą, wszyscy z 1D są wspaniali. Taka wielka, kochająca się rodzina <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next! Pozdrawiam!
Czy ta Vanessa jest normalna? Niech myśli, zanim coś powie. Okay, nie lubi jej, to niech nie lubi, ale mogłaby się powstrzymać od takich tekstów. Ronnie i tak jest już wystarczająco ciężko po utracie Hope. Harry bardzo dobrze zrobił, zrywając z Vanessą, Nie jest go warta.;/ Podoba mi się, że on tak bardzo troszczy się o Ronnie, choć przecież nie musi. Ciekawe, jak bardzo mu zależy i co się kryło w tych słowach... Może coś poczuł? Chociaż... nie jest na to za wcześnie? Nie znają się długo, no, ale kto wie, hehe.;d Ale co to za list? Conrad to nie jej ojciec? A może on ma coś wspólnego ze śmiercią Hope? No, to teraz Ronnie musi się mieć podwójnie na baczności.
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytałam wczoraj, ale niestety dopiero teraz mam chwilę, by zostawić po sobie komentarz. Mam nadzieję, że się nie gniewasz, kochana :).
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że Ronnie ma mieszane uczucia co do Stylesa. Jakby nie patrzeć on jest gwiazdą, ma (w sumie to miał :D) dziewczynę i znajomość z nią naprawdę może mu zagrażać. Nie zdążyliśmy jeszcze w pełni poznać Gregora, ale nie wątpię w jego możliwości. Takie typy jak on nie mają żadnych skrupułów i, jeśli ich ofiara im się stawia lecą z grubej rury - atakują najbliższe im osoby. W tym przypadku będzie to Zayn albo Harry, bo Ronnie nikogo innego nie ma. Hope już niestety nie żyje. Uważam, że Harry jest niesamowicie słodki i podoba mi się to, jak bardzo troszczy się o naszą bohaterkę. Takiego faceta to ze świeczką szukać! Obawiam się tylko dalszego przebiegu wydarzeń, gdyż jestem pewna, że jak przyjdzie co do czego to Styles startnie do Gregora i nie pozwoli mu jej skrzywdzić.
Ronnie jest głupia jak but. Serio, ku*rwa?! Wie, że grozi jej niebezpieczeństwo i w każdej chwili może zostać zaatakowana, a ta od tak idzie sobie na długi spacer. I co jej to dało? Tylko siebie narażała, przemokła jak kura i w dodatku przez nią Styles się martwił. Nic nie myśli ta dziewczyna i jestem w obecnej chwili jestem na nią cholernie zła. W ogóle nie umie docenić tego, że ktoś się o nią troszczy i martwi! Na szczęście sytuację złagodził Niallerek mój kochany. Haha jak też nie mogłam uwierzyć, że Ronnie nudziła się na koncercie One Direction. Naprawdę nie dziwię się jego reakcji, bo inna dziewczyna na jej miejscu płakałaby ze szczęścia, a ona po prostu miała to gdzieś xD.
Vanessa zdecydowanie ma gdzieś wszystkich, prócz samej siebie. Przeszkadza jej to, że Ronnie pojawiła się w życiu Stylesa, a również chłopaków z 1D, którzy w końcu ją poznali. Przecież to Vanessa powinna być w centrum uwagi, a nie jakaś "bezdomna", jak to powiedziała. Omo! Jak ona mnie wkurzyła swoim zachowaniem! Zero współczucia, jakiegokolwiek ludzkiego zachowania! W dodatku poruszyła temat Hope co było ciosem poniżej pasa. Wredna suka z niej i tyle! Cieszę się, że Harry stanowczo odciągnął ją na stronę i powiedział, co tym wszystkim myśli. Van niby tak bardzo przejmuje się opinią Harry'ego, którą psuje spotykanie się z Ronnie? Dobre sobie! Ciekawe jakie piekło spadłoby na niego, gdyby świat się dowiedział z kim Vanessa spędza czas, gdy jej chłopaka nie ma obok. Nie dziwię się, że zdecydował się na zakończenie tej chorej relacji. Ja też nie mogłabym być z kimś takim aczkolwiek zastanawiam się, czy Van nie wpadła w jakąś pułapkę Gregora i przez to nie może zrezygnować z jego towarzystwa... W tym momencie i ona potrzebowałaby pomocy, ale to się dopiero okaże...
Harry wyznał Ronnie, że jest dla niego ważna. Myślę, że tym dogłębnie i bezpowrotnie wtargnął do jej serca. Dla mnie był to najcudowniejszy moment, który miał między nimi miejsce. Niby nic wielkiego się nie stało, a jednak... Podoba mi się ich relacja. Podoba mi się to, że nic nie dzieje się za szybko i nie jest wymuszone i jestem dumna z faktu, iż Styles jej nie pocałował, choć zapewne miał na to ochotę. Ale dopiero co rozstał się z Van, próbuje ogarnąć swoje uczucia i jest to facet z dumą i klasą, który nie byłby zdolny do czegoś takiego. I właśnie takiego go kocham i szanuje. Ach, ten Styles *,*. Powiem Ci, że dzięki temu opowiadaniu wspominają mi się czasy, gdy pisałam "Zatokę złudzeń". Cholernie brakuje mi Harry'ego i Lacey... Chyba żadnego opowiadania nie pisało mi się tak dobrze, jak właśnie ZZ. Ale nic, nie o tym tu mowa xD.
Czekam niecierpliwie na nowość i życzę Ci niekończącej się weny na to wspaniałe opowiadanie! <3. Kocham i ściskam.
SZABLON JEST NIEZIEMSKI! *____________*.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo <3
UsuńKochane Tessiątko!
OdpowiedzUsuńUwierzysz, jeśli Ci powiem, że napisanie Ci komentarza zajęło mi tydzień? Moje życie dalekie jest od organizacji i widocznie nie mogę nic na to poradzić, póki jestem nad morzem.
Zanim zacznę się dobierać do treści muszę jednak zaznaczyć, że masz magiczny szablon. Jestem w nim absolutnie zakochana i jeśli będę jakiegoś potrzebować to właśnie chciałabym mieć coś takiego. Jesteś chyba mistrzem kodowania, bo to jak idealnie wyglądają Twoje blogi jest godne pozazdroszczenia. Tak właśnie! Jestem zazdrosna i nie będę się nawet z tym kryć.
Już wyraziłam na tt swoje zdumienie, że cała ta szopka między Harrym, a Vanessą nie była na pokaz. Oni tak na serio ze sobą byli? Szok. Normalnie, regularny szok mnie dopadł. Przysięgam na swój farbowany łeb, że nie widziałam dawno tak źle dobranej pary. Ona okrutna, zapatrzona w siebie idiotka, a on chodząca słodycz. Jak bardzo pisany był Hazz jak do niej zarywał? Czyżby w tamtym okresie konkurował z Horanem o największą liczbę wypitych piw? Najwyraźniej.
CI ŹLI znowu uderzyli. Czy oni nie mogą dać spokoju naszej małej księżniczce? Ronnie jest i tak zmaltretowana na prawo i lewo. Robić jeszcze z niej zabawkę seksualną? Hallo, hallo. Weźcie sobie tą Vanessę. Nadaje się do tego lepiej, a najwyraźniej jest też chętna. Nie żebym pokazywała palcem, ale pierwszej wody dziwka z niej.
Harry jest dla Ronnie taką bezpieczną przystanią. To jak opisujesz jej zmiany nastroju jak tylko chłopak znajduje się blisko bohaterki daje nam jasno do zrozumienia, że nie jest to zwykły, głodny kawałek romansu po którym i tak pójdziemy spać marząc o książętach w srebrnych zbrojach. Nie, to jak rozum Ronnie walczy sprawia, że postać jest dość głęboka. Może nie tak głęboka bym się utopiła, ale nie jest beznadziejną bohaterką płaską jak stepy akermańskie. Cenię Cię za to, że bohatera TS walczy sama ze sobą. Ale nie w stylu: NIE MOGĘ GO KOCHAĆ! Jej argumenty są logiczne i postawione we właściwym miejscu, więc jest bardzo namacalna jako osoba.
Ten list na końcu. To mnie zastanawiało. Mój zblazowany sezonem mózg długo musiał trawić ten podpis, tą sygnaturę na końcu. Wybacz, ale moje zdolności do przewidywania fabuły przytępiły się przez opary alkoholowe, ale wracam do siebie. Ten D, to jeden z tych złych! No tak! Udało mi się rozwikłać tą zagadkę i moje serce ociepliło się na myśl, że jednakowoż nawet w tak podłych grupach uchowały się nadal szczątki moralności. Nic bardziej nie mogło mnie podnieść na duchu.
CONRAD NIE JEST JEJ OJCEM?! Cóż, chuj sprzedał ja swoje długi. Można się było tego spodziewać, c'nie?
Podsumowując: Super rozdział, czekam na nexta!
M.K
CO DO CHUJA..................................................... (>>>>>>>>>>>końcówka<<<<<<<<<<<)
OdpowiedzUsuń