Rozdział 7

Spuściłam niechętnie wzrok, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt. Doskonale wiedziałam, że podobne zdanie w którymś momencie padnie z ust Harry'ego, jednak nie spodziewałam się po sobie takiej reakcji. Natychmiast ogarnęło mnie męczące uczucie strachu. Z jednej strony chciałam się go pozbyć jak najszybciej, zaś z tej drugiej wciąż zastanawiałam się, czy mogłam wyjawić chłopakowi całą prawdę. Poznaliśmy się stosunkowo niedawno i chociaż między nami nawiązała się silna nic zrozumienia, Harry pozostawał dla mnie na tyle obcą osobę, której nie byłam w stanie powierzyć aż takiej tajemnicy. Nie mogłam jednak zaprzeczyć temu, że Styles sprawiał wrażenie osoby godnej zaufania, wielokrotnie udowodnił mi swoją dobroć, ale przede wszystkim troskę oraz to, że w każdej sytuacji stanąłby w mojej obronie. Ogromnie doceniałam jego starania, choć nie potrafiłam konkretnie tego okazywać, ale jednocześnie gesty chłopaka płoszyły mnie jeszcze bardziej.
Zanim zdążyłam się zorientować i zareagować, brunet podniósł się z miejsca, znikając gdzieś za ścianą. Zdawałam sobie sprawę, że moje milczenie było uciążliwe, w końcu poniekąd obiecałam się przed nim otworzyć, a teraz najzwyczajniej w świecie panikowałam. Mimo wszystko miałam jednak nadzieję, że chłopak wyszedł jedynie do toalety i za moment wróci z uśmiechem na twarzy. Nie potrafiłam zdefiniować uczucia, które towarzyszyło mi za każdym razem, gdy Harry kręcił się w pobliżu. Oczywiście w jego towarzystwie czułam się bezpieczniejsza niż kiedykolwiek, ale nie na tym polegała ta wyjątkowość. Wywoływał uśmiech na mojej twarzy, często nieświadomy tego, sprawiał, że tak naprawdę na moment zapominałam o wszystkich troskach i zmartwieniach. Zjawiał się zawsze wtedy, kiedy najbardziej go potrzebowałam. Był dokładni taki, jaki powinien być anioł stróż.
Chwilę później spostrzegłam podążającego w moim kierunku Harry'ego. Trzymał w rękach gruby koc, którym okrył moje ciało, a następnie udał się do kuchni zapewne w przygotowaniu czegoś ciepłego. Natychmiast chciałam go zatrzymać i powiedzieć, by nie sprawiał sobie kłopotu, jednak z moich ust padło jedynie ciche „dziękuję”, na które brunet szczerze się do mnie uśmiechnął, wracając do poprzedniej czynności. Z zainteresowaniem obserwowałam każdy jego ruch, kiedy wyciągał z lodówki warzywa, mył je, a następnie kroił w drobną kosteczkę. Nie sądziłam, że ktoś taki jak on potrafił, ale przede wszystkim lubił gotować. Widać, że sprawiało mu to ogromną przyjemność, bowiem co jakiś czas nucił pod nosem jedną i tą samą melodię. Następnie wyciągnął z zamrażarki kawałek mięsa, z którego obecności tak naprawdę nie zdawałam sobie sprawy. Ostatnio niechętnie jadłam, jednak głód nie doskwierał mi aż tak bardzo – nie byłam przyzwyczajona do co najmniej trzech posiłków dziennie, dlatego nie czułam tak wielkiej potrzeby zafundowania mojemu organizmowi pożywienia. Chłopak załączył mikrofalówkę, czekając na odmrożenie piersi z kurczaka. W międzyczasie zauważyłam jak wyciągnął z jednej z szafek biały ryż, który chwilę później pod wpływem zwinnego ruchu wylądował w garnku gotującej się wody. Następnie wymieszał mięso z warzywami, po czym wsypał zawartość miseczki na patelnię, dodatkowo doprawiając posiłek.
- Chcesz owocową, zieloną czy czarną herbatę? - zapytał, przerywając moją dokładną obserwację.
Spojrzałam na niego zaskoczona, próbując sobie przypomnieć jego pytanie. Patrzył na mnie, oczekując odpowiedzi, a jednocześnie pilnował, by kolacja przypadkiem się nie spaliła. Na jego twarzy ponownie zagościł promienny uśmiech i tym razem nie mogłam tak po prostu go zignorować, mimowolnie odwzajemniłam gest. Musiałam przyznać, że uniesienie lekko kącików do góry sprawiło mi nieopisaną radość i przyniosło więcej rozluźnienia niż cokolwiek innego. Miałam wrażenie, że Harry popierał moje spostrzeżenia, bowiem usłyszałam, kiedy odetchnął z ulgą, wciąż lustrując mnie swoim wzrokiem.
- Zieloną – odpowiedziałam w końcu, na co Styles skinął jedynie głową, odwracając się w drugą stronę.
Schowałam swoje dłonie pod koc, czując jak po same koniuszki w jednym momencie stały się lodowate. Co prawda w mieszkaniu działało ogrzewanie, temperatura w nim panująca była optymalna, jednak odkąd przestałam hartować się na zewnątrz, przywykłam nieco do ciepła, przez co zaczęło ono w szybszym tempie schodzić z mojego organizmu. Wcześniej nie musiałam się tym przejmować, wielokrotnie chodziłam w duży mróz jedynie w samej wiosennej kurtce po ulicach Londynu i po kilku dniach przestawałam aż tak bardzo odczuwać to zimno. Wychodziłam z założenia, że do wszystkiego można było się kiedyś przyzwyczaić. Zatapiając się w swoich myślach, odchyliłam głowę do tyłu, kładąc ją na oparcie kanapy. Mimowolnie przymknęłam zmęczone powieki, starając się przywołać jedynie same dobre i przyjemne wspomnienia.
Niestety wszystko na co było mnie stać, to jeszcze jedna analiza wydarzeń, które miały miejsce w klubie. Nie potrafiłam dokładnie określić czy teraz żałowałam swojej decyzji. Gregor zdawał się być zdziwiony faktem śmierci Hope, jednak wiedziałam również, że doskonale mógł ukrywać prawdziwe oblicze pod maską zdezorientowanego mężczyzny. Nie ufałam mu i nie potrzebowałam dowodów na to, że odpowiadał za morderstwo mojej siostry. Ale czy to wszystko było warte kolejnej dawki nerwów, łez i cierpienia? Czy powinnam jeszcze bardziej angażować się w to śledztwo, które i tak nie zwróci życia Hope? Wątpliwości pojawiły się tak szybko, jak wcześniej pewność, że byłam w stanie ukarać odpowiedzialnych za całe moje cierpienie konkretne osoby. Mimo wszystko bałam się, że Gregor czy Sean bez względu na to, czy wystąpię przeciwko nim, będą próbowali nawiązać ze mną kontakt i znów pojawią się groźby. I tym razem miałam naprawdę bardzo wiele do stracenia, bowiem całkiem przypadkiem w moim życiu pojawił się Harry, który w krótkim czasie stał się dla mnie kimś wyjątkowym. Nie mogłam pozwolić, by z mojego powodu stała mu się jakaś krzywda. Nie zasługiwał na ciągłe życie w strachu, jednak tak naprawdę jak miałam odepchnąć go od siebie, skoro zawsze wracał z jeszcze większą determinacją.
- Ronnie – usłyszałam nad głową ciche nawoływanie, jednak nie miałam pojęcia czy to nie tylko moja wyobraźnia. Dźwięk mojego imienia nasilał się, dlatego po trzeciej próbie otwarcia oczu, postanowiłam postarać się się bardziej. Delikatnie je przetarłam, a chwilę później przede mną pojawiła się sylwetka Harry'ego. - Smacznego.
Podniosłam się do pozycji siedzącej, a na moich nozdrzy dotarł przepiękny zapach ciepłego posiłku. Przeniosłam wzrok na stół, dostrzegając dwa pełne talerze czegoś w rodzaju chińszczyzny, dwa kubki herbaty oraz palącą się na środku świeczkę, która dodawała jedynie uroku stworzonej przez chłopaka atmosferze. Czułam się odrobinę skrępowana, jednak nasilający się już głód spowodował, że niemal natychmiast zapomniałam o wcześniejszych doznaniach. Tak naprawdę wybiła już późna godzina, jednak do tej pory nie mieliśmy okazji, by spokojnie usiąść i włożyć cokolwiek do ust.
Zachowanie i gest chłopaka ogromnie mnie zaskoczyły, jednak musiałam przyznać, że głównie w pozytywnym akcencie. Byłam niemalże pewna, iż nie odpuści sobie tej rozmowy, ciągle będzie krążył wokół tego tematu, aż w końcu osiągnie swój cel. Karciłam się teraz w myślach, że pomimo tego, co dla mnie zrobił, uważałam, że może być zdolny do przekonania mnie na siłę do opowiedzenia mu swojej historii. Udowodnił, że tak naprawdę liczył się dla niego jedynie mój komfort i to, bym była gotowa mu o tym powiedzieć. Spojrzałam na niego przelotnie, uśmiechając się lekko pod nosem, widząc z jak wielkim apetytem zajadał się tym, co sam zdołał przygotować. Coraz głośniejsze burczenie w brzuchu nie pozwoliło mi na dalsze bezczynne siedzenie, dlatego od razu zabrałam się za kosztowanie.
- Harry? - odezwałam się nieśmiało, upijając w międzyczasie niewielki łyk zielonej herbaty. Brunet popatrzył na mnie pytająco, a na jego twarzy wciąż wymalowane było zadowolenie, chociaż nie znałam jego przyczyny. - Nie chcę żebyś myślał, że rzucam słowa na wiatr i ci nie ufam. Po prostu...
- W porządku – powiedział spokojnym głosem, co sprawiło, że ogromny kamień spadł mi z serca. Nie był zły. - Nie powinienem tak na ciebie naciskać. Powiesz mi wtedy, kiedy sama będziesz tego chciała.
- Nie wiem, czy kiedykolwiek będę gotowa na taką rozmowę – przyznałam szczerze, z powrotem podwijając nogi. Ponownie otuliłam się kocem, biorąc głęboki wdech. Harry ostrożnie oparł się o bok kanapy, czekając na dalsze wyjaśnienia. - To ciężki temat, nigdy nikomu o tym nie mówiłam. Tak naprawdę wszystko zaczęło się komplikować, kiedy miałam piętnaście lat.
Moi rodzice odkąd pamiętam byli małżeństwem bez większych zarzutów. Nie mieli więcej dzieci, przez co jeszcze bardziej mnie rozpieszczali, jednak nigdy nie czułam się jak mała księżniczka z tych wszystkich bajek, które często oglądałam na dobranoc. Oboje zarabiali przeciętnie, ale nigdy niczego nam nie brakowało, rodzice potrafili odkładać pieniądze na różnego rodzaju wyjazdy, dzięki nim zwiedziłam wiele miejsc. W któreś wakacje mieliśmy wyjechać na parę dni do Hiszpanii, ponieważ zawsze mnie tam ciągnęło. Niestety w noc przed wyjazdem mama dostała ogromnych boleści, musieliśmy wzywać pogotowie. Już wtedy wiedziałam, że działo się coś naprawdę poważnego i na zawsze mogłam zapomnieć o wymarzonej wycieczce. Dopiero w szpitalu mama wyjawiła, że bardzo dawno temu podjęła walkę z nowotworem. Nie chciała niczego mówić, ponieważ była pewna, że wygra tę bitwę. Wtedy, na tej sali znów starała się przekonać mnie i ojca, że świetnie sobie poradzi, że choroba wymierzyła jej tylko kolejny, niezbyt mocny cios, ale wiedziałam swoje. Wiedziałam, że odejdzie jeszcze tej nocy. I tak się stało.
Przez kilka kolejnych dni w ciszy przeżywaliśmy z tatą żałobę, ale niestety później znalazł pocieszenie w alkoholu. Często wracał do domu pijany, robił awanturę sąsiadom, potwornie na nich krzyczał, jakby właśnie to miało dać mu ulgę w cierpieniu. Nigdy nie podniósł na mnie ręki w takim stanie, starał się mnie unikać, bym nie widziała go takiego. Był świadomy swojego nałogu, jednak nie potrafił z niego zrezygnować. Wyznał, że nie potrafi dłużej zapewnić mi tego, czego potrzebuję i nie jest dobrym ojcem, dlatego wylądowałam w domu dziecka. Nie rozumiałam postępowania Conrada, ale jeśli miał na celu zapewnienie mi lepszego bytu – poniekąd mu się udało. Mogłam skupić się na nauce, poznałam osoby, z którymi przez długie lata utrzymywałam kontakt i które nie opuściły mnie przez cały ten czas. Poza tym, wychowawczyni, pani Donna Thomas bardzo pomogła mi w tamtym czasie, czułam się naprawdę kochana. Ale mimo wszystko tęskniłam za domem i za ojcem, którego przecież nie mogłam skreślić ze swojego życia. Miałam nadzieję, że prędko pozbiera się po stracie mamy, odegna ten pogrążający go nałóg i po mnie wróci. Czekałam wiele miesięcy i czasami traciłam już nadzieję. Ale w końcu się zjawił w towarzystwie przepięknej młodej kobiety i małej dziewczynki. Obiecał, że wspólnymi siłami na nowo stworzymy prawdziwą i kochającą się rodzinę. Zabrał mnie z placówki, kiedy miałam siedemnaście lat.
Eileen wprowadziła do naszego życia naprawdę sporo ciepła, którego każde z nas potrzebowało. Co więcej, córka z pierwszego małżeństwa jej zmarłego męża, sprawiła, że w końcu poczułam się jak starsza, odpowiedzialna siostra. Wreszcie miałam kogoś, kim mogłam się opiekować. Hope stała się moim oczkiem w głowie. Conrad całkowicie się zmienił. Owszem, widziałam w nim tę pozytywną zmianę, jednak nigdy w stu procentach nie dałam sobie zmydlić oczu, kiedy powszechne stały się jego nocne wypady do miasta. O nic nie pytałam, nie chciałam sprawiać przykrości Eileen ani sprowadzać na nas kolejnych wielkich kłopotów.
Któregoś dnia tata wrócił zadowolony do domu, kładąc przede mną blado różową kopertę, na której widniało nasze nazwisko napisane pięknym charakterem pisma. Nie chciał niczego wyjaśniać, dlatego czym prędzej otworzyłam zawartość, a moim oczom ukazało się starannie i elegancko zrobione zaproszenie. Kierowane było głównie do młodych osób, tutaj konkretnie do mnie i dotyczyło otwarcia nowo powstałego lokalu. Conrad pękał z dumy, bowiem jak twierdził przyczynił się nieco do stworzenia tego miejsca. Nie ukrywałam swojego zaskoczenia, o niczym takim wcześniej nie wspominał, ale od razu zrozumiałam jego tajemniczość w ostatnim czasie i nocne wymykanie się. Byłam pewna, że dopinał interes na ostatni guzik. Zapewniłam go, że będę towarzyszyła mu podczas tego wieczoru, choć żałowałam, że nie było z nami Eileen, która wyjechała z Hope załatwić swoje rodzinne sprawy. Mimo wszystko miałam nadzieję świetnie się bawić w towarzystwie osób w moim wieku, poza tym, byłam naprawdę zadowolona, że ojciec w końcu stanął na nogi i znalazł sobie jakieś zajęcie.
Jeśli w tym momencie pomyślałeś o klubie, w którym mnie dzisiaj znalazłeś – to właśnie to miejsce. Nie wyglądało w ten sposób, kiedy przekroczyłam próg lokalu. Owszem, było urządzone w nowoczesnym stylu, a w środku paradowały dość skąpo ubrane kelnerki, jednak nigdzie na scenie z tyłu budynku nie zauważyłam rur, po których wiły się nastoletnie dziewczyny. Conrad przedstawił mnie swojemu głównemu wspólnikowi Gregorowi. Nie wiedziałam wtedy, że tak naprawdę ojciec podał mnie tym mężczyznom na tacy. Zabawa trwała w najlepsze, poznałam wiele dziewczyn, które również dostały podobne zaproszenia. Do dzisiaj nie mogę zrozumieć, jak mogłam nie zauważyć, że lokal wypełnił się głównie przedstawicielkami płci pięknej. Raz na jakiś czas przed moimi oczami przewinął się jakiś mężczyzna, ale nawet nie zwróciłam na to najmniejszej uwagi. Kiedy zrobiło się tłoczno, klub został zamknięty i nikt nie miał prawa wejść czy wyjść bez zgody Gregora, który niedługo po tym zaprosił mnie na krótką rozmowę do swojego gabinetu, twierdząc, że ma mi coś do zaoferowania. W środku znajdowali się sami mężczyźni w jego wieku, potrzebny sprzęt do robienia zdjęć i kręcenia różnych materiałów. Jak się później okazało, chodziło o zadowolenie jednego z ochroniarzy, zaproponowano mi seks za pieniądze. Nie tego się spodziewałam, dlatego jak najszybciej chciałam stamtąd odejść, ale skutecznie mi to uniemożliwiono. Gregor kazał spełniać wszystkie jego zachcianki i rozkazał, bym się nie opierała i jak najszybciej polecił mi się rozebrać na oczach zebranych. Wiedziałam, że będzie jeszcze gorzej, jeśli tego nie zrobię, ale nie mogłam pozwolić, by upokorzono mnie w ten sposób. Zedd stracił cierpliwość, uderzył mnie i zamknął w pokoju obok, w międzyczasie szukając kolejnej naiwnej dziewczyny.
Nie wiem, ile spędziłam czasu w tych czterech ścianach, ale kiedy otworzyłam zmęczone i zaspane oczy, zobaczyłam nad sobą młodego chłopaka, który bacznie mnie obserwował. Trzymał w ręce strzykawkę i od razu domyśliłam się, co w niej było. Natychmiast zerwałam się z miejsca, ale nie miałam z nim żadnych szans. Powiedział, że musi mnie odurzyć narkotykami, bo nie oddam mu się dobrowolnie, a musiał wyładować wciąż narastające w nim pożądanie. Wstrzyknął mi tę substancję, pomimo mojego oporu i wkrótce traciłam powoli kontakt z rzeczywistością, a on w najlepsze się zadowalał. Tym chłopakiem był Sean.
Następne co pamiętam to spotkanie z Conradem, który bezczelnie ubolewał nad moim losem. Twierdził, że byłam jego jedyną szansą na spłacenie długu u Gregora i nie miał innego wyjścia. Rozpaczał, że wspólnik groził śmiercią całej naszej rodzinie i sprzedanie mnie było najlepszym rozwiązaniem. Jakby tego było mało, oznajmił, że moja obecność nie jest wystarczająca i za parę lat, kiedy Hope tylko podrośnie i stanie się nastolatką pójdzie w moje ślady. Dopiero wtedy jego dług będzie spłacony. W tamtej chwili po raz pierwszy poczułam do niego szczerą nienawiść. Ze względu na moje ciągłe osłabienie, nie byłam najlepszą partią dla klientów, dlatego zostałam kelnerką w klubie. Byłam świadkiem wykorzystywania tak wielu dziewczyn i nic nie mogłam z tym zrobić. Gregor miał znajomości w każdej branży, nawet w policji. Nie było więc mowy o doniesieniu na niego i jak najszybsze zamknięcie lokalu. Z pozoru wydawał się przyzwoity, ludzie przychodzili, by się napić, spotkać ze znajomymi i na to Gregor pozwalał, byleby stwarzać pozory istnienia normalnego klubu. Nikt jednak nie wiedział, co działo się dosłownie tuż za ścianą.
Nie traktowano mnie ulgowo, Sean zgwałcił mnie jeszcze raz podczas mojego pobytu w tamtym miejscu. Wytrzymałam kilka miesięcy, a w mojej głowie rodził się już plan ucieczki. Wróciłam do domu późno w nocy, spakowałam jedynie najpotrzebniejsze ubrania, wzięłam na ręce Hope, ukradłam Conradowi wszystkie pieniądze z jego portfela i jak najszybciej udałam się na lotnisko. Wiedziałam, że w Nowym Jorku nie miałam już czego szukać i nikt nie może udzielić mi pomocy. Nawet Eileen, którą Conrad zamknął w zakładzie psychiatrycznym, twierdząc, że nie mogła poradzić sobie ze śmiercią swojego pierwszego męża. Tak naprawdę usunął ze swojej drogi kolejną przeszkodę, która uniemożliwiała mu wyjście z potwornych długów. Zdawał sobie sprawę, że kobieta za wszelką cenę będzie starała się nas bronić. Nie zostawiłam ojcu żadnego listu, żadnych słów pożegnania. Wsiadłyśmy w pierwszy lepszy samolot, który doprowadził nas do Londynu. Conrad nie dotarł do nas przez ostatnie dwa lata, nie szukał nas tak samo, jak nie robił tego Gregor i jego ludzie. Nie wiedziałam, dlaczego odpuścili, ale mimo wszystko codziennie drżałam o nasz los. Dopiero później zorientowałam się, że przez cały czas byli na tropie i otworzyli klub tutaj, w Londynie. Dostawałam różne niepodpisane groźby, szantaże, ale nie dałam się już zastraszać. Najwyraźniej znaleźli sobie kogoś innego, kto zajmował im więcej czasu niż ciągłe uganianie się za mną. Myślę, że swoją wczorajszą wizytą tam, rozzłościłam Gregora na tyle, że teraz nie da mi spokoju i ta fala zła znów do mnie dotrze. To właśnie moja historia.
Odetchnęłam z ulgą, kiedy z moich ust wydobyły się ostatnie słowa. Zmęczona długim monologiem oraz dosyć późną, nocną porą, wypiłam do końca zieloną herbatę, która całkowicie już ostygła. Z drżącymi rękoma odstawiłam kubek z powrotem na stolik i usadowiłam się w poprzedniej pozycji. Odważyłam się spojrzeć na wciąż milczącego chłopaka, który właśnie teraz miał spuszczony wzrok. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego mocno zaciśnięte pięści, bowiem wcześniej starałam się unikać z nim kontaktu wzrokowego. Bałam się, że pod wpływem jego współczującego spojrzenia, mogłam nie wytrzymać presji i wybuchnąć płaczem. Zależało mi jednak na dokończeniu tej opowieści i byłam wdzięczna brunetowi za to, że ani razu mi nie przerwał. Po kilku minutach ciszy Harry podniósł wzrok, a ja doskonale mogłam dostrzec jego piękne, zaszklone oczy. Wiedziałam, że był wrażliwy, jednak nie sądziłam, że moja przeszłość wzbudzi w nim aż tak głębokie emocje. Poczułam bardzo dobrze znane mi szczypanie i mrowienie, a chwilę później po moich policzkach zaczęły spływać już łzy. Nigdy nie opowiedziałam tej historii na głos i zupełnie nie zdawałam sobie sprawy, że będzie ona brzmiała aż tak drastycznie. Chłopak dalej nie wypowiedział żadnych słów, co zaczynało mnie niepokoić. Bałam się, że teraz będzie miał o mnie jeszcze gorsze zdanie, choć tak naprawdę stałam się ofiarą. Ale kto chciałby mieć do czynienia z dziewczyną po takich przejściach?
Harry podniósł się z miejsca, przesuwając się w moją stronę. Opuszkami swoich palców delikatnie otarł wciąż spływające łzy, otworzył usta, by coś powiedzieć, ale natychmiast z powrotem je zamknął. Westchnęłam zrezygnowana, czując, że nadchodzi kolejna fala rozpaczy. Właśnie wtedy zorientowałam się, że Styles ostrożnie mnie podniósł, usadawiając na swoich kolanach. Objął mnie mocno ramionami, przytulając do siebie. Zaczął nucić tę samą piękną melodię, którą mogłam usłyszeć podczas gotowania, a ponadto kołysał się do jej rytmu. Zamknęłam oczy, czując jak jego uścisk coraz bardziej przybierał na sile. Miałam stuprocentową pewność, że tej nocy byłam bezpieczna. Nie pamiętałam dokładnie, kiedy pokonało mnie zmęczenie i na dobre oddałam się w objęcia Morfeusza.

Obudził mnie ogromnie pulsujący ból w okolicach czaszki. Skrzywiłam się lekko, podnosząc się z łóżka. Rozejrzałam się dookoła, uświadamiając sobie, że znajdowałam się w swojej sypialni. Odtworzyłam w pamięci wydarzenia minionej nocy, zastanawiając się czy Harry wciąż był w mieszkaniu. Zauważyłam zwiniętą w rulonik kartkę, którą związano czerwoną wstążką, tworząc staranną kokardkę. Zaciekawiona postanowiłam otworzyć zawartość, a już po chwili dostrzegłam charakterystyczne pismo, z którym już wcześniej miałam okazję się zapoznać. Mimowolnie uśmiechnęłam się, czytając jego słowa.

Ronnie,
Jest dokładnie 12:47, a Ty jeszcze śpisz. Nie chciałem Cię budzić, zasłużyłaś na porządny odpoczynek. Niestety za parę godzin mam koncert, Zayn i inni dobijali się do mnie już wiele razy, dlatego muszę iść. Zajrzę do Ciebie po występie, jeśli nie będzie zbyt późno. Jeszcze jedna sprawa – obok zegarka na szafce nocnej zostawiłem prezent, naprawdę drobiazg. Pomyślałem, że łańcuszek z literą H może przypominać Ci o Hope. A jeśli będziesz chciała nawet o mnie. Uważaj na siebie.
Harry.

Odłożyłam kartkę na łóżko, kierując się w stronę szafki, gdzie faktycznie leżał złoty łańcuszek z charakterystyczną małą literką. Chociaż jak zwykle miałam niemałe opory, by przyjąć ten podarunek, uznałam, że Harry'emu będzie po prostu miło, jeśli zostawię go u siebie. Zabrałam rzeczy na przebranie, kierując się w stronę łazienki. Potrzebowałam orzeźwiającej kąpieli, która mogłaby postawić mnie z powrotem na nogi. Z jednej strony cieszyłam się, że w końcu mogłam się przed kimś otworzyć, a tą osobą właśnie okazał się Harry. Jednak z tej drugiej strony czułam, jakbym straciła jakąś ważną część siebie, której w żaden sposób nie mogłam już odzyskać. Powierzyłam chłopakowi swoją największą tajemnicę skrywaną od kilku lat i nawet przez chwilę nie żałowałam tej decyzji.
Zaufałam mu.

*~*
OD AUTORKI: Pojawiam się wcześniej, niż planowałam, ale chyba nie macie nic przeciwko, prawda? W końcu czegoś dowiedziałyście się o Ronnie, ale zapewniam, że to jeszcze nie wszystko. Kolejny rozdział powinien pojawić się gdzieś pod koniec maja, tak sądzę. Upragnione wakacje w końcu nadeszły, jeszcze tylko jutro ostatni egzamin i kończymy to. Tymczasem się z Wami żegnam i do napisania! 
Uwaga: Rozdział jeszcze nie jest sprawdzony tak dokładnie, więc mogą pojawiać się błędy, za co oczywiście bardzo Was przepraszam. 

10 komentarzy:

  1. Dobry wieczór! :)
    Co za miła niespodzianka ukazała się tej nocy. Od razu postanowiłam zabrać się za czytanie i mimo tego, że Twoje rozdziały są długie – wciąż mam niedosyt i chcę więcej. Jak Ty to robisz, do cholery?
    Na początek chciałam napisać kilka słów na temat Harrego. Jest wspaniały, o ile to jedno słowo wystarczy by opisać, to jak się zachowuje.
    Idealnie zadbał o dziewczynę i nie zmuszał jej do niczego. Nie jest ciekawski, nie doszukuje się przyczyny jej milczenia i nie zmusza do niczego, a dodatkowo troszczy się o nią w tak cudowny sposób, że ja na miejscu Ronnie wręcz bym się zakochała.
    Nie dziwię się, że w końcu jednak przemogła się powiedzieć Harremu prawdę na temat swojego życia. Nie mam żadnej wątpliwości, że jest osobom godną zaufania.

    Życie Ronnie nie było kolorowe. Co prawda w początkowych etapach, mam na myśli jej dzieciństwo, może i było pięknie. Normalny dom, szczęśliwa rodzina, zwyczajne, normalne dzieciństwo… Ale jednak, jako „dziecko” nie zawsze zdajemy sobie sprawę lub dowiadujemy się o problemach innych.
    Bardzo współczuję Ronnie utraty mamy. Musiała być silną kobietą skoro walczyła z tak uporczywą chorobą i nadal miała optymistyczne myślenie.
    I w tym momencie zaczęło się jej osobiste piekło. Ojciec zaczął pić, co niestety w takich momentach jest dosyć spotykane u ludzi. W pewnym sensie nie dziwię się jemu takiego zachowania, bo niewątpliwie cierpiał, ale z drugiej strony powinien pomyśleć o córce, by zapewnić jej jak najlepsze życie.
    W końcu jednak zdecydował się na ten dom dziecka i w sumie może i było to dobrą decyzją. Przynajmniej tam Ronnie w końcu mogła poczuć się lepiej, a jej ojciec znalazł sobie wybrankę życia i znów mogli stworzyć rodzinę.
    Szkoda tylko, że ta rodzinna, szczęśliwa atmosfera trwała tak krótko, a Conrad zaczął kombinować. Nie mogę pojąć, jak on mógł? Do cholery, przecież to jego córka. Który normalny rodzic pozwoliłby na taką spłatę długu? Ja, na jego miejscu wolałabym już zginąć niż dostarczyć swojemu dziecku tego typu cierpień.
    Ronnie podjęła słuszną i naprawdę odważną decyzję, co do tej ucieczki. Pozbyła się tego ciągłego ośmieszania, upokarzania i odbierania godności i przy okazji oszczędziła tego młodszej siostrze. Szkoda tylko, że nadal musieli ją gnębić i zastraszać.

    Nie ukrywam, że reakcja Harrego na tę historię bardzo mnie ciekawiła, a potem wprost zaskoczyła. Myślałam, że zacznie zadawać pytania, doszukiwać się przyczyn całej tej sytuacji, a tu nagle, po prostu milczał, a na koniec pozwolił dziewczynie, w swoich ramionach, wyładować z siebie wszystkie negatywne emocji i po prostu zasnąć. Wspaniały chłopak. Postąpił z nią tak delikatnie.

    Jeszcze chciałam wrócić do myśli Ronnie o siostrze i jej śmierci. Rozumiem, że chce rozwiązać tą sytuację, ale czy w teraz, to coś zmieni? Być może odczułaby satysfakcję karząc odpowiednie osoby, ale to już nie zwróci życia Hope, a jedynie może przynieść jej nowe zmartwienia i problemy. Aż chciałabym powiedzieć jej żeby odpuściła, ale nie mogę, no żesz. :x

    A co do tego łańcuszka. Od razu pomyślałam, że to ‘’H’’ będzie oznaczało również i Harry i nie myliłam się. Czuję, że chłopakowi troszkę na niej zależy… :)

    Na tym skończę, bo nie chcę aż tak przesadzać. I tak bardzo skróciłam swoje myśli.
    Jak Ty to robisz, że potrafisz tak idealnie skłaniać ludzi do refleksji na temat swoich rozdziałów? To straszne, bo jesteś tak obrzydliwie utalentowana, a ja tak strasznie Ci tego zazdroszczę, że aż mam chęć Cię po prostu znielubić! :)
    Dodatkowo, na koniec chciałam napisać, że czytając ten rozdział, mimo tego, że mam cholernie zły dzień i kompletnie nic mi do głowy nie wchodzi, uruchomiłaś moją wyobraźnię na tyle, że czułam się, jakbym siedziałam gdzieś tam obok nich i słuchała tej opowieści, po prostu była takim ‘’cichym widzem’’.
    Ok, kończę!

    fatal—love.blogspot.com
    ściskam mocno i przesyłam buziaki. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Na samym wstępie pragnę zaznaczyć, że wiadomość o nowym rozdziale bardzo mnie ucieszyła. Kocham Twoje historie i przyjemnie myśleć, że teraz, po maturach, będziesz miała więcej czasu na tworzenie kolejnych pięknych rozdziałów. W czasie, kiedy mam dużo nauki, Twoje opowiadanie pomaga mi się oderwać. Za to Ci dziękuję, bo zawsze po lekturze jestem usatysfakcjonowana ^^
    Cóż, muszę przyznać, że spodziewałam się, iż Veronica nie będzie w stanie tak od razu opowiedzieć swoją historię, w końcu jest to coś, co utrzymywała w tajemnicy od lat, nie dzieliła się tym z nikim, zaś Harry'ego poznała stosunkowo niedawno i mimo okazanej przez niego troski, wciąż nie potrafiła wyrzucić tego z siebie, co jest zrozumiałe. Jednak w przeciwieństwie do niej nawet przez chwilę nie pomyślałam, że Styles może być zły. Bo niby na co? Sam musiał zdawać sobie sprawę, że dla dziewczyny to naprawdę ciężkie, nie mógł również oczekiwać aż tak bezgranicznego zaufania, nawet jeśli wcześniej zainterweniował w klubie, tym samym chroniąc ją przed tamtymi typkami. Cieszę się, że zamiast nadal naciskać na Ronnie, po prostu zabrał się za przygotowanie posiłku, na pewien czas oddalając ten nieprzyjemny temat. Jak zwykle okazał się niesamowicie empatyczny i cierpliwy, a takich cech u faceta to teraz ze świecą szukać.
    Wracając na moment do Gregora i śmierci Hope - w dalszym ciągu mam mieszane uczucia. Z jednej strony koleś sprawiał wrażenie autentycznie zaskoczonego, a z drugiej to przecież skończony drań, dla którego robienie takich paskudnych rzeczy to codzienność, jakim więc trudem byłoby dla niego kłamanie Ronnie w żywe oczy. Naprawdę nie wiem, co myśleć o tej całej sytuacji. Mimo wszystko skłaniam się bardziej w stronę scenariusza, że to Gregor i jego ludzie są odpowiedzialni za śmierć dziewczynki, ale jak będzie naprawdę, to się dopiero okaże.
    Sądziłam, że Veronica zrezygnuje ze szczerości, że mimo obietnicy danej Harry'emu odłoży tę rozmowę na kiedy indziej, może nawet nigdy by już do niej nie doszło. A jednak to zrobiła, zdecydowała się przedstawić chłopakowi historię swojego życia i zanim do niej przejdę, muszę powiedzieć, że jestem bardzo dumna z bohaterki. To była trudna i odważna decyzja do podjęcia.
    Po przeczytaniu tego, co powiedziała Ronnie, przez jakieś dwie-trzy minutki po prostu siedziałam przed komputerem, nie wiedząc za bardzo, co powiedzieć. Oczywiście domyślałam się od jakiegoś czasu, w jakim charakterze Gregor przetrzymywał dziewczynę, ale w życiu, za żadne skarby bym nie pomyślała, że to WŁASNY OJCIEC oddał Veronicę temu sukinsynowi! Aż płakać mi się zachciało, kiedy pomyślę, że bohaterka przed śmiercią matki wiodła naprawdę szczęśliwe, spokojne życie. Wydawało się, że alkoholizm ojca był dla niej wystarczającym ciosem, dlatego należał jej się lepszy start z dobrą macochą i uroczą, przyszywaną siostrzyczką, tymczasem Conrad zachował się jak ostatni skurwiel. Przepraszam Cię bardzo za to słowo, ale nie jestem w stanie użyć żadnego innego. Niby się tłumaczył, że ma długi, że Gregor wymorduje całą rodzinę, jeśli nie dostanie czegoś w zamian, ale czy naprawdę nie było innego wyjścia? Jeszcze ten jego tekst, że kiedy tylko Hope podrośnie, to ona również trafi do tego klubu, albo lepiej mówiąc burdelu. Ja naprawdę nie wierzę w to, co się wydarzyło. Sean i Gregor mogą być gnojkami, kryminalistami i wszystkim, co najgorsze, ale w obecnej chwili to właśnie Conrad wysunął się na czoło mojej listy znienawidzonych osób. Nigdy w życiu nie zaakceptuję jego decyzji, nigdy go nie zrozumiem, bo moim zdaniem kochający ojciec zrobiłby wszystko, byleby tylko jego dzieci nie ucierpiały. Sam powinien iść kuźwa do tego klubu i robić za służącą czy zabawkę seksualną, a nie Ronnie! Dowodem, że jego działania były perfidnie ukartowane, jest umieszczenie Eileen w tym zakładzie psychiatrycznym. Pozbył się dosłownie wszystkich, byleby tylko uratować własną dupę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe szczęście, Veronica jakoś uciekła Gregorowi i wyjechała do Londynu, zabierając ze sobą Hope. Co prawda wiemy, że niezbyt przyjemnie się to skończyło, ale naprawdę już lepszy taki los dla nich obu, niż skończenie jako prostytutki i posługaczki takich dupków.
      Reakcja Harry'ego zwaliła mnie z nóg. Spodziewałam się, że zarzuci dziewczynę pocieszającymi słowami, w końcu wiadomo, jaki wrażliwy z niego facet, no i na pewno nie spodziewał się tak tragicznej opowieści. Tymczasem on zrobił coś najlepszego w tej całej sytuacji: milczał. Nie wymsknął mu się nawet jeden banał w stylu "wszystko będzie dobrze", który jedynie wkurzyłby Ronnie, zamiast wpłynąć na nią jakoś uspokajająco. Milczał, a potem, zupełnie naturalnym gestem, posadził ją sobie na kolanach, mocno przytulając. Naprawdę, zareagował po prostu wspaniale, coś takiego przemówiło do Veronici zdecydowanie lepiej, niż jakieś puste słowa. Widać, że rozumiał jej ból, że pragnął ją pocieszyć. Pozwolił, żeby zasnęła w jego ramionach, wciąż zdenerwowana po tym, co powiedziała. Twoja kreacja Harry'ego w tym opowiadaniu jest po prostu perfekcyjna. Jak ja bym chciała poznać takiego faceta! Czuły, opiekuńczy, inteligentny, zupełnie jak anioł stróż, jak sama to określiłaś w tym rozdziale. Jeszcze potem ten kochany liścik połączony z prezentem w postaci wisiorka. Harry sprawia, że mi dosłownie serce rośnie i uśmiecham się teraz jak porąbana, bo wyobrażam sobie ten jego pełen zrozumienia wyraz twarzy. Co za idealny mężczyzna.
      Rozdział, oczywiście, bardzo mi się podobał. Jestem po nim jakaś taka... rozmarzona? XD Cieszę się, że wyjaśniła się przeszłość Ronnie, dzięki niej potrafię dużo lepiej ją zrozumieć. Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy i oczywiście życzę Ci weny <3

      Usuń
  3. Harry to troskliwy, bardzo uczuciowy chłopak, któremu bez większego problemu udało się otworzyć serce Ronnie. Cieszę się, że nie naciskał na dziewczynę i odpuścił, gdy zobaczył, że jeszcze nie jest gotowa mu się zwierzyć. Nie naciskał, powiedział, że opowie mu swoją historię, gdy tylko będzie gotowa i myślę, że dzięki temu się otworzyła. Poczuła, iż Styles'owi może się zwierzyć, ponieważ do niczego go nie zmusza. Pewnie sama zareagowałabym na jej miejscu w ten sposób. Myślę, że poniekąd kamień spadł jej z serca. W końcu ktoś wiedział o tym, co się wydarzyło w jej życiu. Już nie nosiła ciężaru przeszłości sama.
    Nie mogę uwierzyć, że własny ojciec zaprowadził swoją córkę do takiego miejsca! Co z tego, że ojciec Ronnie nie miał jak spłacić długu u Gregora?! Mógł nie pożyczać pieniędzy, a nie rozwalić je na Bóg wie co, a potem oddać córkę w ich ręce! Omo, jak ja pomyślę o tym, co Ronnie przeżyła przez okres pobytu u Gregora... Była otumaniana jakimiś narkotykami, czy innym świństwem i gwałcona. Całkowicie traciła kontakt z rzeczywistością... To okrutne! Jeszcze musiała patrzeć, jak inne dziewczyny były wykorzystywane i nie mogła nic z tym zrobić!
    Ba! Jakby tego było mało - ojciec Ronnie chciał oddać w ręce Gregora również Hope, gdy dorośnie! Bestia! Powinien zgnić w więzieniu albo zostać zabitym przez Gregora za niespłacenie długu! Nie dziwię się, że Ronnie wzięła małą na ręce i uciekła z tego domu! Oczywiście nie powinna wsiadać w samolot i uciekać do innego miejsca, a zgłosić sprawę na policję albo udać się do Pomocy Społecznej. Na pewno ktoś by im pomógł - tym bardziej, że Eileen wylądowała w psychiatryku... I tutaj dostrzegam chyba niespójność fabuły. W wcześniej rozdziałach było, że Eileen nie sprzeciwiała się ojcu Ronnie i nie stawała w obronie dziewczynek. I za to właśnie Ronnie jej nienawidziła i nie mogła jej tego wszystkiego wybaczyć. No i po ucieczce dziewczynek wciąż żyła z tym mężczyzną. Jak przyjechała do Londynu mówiła Ronnie, że chce wziąć rozwód z jej ojcem i raz na zawsze się od niego uwolnić. O co więc tutaj chodzi? Przyznam szczerze, że się troszkę pogubiłam :).
    Tak czy siak, Ronnie ma teraz problem. Stanęła twarzą w twarz z Gregorem i on na pewno nie da jej teraz spokoju. Nie zdziwiłabym się, gdyby ją porwał i zamknął w tym klubie od nowa. W końcu dług jej ojca wciąż nie jest spłacony.
    Harry naprawdę bardzo przeżył wyznanie Ronnie. Razem z nią czuł ból, gdy mówiła o swojej przeszłości. On jest taki wrażliwy i taki kochany! Cieszę się, że Ronnie trafiła na tak wspaniałego człowieka. Jestem pewna, że Styles się o nią zatroszczy. Między nimi już pojawiła się wspaniała więź. Teraz trzeba tylko czekać, aż zrodzi się z niej prawdziwa miłość. Mam tylko nadzieję, że Harry nie wplącze się przez to w kłopoty. Oby tylko Gregor i jego banda nie zrobili mu krzywdy...
    Rozdział przeczytałam wczoraj przed spaniem, ale zdecydowałam się zostawić komentarz dziś, by miał jakikolwiek sens :). Po raz kolejny powtórzę, że jestem zakochana w tym opowiadaniu i jest to Twoja najbardziej ambitna historia. Fabuła rewelacyjna, styl coraz lepszy. Czego można chcieć więcej? *,*.
    Z utęsknieniem czekam na rozdział ósmy i życzę weny! Pozdrawiam cieplutko <3.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślałam początkowo, że Ronnie jednak nie opowie swojej historii. Harry natomiast zachował się wspaniale, podchodząc do dziewczyny z tak wielką troskliwością. Nie wątpię, że to właśnie miało wpływ na jej otworzenie się przed nim. Ronnie wiele przeszła i teraz rozumiem dlaczego uciekła z domu. Podejrzewałam od jakiegoś czasu prostytucje, ale to, że sprzedał ją własny ojciec za długi to naprawdę szczyt wszystkiego. Podziwiam ją za wytrwałość, którą się cechuje. Żal mi Hope, tego, że umarła i jeżeli ten typ maczał w tym palce, to lepiej, żeby gorzko pożałował! Na świecie musi istnieć jakaś sprawiedliwość! Dlatego mam nadzieje, że Ronnie nie odpuści, chociaż zdaje sobie sprawę, że te typki będą dla niej niebezpieczni. Wydaje mi się jednak, że ucieczka wystarcza tylko do pewnego momentu, potem... potem trzeba stanąć do walki. Nie ma innego wyjścia.
    Świetny rozdział! Pozdrawiam cieplutko <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Historia Ronnie jest naprawdę przerażająca. Nie rozumiem, jak jej własny ojciec mógł się czegoś takiego dopuścić. To jego córka!! Przecież... Nie, po prostu tego nie rozumiem. I jeszcze chciał wplątać w to Hope. Tera jest jasne, że Ronnie nie miała innego wyjścia, jak tylko zabrać małą i uciec. To przerażające, że życie zniszczył jej ojciec... Gdyby wtedy nie wysłał jej do tego klubu, to nie przeszłaby przez takie piekło. Ech... Cieszę się, że mimo bolesnych wspomnień, otworzyła się przed Harrym. Chociaż w nim ma oparcie, a to na pewno jej się przyda po tym, co przeżyła.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana Tess!
    Wiesz, że jesteś tak sympatyczna, że uwielbiam pisać takie nagłówki? Co prawda nie wiem jaka jesteś w prawdziwym życiu, ale tutaj w blogsferze, jesteś moim pice of adorable cupcake i chyba nic tego nie zmieni. Nawet jeśli Twoi bohaterowie zaczną kląć czy wyprawiać nieprzyzwoite rzeczy na kanapie.
    Po perturbacjach, których byliśmy świadkami w ostatnich rozdziałach, trudno sie dziwić odrętwiałości emocjonalnej i percepcyjnej jaką prezentuje Ronnie. Impakt jaki musiały zostawić na niej rewelacje na temat śmierci Hope jest ogromny. W dodatku zmierzyła sie ze swoimi oprawcami, a to do łatwych zdań absolutnie nie należy. To, że umykało jej jak Harry się porusza po mieszkaniu nie jest dziwne. Pogrążona we własnych myślach i bólu nie była wstanie dostrzegać w pełni otaczającego ją świata. Ale trzeba przyznać, że kręcona główka Stylesa pracuje dobrze. Albo to może jego serce, bo troska jaką okazuje bohaterce jest rozczulająca w całej rozciągłości znaczenia tego słowa. Więc wszystkie wątpliwości, które ma Cooper powinny pomaszerować do kąta, bo to czas najwyższy komuś zaufać, a z tego co dotychczas Styles prezentował to jest on najodpowiedniejszym podmiotem, w którym takie właśnie uczucie powinno się ulokować. Nie wierzę, że to napisałam, ale tak jest. Zważ jednak na moje słowa - dotychczas! Jestem kobietą z natury sceptyczną więc spodziewam się, że Loczek coś odjebie. W ten czy inny sposób. Z resztą - czy tak nie jest w życiu? Nawet osoby o najbardziej krystalicznym sercu nas zawodzą. Właśnie to świadczy o ich człowieczeństwie.
    Historia Ronnie jest przerażająca. Ojca mogłabym udusić gołymi stopami, bo moich pięknych rączek gnój wart nie jest. W dodatku, gdybym mogła to zadbałabym o to by moje stopy śmierdziały najgorszym odorem na świecie w czasie pozbawiania go możliwości oddychania. Nie wiem czemu laska się jeszcze nie załamała. W sensie wiem - miała Hope. Teraz kiedy zabrakło wokół niej jedynego powodu, dla którego sie przez te wszystkie lata trzymała ma prawo się rzucić w czarną otchłań rozpaczy. Mamy na szczęście Harrego, który ze swoim łagodnym, opiekuńczym usposobieniem i przyjemnym charakterem wcisnął sie mimowolnie w puste miejsce, które zostawiała po sobie dziewczynka. Może teraz to on będzie ta kotwicą, dzięki której Veronica trzyma się życia? Who knows?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział jest smutny i przejmujący. Mnie samej marzły palce z przerażenia, gdy podążałam wraz ze słowami bohaterki przez tragedię jej życia. Wszystkie te wydarzenia to po prostu za dużo. Powiem szczerze, że pałam żądzą zemsty na tej bandzie bezdusznych dupków i współczuję dziewczynie. Z całego serca jej współczuję. Od początku opowiadania co rusz mówię, że jej współczuję, a to już siódmy rozdział. Więc chyba czas porzucić tą śpiewkę i zacząć słownie kopać ją w dupę by w końcu odegrała się za swoje krzywdy. W końcu bycie bad assem jest teraz w modzie.

      A teraz, łyżka dziekciu:
      "Wywoływał uśmiech na mojej sprawy, często nieświadomy tego, sprawiał, że tak naprawdę na moment zapominałam o wszystkich troskach i zmartwieniach."
      Chyba chodziło Ci o twarz. Chyba, że można wywołać uśmiech na sprawach. To wtedy musze się tego nauczyć, bo bardzo dobrze by było, gdyby moje sprawy miały do mnie pozytywne podejście a nie prezentowały postawę roszczeniową. A! I masz tam gdzieś "załączyć". Nie żebym się czepiała, ale urządzenia definitywnie się "włącza", a załącza pozdrowienia, albo pliki do maila...
      I ostatnia sprawa z krytyki - gotowanie z Harrym.
      Tessiątko, ja wiem, że widok Stylesa w kuchni to coś co podnieca nas do czerwoności i wywołuje chęć założenia rodziny nawet u taki opornych stworzeń jak ja, ale proszę Cię - nie musisz poświęcać całego akapitu temu jak kolo kroi warzywka. To co próbuje powiedzieć, to to, że ten długi opis jak Harry sięga po miskę, wyciąga mięso itd. jest zbędny. Wiem, że chciałaś podkreślić, że nasza bohaterka ostatnio była apatyczna i otoczona marazmem tak głębokim, że zapomniała o dostarczaniu sobie podstawowych składników odżywczych, ale będąc na swoim poziomie i z Twoimi zdolnościami do wykorzystywania środków stylistycznych mogłaś wyrazić to w inny sposób.
      Mam nadzieję, że moja krytyka nie zabolała Cię, a jeśli tak to masz pełne prawo zjechać mnie jak burą sukę i obiecuję więcej tego nie robić. Sama chciałabym by ktoś wytykał mi moje błędy, bo przecież musimy się piąć w górę, a nie równać w dół, ale wiem też, że niektórzy ludzie woleli jej nie słyszeć z pewnych ust. Tak też musisz mi powiedzieć, jesli z mojej strony to Cię krzywdzi, czy pomaga.

      Kocham i czekam na kolejny rozdział. Obym nie musiała lasce za bardzo współczuć, bo sama wskoczę do tego opowiadania i zrobię porządek. A co!

      M.K

      last-direction.blogspot.com
      feedback-ff.blogspot.com

      Usuń
  7. Coraz bardziej przedstawiasz nam Ronnie i coraz bardziej jej współczuję. Jest tak młoda, a los już wiele raz ją doświadczał i zapewne na przeszłości się nie skończy. Nie rozumiem, jak najbliższa rodzina, ktoś, kto powinien zawsze przy nas być, mogła zrobić coś takiego. Rozumiem, problemy przytłaczają, ale zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji. Za to cieszę się, że Harry tak troskliwie i opiekuńczo zajmuje się bohaterką. Dziewczyna przeszła naprawdę wiele i zasługuje na szczęście. Mam nadzieję, że Styles nadal będzie ją wspierał.

    Życzę weny! ;)
    http://used-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. A więc...
    Tutaj Twoja @YourLittleBoo1, która ma łzy w oczach. Tak Ronnie, ta historia brzmi drastycznie. Doprawdy spodziewałam się cudów niewidów, gwałtów, flaczków, krewki, ale nie tego. Własny ojciec. Żałosne. Conrad jest już u mnie skreślony na zawszę i po wsze czasy. Potrafię zrozumieć wszystko, lecz nie sprzedanie rodzonego dziecka. Miałam dla niego litość póki nie dowiedziałam się, iż dołączyć miała do całego cyrku jeszcze Hope i co gorsza oddał Eileen do psychiatryka. I on, i Gregor, i Sean powinni się tam znaleźć. Panowie, pokoik bez okiem czeka :))
    Wybacz, poniosło mnie, po prostu uskubfuiosgbwoqefbge
    Tak
    DOKŁADNIE TO MAM NA MYŚLI!
    Ale mniejsza.
    W rozdziale nie było wybuchów i pościgów, mimo to bardzo mi się spodobał. Wreszcie wszystko wyjaśniłaś i wiem, co czytam. Dodatkowo dawka shipu jakim jest Ronnie i Harry - po prostu bajka.
    Nie powiem, troszkę mnie zdziwiło to, że zaczął dla niej gotować, miło z jego strony, przynajmniej nie siedzieli na głodzie, aż mnie naszła chęć na pierś z kurczaka. Co? Jezu, ten komentarz nie ma sensu, szczerze przepraszam za jego stan, ale nie mam weny, siły, chęci... Piszę go, abyś wiedziała, że czytam, a tak świetny odcinek zasługuje na opinię. Nawet całkiem nieskładną. No dalej.
    Kochany loczek jest taki opiekuńczy! Uwielbiam, iż nie robisz z niego bedboja oglądającego się za "dobrymi dupami". Uroczy Harry, który wysłucha, nakarmi i jeszcze utuli do snu. Takiego ze świecą szukać ;) Co by tu jesscze.
    Nie wiem, nie mam pojęcia, więc kończę rozkładanie rozumów, nie mające sensu i zapraszam na rozdział II. Liczę na szczerą opinię, niekoniecznie bardzije ogarniętą od mojej, jolo itepe.
    http://darkness-of-the-soul.blogspot.com/
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na rozdział, choć wiem że miał pojawić się wczoraj. Hmmm
    xx

    OdpowiedzUsuń