Usłyszałam
huk tłuczonego szkła i natychmiast podniosłam się z miejsca. W
międzyczasie spojrzałam na zegarek, który wskazywał piętnaście
minut po dziesiątej. Skarciłam samą siebie w myślach za tak długi
sen, martwiąc się, że Hope krzątała się po mieszkaniu i
przypadkiem coś upuściła. Bałam się, że mogła zrobić sobie
krzywdę. Nacisnęłam delikatnie na klamkę od drzwi, za którymi
pojawił się ten sam wczorajszy bałagan. Westchnęłam,
przygotowując się już teraz na całodniowe sprzątanie.
Instynktownie w pierwszej kolejności udałam się do pokoju obok,
gdzie powinna znajdować się dziewczyna. Starając się zachowywać
jak najciszej, weszłam do środka, zamykając za sobą drzwi. Ku
mojemu wielkiemu zdziwieniu, Hope leżała spokojnie w swoim łóżku,
uśmiechając się lekko przez sen. Dotknęłam delikatnie jej czoła,
które wskazywało na wysoką gorączkę. W moich oczach mimowolnie
pojawiły się łzy, jednak nie pozwoliłam spłynąć im po policzkach. Nie lubiłam okazywać słabości. Sprawiałam wrażenie
silnej, walecznej osoby, ale w rzeczywistości było inaczej.
Codziennie zakładałam na swoją twarz odpowiednią maskę tylko po
to, by nikt nie mógł mnie zranić. Chciałam pokazać całemu
światu, że pomimo tego w jakiej znalazłam się sytuacji,
potrafiłam wziąć ten ciężar na swoje barki i podążać dalej z
podniesionym czołem.
Czułam
jednak, że od wczoraj krążył gdzieś w pobliżu mnie niepokój,
który niósł za sobą słabość, jakiej powoli się poddawałam.
Widziałam ją, kiedy tylko spoglądałam na drobną sylwetkę Hope.
Przeczuwałam, że niedługo stanie się coś naprawdę złego, a
tego instynktu nie mogłam ignorować. Przewidywanie takich rzeczy
nie wiedzieć czemu stało się moją mocną stroną. Pomimo wielu
prób i wysiłków nie potrafiłam potrafiłam wydrzeć z siebie tej
umiejętności. W moich myślach zaczęły pojawiać się przeróżne
pomysły, zaczynając od powrotu do domu, przez zaciągnięcie
kolejnej pożyczki u tych ludzi, a kończąc na pozostawieniu Hope
pod opieką obcej osoby i udanie się do pracy. W tej chwili każda z
wymienionych opcji wydawała mi się słuszna, ale jednocześnie
każda niosła za sobą nieuniknione konsekwencje, których
najbardziej pragnęłam uniknąć. Zdałam sobie jednak sprawę, że
niczego nie mogłam rozwiązać bezproblemowo. Wszystko było zbyt
skomplikowane.
Na
koniec podciągnęłam do góry kołdrę, dokładnie przykrywając
moją przybraną siostrę. Bezszelestnie wyszłam z pokoju, kierując
się w stronę kuchni. Miałam ogromną nadzieję, że w lodówce
znajdę coś niewielkiego do przekąszenia. Ciągłe funkcjonowanie
przeważnie tylko na kilku kromkach chleba nie sprawiało, że głód
znikał na długi okres cały. Wręcz przeciwnie, pojawiał się
coraz częściej i odnosiłam wrażenie, że z jeszcze większą
intensywnością. Nie miałam prawa narzekać, powinnam cieszyć się
z tego, że w ogóle dane było mi zdobycie jakiegokolwiek
pożywienia. Westchnęłam ciężko, kiedy mimowolnie przywołałam
wspomnienia z przeciągu dwóch lat, w których musiałam walczyć
zarówno o swoje jak i życie Hope. Można powiedzieć, że dzięki
naszej dość tragicznej sytuacji nauczyłam się znaczenia słowa
„odpowiedzialność”. Zawsze wydawało mi się, że wszyscy
niepotrzebnie robili wokół tego szum, a moi biologiczni rodzice do
znudzenia powtarzali, że któregoś dnia samodzielnie będę
podejmowała decyzje, za które należało wziąć właśnie pełną
odpowiedzialność. Kiedy już znalazłam się na takim etapie życia,
odtworzyłam w pamięci tamte słowa, tym razem doskonale rozumiejąc
ich sens.
Po
krótkiej chwili wreszcie znalazłam się w miejscu, do którego
pierwotnie zmierzałam. Ku mojemu zdziwieniu w pomieszczeniu
zobaczyłam chłopaka, który zajął się sprzątaniem mieszkania i
musiałam przyznać, że ta praca szła mu całkiem dobrze. Mimo
wszystko poczułam budzący się we mnie niepokój, w końcu miałam
do czynienia z zupełnie obcą mi osobą. Czekałam na moment, w
którym towarzysz pochłonięty wykonywaniem czynności w końcu mnie
zauważy, a kiedy już tak się stało, odłożył wszystkie rzeczy
na blat stołu, prostując się. Od razu rozpoznałam jego twarz –
był to przyjaciel Zayna z zespołu, ten sam chłopak, który w nocy
zmierzył mnie wzrokiem, wychodząc z jakąś blondynką, której nie
znałam. Tym razem zostałam obdarowana pogodnym, choć nieco
zmęczonym spojrzeniem, co prawdę mówiąc, wyprowadziło mnie
trochę z równowagi. Zauważyłam, że ów nieznajomy należał do
bardzo niezdecydowanych osób z bardzo zmiennym nastrojem humoru.
Pierwszy raz o mały włos nie zabiłby mnie tym wpatrywaniem się, a
dosłownie kilka godzin później zachowywał się tak, jakby
zupełnie mnie nie pamiętał. Nie mogłam do końca odrzucać tej
myśli, bowiem właśnie tak mogło być. Niczym nie wyróżniałam
się z tłumu, więc dlaczego ktoś taki jak on miałby mnie
zapamiętać? Zresztą, był sławny, uwielbiany na całym świecie,
więc z pewnością szukał dziewczyny zupełnie innego pokroju niż
ja.
Szybko
odrzuciłam od siebie poprzednie myśli, zdając sobie sprawę, czego
tak naprawdę one dotyczyły. Dlaczego w ogóle interesował mnie
stosunek kogoś, kogo siłą rzeczy jeszcze nie znałam? Na dobrą
sprawę nie spieszyło mi się, by robić w tym kierunku jakikolwiek
krok.
-
Jestem Harry Styles – odezwał się pierwszy, podając mi swoją
dłoń. Delikatnie ją uścisnęłam, obserwując dokładnie
chłopaka. - Przepraszam za najście, po prostu uznałem, że
należałoby posprzątać po wczorajszej zabawie. Myślałem, że uda
mi się to zrobić, zanim wstaniesz, ale narobiłem hałasu z tym
szkłem. Przepraszam.
Brunet
puścił oczko w moją stronę, uśmiechając się przy tym dosyć
nieśmiało. Zdziwiło mnie jego zachowanie, zważając na fakt, że
przecież codziennie miał styczność z różnymi ludźmi, fanki
zaczepiały go na ulicy, prosząc o autografy, zdjęcia czy nawet o
chwilę rozmowy. Z tego względu wydawało mi się zatem, że
powinien być przyzwyczajony do osób, o których zupełnie niczego
nie wiedział, ale pokazał się z całkiem innej strony, co zrobiło
na mnie niemałe wrażenie. Gdybym oceniała ludzi jedynie po
pozorach, już na wstępie skreśliłabym Harry'ego, bowiem w moim
odczuciu wyglądał na kogoś bardzo pewnego siebie i nie zważającego
na innych. Poza tym, nasza sytuacja z minionej nocy również się do
tego zaliczała. Na szczęście liczyło się dla mnie to, jaki ktoś
naprawdę był, a nie co mówił o nim wygląd.
-
Jestem Veronica, ale mów mi po prostu Ronnie – powiedziałam,
uświadamiając sobie, że brunet cały czas czekał na moją
reakcję, a ja najzwyczajniej w świecie wszystko rozważałam w
myślach, zapominając o Bożym świecie. - Jak się tutaj dostałeś?
Zayn mówił wczoraj, że przyjdzie jakaś kobieta, chyba Anne.
-
Tak, ale zadzwoniła do mnie dzisiaj rano, że jest chora –
wytłumaczył spokojnie, opierając się jedną ręką o wsunięte
nieco pod stół krzesło. - Malik dał mi klucze do tego mieszkania,
ale jeżeli chcesz oddam ci je, w końcu teraz to ty tutaj mieszkasz.
Położył
je na na blacie w kuchni, zanosząc jednocześnie pozostałe naczynia
i wkładając je do zmywarki. Zanosiło się na to, że naprawdę
miał zamiar zostać tutaj dopóki, dopóty całe mieszkanie nie
będzie lśniło. Szczerze mówiąc, jego zaangażowanie w tę sprawę
również bardzo mnie zdziwiło, ale postanowiłam nie wgłębiać
się w żadne szczegóły. Nie mogłam na siłę doszukiwać się w
nim czegoś, co pokazałoby jego negatywny stosunek do mnie. Przez
minione kilka minut, przebywając z chłopakiem w tym pomieszczeniu
sam na sam, nic takiego nie odczułam. Po raz kolejny musiałam
przyznać, że pomyliłam się w stosunku do Harry'ego, ale w żadnym
razie nie zamierzałam dzielić się z nim moimi spostrzeżeniami.
Byłam pewna, że jak najszybciej chciał uporać się z tym
bałaganem i móc zająć się własnym, o dużo ciekawszym życiem.
Nie pytając go o zgodę, ruszyłam pospiesznie, by pomóc mu w
sprzątaniu.
-
Najlepiej oddaj te klucze Zaynowi – powiedziałam w międzyczasie,
nie zerkając na niego ani razu. - To jego mieszkanie, a swój
komplet już dostałam.
Harry
jedynie przytaknął na znak zrozumienia, a ja cieszyłam się, że
nie podjął już żadnego innego tematu do rozmowy. Nie chciałam
wdawać się z nim w dyskusję, miałam nadzieję, że z każdą
chwilą ten ogromny bałagan będzie się zmniejszał, aż w końcu
Styles powróci do swoich spraw. W jego towarzystwie czułam się
bardzo niezręcznie i nieswojo, jednak starałam się tego po sobie
nie okazywać. Nie zamierzałam go w ten sposób urazić, ponieważ
nie miałam w tym konkretnego celu. Ten chłopak tak naprawdę nic mi
nie zrobił, niczym się nie naraził, jedynie obdarzył mnie
nienaturalnym spojrzeniem, które swoją drogą mogłam źle
zinterpretować. Wiedziałam przecież, że był pod wpływem
alkoholu, zapewne wściekał się także na Zayna o to, że
sprowadził mnie do mieszkania, co jednocześnie wiązało się z
zakończeniem lub przeniesieniem zabawy w inne miejsce. Nie miałam
prawa oskarżać go o to, w jaki sposób przypatrywał się
dziewczynie, która przyczyniła się do tego wszystkiego.
Zajęłam
się brudnymi naczyniami, które nie zmieściły się już do
zmywarki. Umyłam je i ostrożnie poukładałam na suszarce.
Natomiast Harry pozbierał wszystkie rozrzucone papierki czy resztki
z jedzenia, wrzucając wszystko do kubła na śmieci. W takim tempie
mieszkanie wyglądało już prawie normalnie, zostało jeszcze
dosłownie kilka drobiazgów. Miałam zwrócić na nie uwagę, kiedy
usłyszałam dochodzące z pokoju Hope ciche nawoływanie mojego
imienia. Natychmiast wszystko zostawiłam, podążając w jej stronę.
Weszłam
do środka, zauważając siedzącą dziewczynkę na łóżku, która
przeraźliwie płakała. Jak najszybciej do niej podbiegłam, jednak
nim zdążyłam przytulić ją do siebie, Hope dostała ogromnego
ataku kaszlu, odnosiłam wrażenie, że niemal się dusiła.
Spanikowałam i zupełnie nie wiedziałam, co robić. Odczekałam
chwilę, czując cisnące się do oczu łzy, którym jak zwykle nie
pozwoliłam spłynąć po moich policzkach. Hope uspokoiła się,
biorąc głęboki wdech. Z powrotem ułożyłam ją na łóżku,
przykrywając kołdrą i kocem, który leżał gdzieś z boku, bowiem
dziewczynka zaczęła mieć dreszcze. Wiedziałam, że działo się
coś naprawdę poważnego. Odruchowo odwróciłam się za siebie, nie
chcąc, by siostra oglądała mnie w tak kiepskim stanie, a tuż po
chwili w progu drzwi pojawił się Harry, który przyglądał się
nam z niepokojem. Niczego nie chciałam mu wyjaśniać, tak naprawdę
zastanawiałam się, co jeszcze tutaj robił. Nie mogłam wciągać
go do mojego świata, do którego z pewnością nigdy nie będzie
należał i nigdy nie będzie w stanie zrozumieć sytuacji, w której
znalazłam się razem z Hope. Dlatego wolałam, żeby jak najszybciej
opuścił mieszkanie, jednak mimo wszystko nie potrafiłam go stąd
wyrzucić.
Chłopak
po dłuższej chwili zastanowienia wszedł do środka, rzucając w
moją stronę współczujące spojrzenie, z którym tak wiele razy
spotykałam się na ulicy. Ludzie, którzy nie mogli lub nie chcieli
ofiarować mi nic więcej, dawali mi jedynie świadomość, iż było
im po prostu przykro z mojego powodu. Nigdy tego nie lubiłam, bowiem
nie chciałam, by ktokolwiek się nad nami litował. Nie tego
potrzebowałyśmy. Harry podszedł do Hope, siadając okrakiem na jej
łóżku. Dotknął najpierw jej czoła, a następnie obu policzków
tak, jak poprzedniego dnia zrobił to Zayn. Dziewczynka patrzyła na
niego z przerażeniem, ciągle się trzęsąc. Natychmiast znalazłam
się po drugiej stronie, chwytając jej drobną dłoń i mocno ją
ściskając. Posłałam w jej stronę pokrzepiający uśmiech, jednak
wiedziałam, że na niewiele się to zdało. Sytuacja była zbyt
poważna. Cały czas czułam na sobie wzrok chłopaka, a kiedy już
odważyłam się spojrzeć w jego oczy, szeptem poprosił, byśmy
porozmawiali na zewnątrz. Niechętnie zostawiłam Hope, kierując
się w stronę największego w tym mieszkaniu pomieszczenia, zajmując
miejsce na kanapie. Ku mojemu zdziwieniu Harry usiadł obok, od razu
przenosząc na mnie swój wzrok.
- Ona
musi jechać do szpitala – powiedział stanowczym głosem, a mnie
serce podeszło prawie do gardła. Na moment zamarłam. - Jest cała
rozpalona, na pewno ma wysoką gorączkę, której sama nie zbijesz.
Poza tym, ma niepokojące dreszcze, które coraz bardziej się
nasilają. Dzwonię po pogotowie.
Chciałam
krzyczeć, jednak nie potrafiłam wydobyć z siebie żadnego odgłosu.
Słowa Harry'ego uderzyły we mnie tak bardzo, że przez chwilę nie
wiedziałam, co tak naprawdę się działo. Brunet sięgał właśnie
po swój telefon komórkowy, jednak nie mogłam pozwolić, by zabrali
Hope do szpitala, a potem umieścili ją w domu dziecka. Nie mogłam
stracić także siostry.
-
Proszę, nie rób tego – stanęłam przed nim, wpatrując się
prosto w jego czarujące, niebiesko-zielone tęczówki, w których
głębi można było śmiało utonąć. - Proszę.
-
Ronnie, ona potrzebuje pomocy! - krzyknął Harry, całkowicie
wyprowadzony z równowagi. Przestraszyłam się, kiedy podniósł
głos, jednak nie mogłam zwracać na to największej uwagi. - Nie
znam się na tym, ale myślę, że jest bardzo źle.
Wiedziałam,
że miał rację, ale mimo to nie pozwoliłam, by zadzwonił na
pogotowie. Poprosiłam, żeby najpierw mnie wysłuchał. Nie
zamierzałam opowiadać mu całej historii naszego życia, wiele
faktów musiałam ominąć dla jego własnego bezpieczeństwa.
Najważniejsza była część, w której wyjaśniałam naszą obecną
sytuację, powód, dla którego znalazłyśmy się w tym mieszkaniu,
prawdopodobną przyczynę choroby Hope, ale przede wszystkim strach
przed odebraniem mojej jedynej rodziny. Zwróciłam uwagę na Opiekę
Społeczną, następnie na dom dziecka i na stratę dziewczynki, do
której nie mogłam dopuścić. Wiedziałam, że jej stan był
niemalże tragiczny, jednak musiałam znaleźć inne środki pomocy.
Harry nie przerywał mi ani razu, z uwagą słuchał tego, co miałam
mu do powiedzenia. Zdawałam sobie sprawę, że zawierzyłam temu
człowiekowi zbyt wiele – od niego zależała nasza przyszłość.
Brunet
lekko się do mnie uśmiechnął, wystukując na swoim telefonie
nieznany mi numer. Miałam nadzieję, że znalazł inne, lepsze
rozwiązanie tej beznadziejnej sytuacji, w którą nieświadomie go
wplątałam. Podszedł do okna, otwierając drzwi balkonowe, po czym
wyszedł na zewnątrz. Na mojej skórze od razu pojawiły się
ciarki, a ja momentalnie poczułam przeszywający mnie chłód.
Wróciłam do swojej sypialni, zabierając jedyną kurtkę i
zarzuciłam ją na siebie. Nie pomogło tak bardzo, jakbym tego
chciała, dlatego postanowiłam zaparzyć herbatę. Tak naprawdę nie
potrafiłam usiedzieć w jednym miejscu, kiedy Harry załatwiał coś
za moimi plecami. Nie wiedziałam, czego mogłam się po nim
spodziewać, sprawiał wrażenie dobrego, uczciwego chłopaka, jednak
wielokrotnie zawiodłam się już na takich ludziach. Nauczyłam się
dystansu, którym obdarzałam każdą nowo poznaną osobę.
Ustanowiłam zasady, do których zawsze się stosowałam i nigdy nie
złamałam danego sobie słowa. Nie rozumiałam, dlaczego w tym
wypadku było inaczej i po prostu naiwnie zaufałam komuś, kto nie
miał pojęcia, co kiedykolwiek zdarzyło się w moim życiu.
Poniekąd wprowadziłam Harry'ego w swój świat, pozwalając mu na
tę pomoc. Nie chciałam, by musiało się to jeszcze powtórzyć.
Nikogo nie zamierzałam obarczać tym, przed czym tak naprawdę
uciekałam. Uważałam to za zbyt osobistą sprawę, by dzielić się
nią z przypadkowymi ludźmi, od których na odległość uderzało
zaufanie. W ciągu ostatnich kilku lat nauczyłam się, że to
właśnie ono było najbardziej zdradliwe. Nic nie bolało tak
bardzo, jak źle wykorzystane szanse.
Na
dźwięk gotującej się wody w czajniku, Harry wszedł z powrotem,
zamykając za sobą balkon. Najwyraźniej zauważył, że spowodował
szybką utratę ciepła w moim organizmie, bowiem chwilę później
rzucił w moją stronę krótkie i ciche „przepraszam”, po czym
usiadł z powrotem na sofie. Zostawiłam poprzednią czynność,
opierając się o kuchenny blat i dokładnie obserwowałam każdy,
nawet najmniejszy ruch ciała chłopaka. Nie potrafiłam niczego
wyczytać z jego twarzy, przez co jeszcze bardziej stanowił dla mnie
zagadkę. Zawsze starałam się widzieć w ludziach coś, czego inni
nie dostrzegali. Harry z pewnością posiadał cechy, którymi
niekoniecznie chciał dzielić się z mediami, a co za tym szło –
z całym światem. Musiałam przyznać, że było mi trochę szkoda
tego, że nie będziemy mogli pogłębić w jakiś sposób naszej
znajomości. Mimo wszystko nie zamierzałam zmieniać swojego zdania,
podjęłam decyzję już bardzo dawno temu.
- Mój
znajomy lekarz, przyjaciel rodziny obiecał, że zerknie na...
-
Hope – wtrąciłam od razu, niecierpliwie wyczekując dalszych
wyjaśnień. Chłopak popatrzył na mnie z wdzięcznością, której
jeszcze nigdy nie widziałam w niczyich oczach. Trzeba przyznać, że
nie miałam raczej szczęścia do przebywania w zbyt dobrym
towarzystwie i może właśnie to stanowiło największy problem.
Wiedziałam, że środowisko bardzo mnie zniszczyło i chociaż
pomimo moich szczerych chęci, nie mogłam pozbyć się tego okresu z
mojego życia.
-
Kończy pracę w szpitalu za dwadzieścia minut i od razu tutaj
przyjedzie – kontynuował, jednak widziałam, że coś jeszcze
wyraźnie go niepokoiło. Wziął głęboki wdech, spuszczając
wzrok. - Nie wykluczył, że będzie potrzebna hospitalizacja.
Również ocenił jej stan na bardzo poważny.
Jego
słowa sprawiły, że zaczęłam jeszcze bardziej martwić się o
Hope. W przeciągu ostatnich dwóch lat nigdy nie zetknęłyśmy się
z czymś podobnym. Owszem, musiałyśmy uporać się z kilkoma
przeziębieniami i nieprzyjemnymi chorobami, jednak zawsze
wychodziłyśmy z tego cało. Wierzyłam z całego serca, że przez
to stajemy się silniejsze, odporniejsze, jednak po raz kolejny się
myliłam. Zabranie ze sobą Hope nie przyniosło niczego dobrego,
naraziłam ją na ogromne niebezpieczeństwo i utratę zdrowia i
dopiero teraz, kiedy było z nią znacznie gorzej niż zazwyczaj,
zrozumiałam, że popełniłam ogromny błąd, za który będę
musiała zapłacić najwyższą cenę. Jeśli zabranie dziewczynki do
szpitala miało uratować jej życie, nie mogłam protestować. Z
rozłąką byłam w stanie sobie poradzić, ze śmiercią już nie.
- A
więc Zayn po raz kolejny okazał swoje dobre serce, przyjmując pod
swój dach dwie sieroty – powiedział nagle Harry, co odciągnęło
mnie od wszystkich myśli. Wiedziałam, że jego życzliwość nie
mogła trwać wiecznie. - Nie zrozum mnie źle, już raz miał przez
to złamane serce, więc nie pojmuję, dlaczego wciąż kusi los.
- Po
pierwsze, nie jesteśmy sierotami. Uciekłyśmy z domu –
odpowiedziałam mu niegrzecznie, jednak nie zamierzałam się teraz
tym przejmować, a tym bardziej zmieniać tonu swojego głosu. - A po
drugie, możesz być pewien, że przeze mnie Zayn nie będzie miał
złamanego serca.
Uśmiechnęłam
się do niego złośliwie, co nie uszło jego uwadze. Na usta
wyraźnie cisnęły mu się kolejne męczące mnie pytania, jednak w
tej chwili rozległ się dźwięk jego telefonu, który choć na
chwilę uratował mnie z opresji. Harry spojrzał przelotnie na
wyświetlacz, po czym wyciszył głos, chowając komórkę do
kieszeni. Westchnęłam ciężko, zdając sobie sprawę, że Styles
nie zamierzał tak łatwo odpuszczać. Byłam pewna, że koniecznie
chciał znać odpowiedzi na wszystkie nurtujące go pytania. Nie
chciałam opowiadać mu o stosunkach z Malikiem ani tym bardziej o
tym, dlaczego zaoferował mi swoją pomoc. Nie miałam siły, by
przechodzić przez to ponownie.
-
Każda tak mówi, dopiero później wychodzi na jaw jej prawdziwe
oblicze – odparł poważnym tonem, a ja z początku nie rozumiałam,
do czego zmierzał. - Tak naprawdę zawsze chodzi o pieniądze. Zayn
został wykorzystany, ale jak widać niczego się nie nauczył od
tamtego czasu.
-
Posłuchaj mnie... Harry – ze złością wycedziłam jego imię
przez zęby, czując jak do oczu napływają mi łzy. Nie lubiłam,
kiedy ktoś mówił w imieniu wszystkich. - Malik jest moim kuzynem,
więc naprawdę nie musisz martwić się, że go w sobie rozkocham.
Gdybym wiedziała, że spotkam go w tamtym sklepie przy kradzieży
tego cholernego chleba, a ten będzie chciał mi pomóc, udałabym
się w inne miejsce, wierz mi – wydusiłam z siebie, praktycznie
nie robiąc żadnej przerwy, przez co musiałam nabrać powietrza, by
kontynuować. Po minie Harry'ego widziałam, że był ogromnie
zdziwiony moimi słowami. - Prawdopodobnie gdyby Zayn nie
zaproponował nam sprowadzenia się tutaj, Hope byłaby już po
drugiej stronie. Nie interesują mnie wasze pieniądze. Nie każda
gorzej wyglądająca dziewczyna z ulicy marzy tylko o tym, by zdobyć
kogoś sławnego i wycisnąć z niego ostatnie grosze. Nic o mnie nie
wiesz, Harry, a obrażaniem niczego nie wskórasz.
Kiedy
skończyłam, podniosłam się z miejsca, zaparzając sobie w końcu
herbatę, o której zapomniałam na dłuższą chwilę. Tak bardzo
chciałam, żeby brunet zostawił mnie już samą. Miałam ochotę
wypuścić z siebie emocje, które już od jakiegoś czasu kłębiły
się wewnątrz mnie, szukając jakiejkolwiek drogi, by ze mnie
wypłynąć. Stanowczo i skutecznie starałam się do tego nie
dopuścić, by nie okazywać chłopakowi swojej słabości. Odnosiłam
jednak wrażenie, że Harry już dawno zdołał mnie rozszyfrować.
- To
nie tak miało zabrzmieć. Przepraszam, niczego nie wiedziałem –
usłyszałam jego głos, który w jakiś magiczny sposób działał
na mnie bardzo kojąco. Przelotnie na niego spojrzałam, kiwając
jedynie głową na znak tego, że cały czas go słuchałam. Po
chwili wyjął swój telefon, głośno wzdychając. - Muszę już
iść. Zadzwoń do mnie po wizycie lekarza, chcę wszystko wiedzieć.
Zabrał
leżący obok niego ciepły, ciemno szary sweter, który chwilę
później narzucił na swoje dobrze zbudowane ciało. Odetchnęłam z
ulgą, kiedy kierował się w stronę wyjścia. Niczego nie pragnęłam
bardziej niż samotności chociaż przez krótki moment. Musiałam
wyładować wszystkie swoje emocje, ale nie chciałam specjalnie
wyżywać się na praktycznie obcej mi osobie. Nie miałam zamiaru
zachowywać się w stosunku do niego nie w porządku pomimo tego, co
usłyszałam z jego ust dzisiejszego dnia. Każdy z nas miał prawo
do wyrażenia swojego zdania, a ja od dawna zdawałam sobie sprawę z
tego, jaka opinia krąży o ludziach dzielących podobny do mojego
los. Mogłabym przez długi czas tłumaczyć im wszystko od początku,
jednak po co? Zawsze wiedziałam, że to do niczego nie prowadziło,
a przynosiło jeszcze więcej szkód. Musiałam pogodzić się z tym,
co myślał o mnie Harry i chociaż nigdy nie zważałam na zdanie
innych, tym razem przywiązywałam do tego szczególną uwagę. Może
właśnie dlatego było mi przykro.
-
Ronnie? - drgnęłam, kiedy znów usłyszałam jego głos. Odwróciłam
się, dostrzegając jego przygnębioną twarz. Kurczowo trzymał swój
telefon, co chwilę na niego zerkając. Ktoś wyraźnie próbował
się z nim skontaktować. - Uważaj na siebie i Hope.
Posłał
mi jeszcze jeden uśmiech i pomachał na pożegnanie, po czym
wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi. Zsunęłam się ostrożnie na
podłogę, podwijając nogi, między które schowałam swoją głowę.
Nie musiałam długo czekać, by fala rozpaczliwego płaczu w końcu
mnie dopadła. Wszystkie myśli toczyły teraz ze sobą jedną,
wielką walkę, która nie zamierzała szybko się zakończyć. Nie
dopuszczałam często do takich sytuacji, jednak po ostatnich
wydarzeniach nie miałam okazji, by gdzieś wyładować swoje emocje,
dlatego musiałam zrobić to teraz – wypłakując słone łzy. Nie
było dnia, w którym nie zastanawiałam się nad powrotem do domu.
Zawsze rozważałam tę opcję, jednak bardzo szybko z niej
rezygnowałam, przywołując wspomnienia z tamtego miejsca. Rozum
podpowiadał mi zupełnie coś innego niż serce, które wciąż
pragnęło rodzinnej opieki i miłości.
Po
dość długiej chwili usłyszałam ponowne nawoływanie Hope. Od
razu podniosłam się z miejsca, starając doprowadzić się do
porządku. Nie mogłam pokazać swojej przybranej siostrze, że
działo się coś złego. Rękawem od bluzki wytarłam mokre
policzki, czekając jeszcze kilkadziesiąt sekund, by nieco wyschły
mi oczy. Wzięłam kilka głębszych wdechów, by chociaż trochę
się uspokoić, po czym udałam się w stronę pokoju Hope. Znów
poczułam ogarniający mnie niepokój.
OD AUTORKI: Przede wszystkim dziękuję za tak miłe odebranie tej historii już po pierwszym rozdziale. Wiem, że ta historia będzie dla mnie wyjątkowa i tak jak pisałyście - najbardziej dojrzała ze wszystkich. Znów pisałam ten rozdział przez kilka dni, ale koniecznie chciałam dodać coś jeszcze przed moim powrotem do szkoły. Postanowiłam trzymać się poprzedniej długości, nie było to nawet takie trudne. Nie wiem, kiedy pojawi się następny rozdział - więcej informacji wkrótce w aktualnościach. Zachęcam do obejrzenia zwiastuna, życzę Wam dużo weny, powodzenia na egzaminach. Do napisania!
PS. Zapraszam na nowe opowiadanie, które piszę w duecie z Ellie [ZATRZYMAĆ SZCZĘŚCIE], gorąco Was zachęcam do przeczytania prologu!
*~*
PS. Zapraszam na nowe opowiadanie, które piszę w duecie z Ellie [ZATRZYMAĆ SZCZĘŚCIE], gorąco Was zachęcam do przeczytania prologu!
Dobra. Po pierwsze, postać Harry'ego mnie raz wkurwia a raz rozczula. Jestem skołowana. Najpierw było nieprzyjemne spojrzenie, potem miłe zapoznanie. Najpierw chęć pomocy, a potem bezczelne ocenianie Ronnie po pozorach. Ugh... Styles, doprowadzasz mnie do szału!
OdpowiedzUsuńVeronica jest na skraju załamania nerwowego, można to odczuć. Jest rozdarta. Pragnie by Hope była zdrowa, przecież ją kocha, ale z drugiej strony nie chce jej stracić, a stałoby się tak gdyby zgłosiła się z nią do szpitala.
Po raz kolejny jej współczuję. Ogromny ciężar spoczywa na jej barkach, a jest taka młoda.
Jestem przekonana, że Zayn będzie w dalszym ciągu bezinteresownie pomagał dziewczynom, a co do Harry'ego mam mieszane uczucia. Jeszcze mnie do siebie nie przekonał.
Dużo weny kochanie <3
Całuję <3
[gotta-be-you-darling]
@Gattino_1D
Szczerze powiedziawszy, sama nie wiem, jakie uczucia towarzyszą mi w związku z tym rozdziałem. Z jednej strony jestem ogarnięta ogromnym współczuciem do dziewczyn, z drugiej pewnego rodziaju zauroczeniem do Harry'ego, a z trzeciej pełno we mnie takiego... zdekoncentrowania, ponieważ za cholerę nie wiem, co takiego się stało, że dziewczyny musiały uciec z domu. Naprawdę, nie wiem, jak długo masz zamiar trzymać mnie jeszcze w takiej niewiedzy, ale mam nadzieję, że nie zbyt długo, bo prawdopodobnie tego nie wytrzymam.
OdpowiedzUsuńVeronica przechodzi teraz w życiu coś takiego, czego człowiek ze swoim ułożonym życiem nigdy nie zrozumie. I szczerze, naprawdę podziwiam ją, że wytrzymała tak długo. Ale w końcu wiadome było, że będzie coraz gorzej wytrzymać w zaistniałem sytuacji. Dlatego myślę, że czasami niektóre rzeczy nie dzieją się przypadkiem, tak jak spotkanie Zayna, dzięki któremu mogą mieć chociaż dach nad głową. Czy nawet Harry'ego, któremu przecież w jednej chwili Varonica powierzyła większość swojej historii. I wiesz co? Chyba dlatego jestem nim tak zauroczona. Nie obchodzi mnie jego wrogie spojrzenie poprzedniego dnia, kiedy był pijany. Czy to, że tak ocenił Ronnie, chociaż nic o niej nie wiedział. Myślę, że każdy postąpiłby podobnie. Ale jest jednak w nim coś takiego, co pozwoliło dziewczynie w jakimś stopniu podzielić się swoją historią. I do tego naprawdę chciał pomóc małej Hope, dzwoniąc po lekarza. Czuję po prostu, że to dobry chłopak i że może zdziałać jeszcze naprawdę dużo dobrego.
Faktycznie, jest to nieco inna historia, niż do tej pory pisałaś. Zgadzam się z tym, że bardziej dojrzała, bardziej... sama nie wiem, emocjonalna. Bardzo mi się to podoba i naprawdę z chęcią będę poznawać losy bohaterów.
Mam nadzieję, że następny rozdział będzie równie długi jak ten, dlatego życzę ci dużo weny, kochana! x
Po pierwsze - bardzo dziękuję ci za tak długi i szczery komentarz na forgiveness. Wiele to dla mnie znaczy. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńPo drugie - byłam bardzo zniecierpliwiona czekając na ten rozdział i naprawdę ogromnie ucieszyłam się kiedy poinformowałaś mnie o tym, że dodałaś drugi rozdział. Po przeczytaniu mam nieco mieszane uczucia. Postać Harry'ego bardzo mnie interesuje, poprzedniego wieczora wydawał się być niemiły, a tutaj zainteresował się zdrowiem Hope i wcale nie był aż tak nieprzyjazny w stosunku do Ronnie. Równie interesująca jest właśnie główna bohaterka. Dlaczego ma takie złe przeczucia wchodząc do pokoju dziewczynki? Czy naprawdę wydarzy się coś złego? Jestem naprawdę bardzo ale to bardzo ciekawa dalszych części.
Serdecznie pozdrawiam i życzę mnóstwo weny!
Andrea.
[ forgiveness-fanfiction ] ♥
Postać Harry'ego kompletnie mnie urzekła. Pewnie dlatego, że lubię takie sprzeczne, zmienne postacie, od których wprost bije coś takiego... hm, przez co - przynajmniej w moim wypadku - nie da się ich nie lubić. Z drugiej strony jestem odrobinę zdezorientowana, ponieważ nadal nie wiem, dlaczego Ronnie została zmuszona uciec z domu wraz z Hope. Właśnie - Hope! Martwię się ogromnie o jej zdrowie i mam nadzieję, iż lekarz coś zaradzi, chociaż ta końcówka... No cóż, miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że wszystko się ułoży w jak najszybszym czasie. Mam jednak złe przeczucia, oby okazały się nietrafne... Przepraszam, że tak krótko. Rozdział był cudowny. Pozdrawiam, @_luvmyboobear
OdpowiedzUsuńjeju to jest dziwne, bo raz lubię harr'ego, ale potem strasznie mniei wkurwia, ale widzę że chyba nie tylko ja tak mam.........
OdpowiedzUsuńno i niestety chciałabym ci też pospamować, bo dopiero zaczynam :/
Allicia po utracie rodziców trafia do miejsca w którym niekoniecznie chciałaby być. Poznaje Harr'ego. Ona wyśmiewa jego aroganckie zasady, on krytykuje jej desperackie poczucie humoru. Doprowadzają się do szału, testują swoje granice, co stanie się kiedy obydwoje posuną się za daleko?
afarall.blogspot.com
Ta historia z rozdziału na rozdział zaskakuje mnie coraz bardziej, oczywiscie w pozytywny sposób :D Ronnie i jej walka z emocjami.. długo tak nie pociagnie sądząc po końcówce :) Uwielbiam sposób w jaki piszesz♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny♥
Nawet nie wiesz, jak przyjemnie mi się czytało ten rozdział, chociaż bohaterka ma problematyczne życie. Przez stwierdzenie "przyjemne" miałam na myśli, że z zapartym tchem i bez znudzenia :) Kiedy Harry sprzątał ten dom początkowo byłam pewna, że przegrał jakiś zakład i w jego ramach musi zająć się domowym bałaganem, haha. A tu taka niespodzianka! Dobry z niego człowiek, myślę, że Zayn też nie jest zły i oboje jakoś pomogą dziewczynom. Hope strasznie mi szkoda, nic dziwnego, że poważnie zachorowała skoro przez ostatnie tygodnie, a może nawet miesiące spała z siostrą byle gdzie. Wciąż zastanawia mnie, co takiego skłoniło je obie do ucieczki, że życie na ulicy było lepsze od mieszkania z rodzicami. Trzymasz w napięciu, nie ma co :) I mam nadzieje, że ten lekarz zdoła pomóc małej.
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na kontynuacje! :*
Pozdrawiam i ściskam <333
Swietny rozdział! :) I to w jaki sposób piszesz - rewelacja! Z wielką przyjemnością wchłaniałam każde zdanie zawarte w tym rozdziale! Bardzo zaintrygowało mnie zachowanie Harry'ego i jestem przeogromnie ciekawa historii głownej bohaterki. Nie mam pojęcia, dlaczego uciekła z domu i po prostu nie wyobrażam sobie, jak przez dwa lata mogła być bezdomną. Zważając na fakt, że Zayn w pierwszej kolejności zaproponował jej mieszkanie, a nnie prysznic:D Bardzo chciałabym, żeby pomimo jej żalu wobec Malika - odbudowała z nim swoją relację. Kurczę, już mnie to wciągnęło! I odnoszę wrażenie, że przeczytałam już co najmniej z pięć rozdziałów, haha:D Mam złe przeczucia, co do blondyny(Sereny:D:D:D) Życzę jak najwięcej weny na kolejne rozdziały!! xoxo
OdpowiedzUsuń@beziimienna
Zdziwiło mnie, że Ronnie zamiast sprawdzić, kto stłukł coś w mieszkaniu najpierw stała nad śpiącą Hope użalając się nad swoim losem, a potem jakby nigdy nic po prostu wyszła i spokojnie ruszyła w stronę innego pomieszczenia. Inny człowiek wziąłby coś ciężkiego do ręki i na palcach sprawdzał wszystkie inne pomieszczenia...
OdpowiedzUsuńCzułam, że Harry wcale nie będzie taki zły, jaki wydał się na początku. Sam przyszedł, by posprzątać mieszkanie i wcale nie traktował Ronnie jakoś gorzej. Za dużo nie rozmawiali, ale to dopiero początki. Przekonujemy się jednak, że pozory potrafią bardzo zmylić człowieka ;).
Harry ma rację. Hope musi znaleźć się w szpitalu - koniec, kropka! (W ogóle ona jest przybraną siostrą Ronnie! Jej, to mnie zaskoczyło :O). Moim zdaniem dziewczynka miałaby się dużo lepiej w Domu Dziecka niż na ulicy. Rozumiem, że nasza bohaterka martwi się o siostrę i nie chce jej opuszczać, ale w tym momencie wcale nie kieruje się jej dobrem. Harry zadzwonił po znajomego lekarza, ale sądzę, że przy stanie Hope dziewczynka musi trafić do szpitala tak czy siak. Ronnie w świetle prawa powinna odpowiadać przed sądem za stan tej dziewczynki, a policja tak szczerze mówiąc powinna ich szukać. Nie wiem o co chodzi tutaj z tym prawem, ale tak jak już to bywa na świecie - policjanci, straż miejsca i inni gó^wno robią. No, ale zobaczymy, jak rozkręcisz akcję.
Harry to mnie wkurzył. Nic nie wie, ale wtrąca te swoje trzy grosze! Zayn przygarnął wcześniej jakieś sieroty i skończył ze złamanym sercem? Przykro mi z tego powodu, naprawdę. Ale to znaczy, że nasz Malik to chłopak o złotym sercu. Niestety tacy ludzie najczęściej cierpią, ale jakoś sobie radzić trzeba. Za to Styles to głąb do potęgi! Rozumiem, że martwi się o przyjaciela, ale, cholera! Weź wyluzuj kowboju, bo ci nakopie do tego zacnego tyłka! -,-. Następnym razem najpierw pomyśli, a dopiero później powie! Nagle mu się głupio zrobiło, gdy Ronnie powiedziała mu o swoim pokrewieństwie z Malikiem?! Phi, mógł wcześniej pomyśleć dupek jeden! Teraz nagle dalej się martwi o los Hope i chce, by nasza bohaterka do niego zadzwoniła po wizycie -,-. Ommo, jak on mnie zirytował! Brak mi słów normalnie!
Zauważyłam sporo literówek i powtórzenie na początku, ale ogólnie rozdział świetny. Rozpisujesz nam się, kochana :). Weny życzę! <3.
Nareszcie znalazłam spokojną chwilę na przeczytanie tego rozdziału, ale nie wiedzieć czmeu jestem masakrycznie zmęczona, więc dzisiaj nie pocisnę komentarza na milion stron XD Zacznę od tego, że podoba mi się to, że tak ładnie pokazana jest miłość Veroniki do Hope i to jak bardzo się o nią martwi. Mimo to, że nie łączą ich żadne więzy krwi, połączyły je więzy strasznie wyjątkowej i silnej relacji. Co do tajemniczego hałasu, to ja na miejscu Ronnie od razu bym miała schizy po zobaczeniu małej. W końcu jakiś hałas tłuczonego szkła rozległ się po mieszkaniu, a zarówno ona, jak i młoda spały, więc kto mógł to być, skoro dziewczyny nie miały tam żadnego kota, który mogły płatać im figle :O Ale w tamtej chwili ważniejsze była Hope i Veronica oddała całą swoją uwagę właśnie jej. Zresztą, tak właśnie myślałam, że to Harry krzątał się po domu i to on coś zbił! Automatycznie on przyszeł mi do głowy, kiedy tylko przeczytałam, że jakiś dźwięk się rozpłynął :o Przypadeg? Nie sondze :/ Mnie w sumie też zdziwiło zachowanie chłoapak. Po końcówce ostatniego rozdziału byłam święcie przekonana, że postać Haza w tym opowiadaniu będzie jasna, a mianowicie: głupi pajac, bad boy, wielki kozak, taki sobie cwaniaczek, który wyrywa dupy i szasta hajsem, nie zwarza na innych ludzi, a tu proszę! Takie miłe zaskoczenie w postaci sympatycznego chłopaka, który zachował się wobec bohaterki naprawdę w porządku, odpowiednio, miło i tak pospolicie, nie wywyższając się wcale. Tutaj mamy ładne zdanie: "(...) liczyło się dla mnie to, jaki ktoś naprawdę był, a nie co mówił o nim wygląd.". To miło z jego strony, że mimo wszystko postanowił osobiście sprzątnąć mieszkanie, a nie wynająć na poczekaniu koeljną osobę na miesjce Anne, która uczyniałby to za niego. To doprawdy dobrze o nim świadczy. Na miejscu Ronnie tez bym się czuła niezręczenie w obecności Harry'ego, a przede wszystkim byłoby mi wstyd za swój wygląd i ogólnie bałabym się co sobie o mnie pomyśli, ale najwyraźniej Styles albo był powścigliwy co do swojego zdania na temat dziewczyny, albo wyrozumiały, co później się wyjaśniło, ale lecę po kolei, wydarzeniami, więc o tym wspomnę za momencik XD Zarówno panika po zobaczeniu w jakim stanie jest Hope, jak i osłupienie po diagnozie Harry'ego pokazuje nam jak bardzo ważna dla Veroniki jest dziewczynka, że na tę chwilę jest jej całym światem. Następny dobry przykład ukazania ich relacji.
OdpowiedzUsuńNa + oczywiście. Gdybym była Ronnie też nie chciałabym stracić siostry, ale mimo to życie i zdrowie małej było milion razy ważniejsze niż to czy dziewczyny będą razem i tutaj mamy kolejny cytacik ode mnie: " Z rozłąką byłam w stanie sobie poradzić, ze śmiercią już nie". Veronica widocznie też to zrozumiała i wyraziła się o tym naprawdę ładnie. Według niej Harry "sprawiał wrażenie dobrego i uczciwego chłopaka", a ja jak najbardziej podzielam jej zdanie! Taki właśnie wydawał się być, nic dodać, nic ująć. Tak też właśnie mi się wydawało, że zadzwoni on do jakiegoś prywatnego lekarza. Ale nie może być tak ślicznie cały czas i oto Harry pokazał swoją brzydką, a może raczej ostrożną i szczerą stronę. Poleciał troszkę z tym swoim tekstem, byłam nim z leksza zdezorientowana. Wypalił tak ni stąd, ni zowąd i weź tu człowieku ogarnij o co mu zaś chodzi XD Tak czy siak wybaczyłam mu to, co powiedział. Patrzył na teraźniejszą sytuację, w jakiej znalazł się Zayn z niedpowiedniej perspektywy, dlatego tak źle to zabrzmiało. Nie wiedział przecież, że Malik i Veronica są rodziną, a gdyby tak były to sądzę, że zachowałby dla siebie te kąśliwe uwagi. Ronnie naprawdę super mu odpowiedziała. Bez zbędnych przekleństw, uniesień, bez podnoszenia głosu. Mimo negatywnych emocji, które wówczas się w niej zebrały, wzięła to na spokój, ale i tak konkretnie przedstawiła jak się sprawy mają i za to ma u mnie kolejny plusik. Wchodząc z powrotem do pokoju Hope, niepokój Ronnie urósł, więc boję się pomyśleć w jakim stanie była już mała, ale czuję, że cokolwiek złego z nią się nie działa to wyjdzie z tego cało! A Harry'ego chętnie zobaczyłabym znów.. Hehe *zaciera rączki*. Jednak wyszło długo, a i tak nie napisałam wszystkiego pewnie :o Nic to, weny życzę i czekam na kolejny rozdział<3
OdpowiedzUsuńMoje uczucia odnośnie tego opowiadania są aktualnie mieszane. Warsztat masz naprawdę dobry, aż przyjemnie się czyta. Praktycznie brak błędów, chyba że się tak wkręciłam, że nic nie wyłapałam, ale mam na tym punkcie takiego świra, że to praktycznie niemożliwe, także już masz u mnie duży plus. Zazdroszczę ci umiejętności pisania tak dobrych opisów. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się to chociaż opanować w połowie tak dobrze jak tobie.
OdpowiedzUsuńDlaczego moje uczucia są mieszane? Nie chodzi mi o twoją pracę, bo jest naprawdę bardzo dobra i tylko pogratulować, ale chodziło mi raczej tylko o moje osobiste odczucia względem bohaterek :) Tak jak ktoś już przede mną wspomniał, nie rozumiem postępowania Ronnie. Jak dla mnie (zaznaczam, że to tylko moje zdanie, nie chcę niczego zbyt pochopnie krytykować) zachowała się po prostu nieodpowiedzialnie. Rozumiem, że w jej domu musiało być naprawdę strasznie, ale jak już chciała zrobić coś tak głupiego jak zdecydowanie się na bezdomność, to nie mogła skazywać na coś takiego swojej siostry. Gdyby chociaż miał jakieś pieniądze, cokolwiek.. Ale one tułał się po Londynie bez większego celu i dachu nad głową. Zawsze jest jakieś inne wyjście, udanie się do jakiegoś ośrodka pomocy czy coś w tym stylu. Mimo swoich uprzedzeń do tego typu instytucji mogła to zrobić choćby dla siostry.
Nie rozumiem też jej nastawienia dla Zayna. Żyje z siostrą na ulicy, są pozbawione wszystkiego, co pozwala przeżyć, a ona nie chce przyjąć jego pomocy? W takiej sytuacji powinna się łapać wszystkiego, właśnie ze względu na Hope, a swoje osobiste uprzedzenia odłożyć na bok.
Zastanawiam się jak dalej potoczy się wątek z Harrym. Sądząc po jego początkowym nastawieniu, będzie ciekawie.
Kiedy zabrałam się za drugi rozdział zaczęłam rozumieć Ronnie, ale nadal nie do końca. Widać, że martwi się o siostrę, przejmuje każdą najmniejszą krzywdą, jaka może się jej stać i bierze wszystko na siebie.
Jestem ciekawa jak dalej nią pokierujesz, ale mam nadzieję, że teraz jej życie znacznie się polepszy. Gratuluję bardzo dobrego początku i życzę jeszcze więcej fajnych pomysłów i tak dobrych opisów :)
A na koniec kilka słów na temat wyglądu. Urzekł mnie ten młody Harry i przyznam, że trochę się za nim stęskniłam :) Na tym zdjęciu był jeszcze taki słodki, niewinny, zupełnie odbiegał od jego dotychczasowego wizerunku (który, tak na marginesie, kocham nad życie). Wszystko jest jasne i klarowne, trafia w mój gust.
Chciałabym Ci bardzo podziękować za Twój komentarz pod moim prologiem. Nie masz pojęcia, ile znaczy dla mnie każda pochlebna opinia, szczególnie że dopiero zaczynam. Jest mi bardzo miło i czuję się jednocześnie zmotywowana do dalszej pracy :)
Mogłabyś mnie informować na twitterze? (tt: @ideonia)
Uwielbiam tego typu opowiadania, szczególnie jeśli rozdziały są długie i tak wspaniale napisane. Bo wiesz, spotyka się czasem jakiś blog z naprawdę dobrą fabułą, ale kompletnie zniszczony przez "twórczość" autorki. U ciebie? Nie mam się do czego przyczepić. Na błędy ortograficzne/interpunkcyjne już nawet nie zwracam uwagi, więc nie wiem czy tutaj jakieś są, ale jeśli nawet, to przecież nikt nie będzie na to patrzył, mając przed sobą tak wspaniały tekst. Ale do rzeczy.
OdpowiedzUsuńBardzo intryguje mnie wykreowanie Ronnie i Harry'ego. Każdy z nich ma w swoim zachowaniu coś sprzecznego z innymi cechami. Każdy z nich zmusza do refleksji, a i tak jeszcze nie doszłam do zbyt wielu wniosków w ich sprawie. Fakt, to dopiero drugi rozdział, więc nie można aż tyle oczekiwać, ale naprawdę nie rozumiem tego, co robi główna bohaterka. Jednak to, co zrobił Harry, samo w sobie mnie do niego przekonało. Często jest tak, że chcemy kogoś nie lubić, a wychodzi odwrotnie i chyba tak mam w jego przypadku. Początkowo niemiłosiernie mnie irytował, niektórzy tak po prostu już mają. Ale kiedy sprzątał ten dom i tak czytałam to dalej, to jakoś... no nie wiem, myślę, że jednak nie jest taki zły na jakiego gra. Pozostaje nam czekać i przekonać się jak jest rzeczywiście. No i jak będzie z Malikiem, bo to też jest ciekawe. Dlatego ja na pewno tutaj zostaję i czekam na kolejny rozdział. Jeśli możesz, informuj mnie na twitterze: @hiimyangel
Pozdrawiam. :)
Zostałaś nominowana do Liebster Blogger Award. Więcej informacji na moim blogu http://psychiatryk-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/p/liebster-blogger-award.html
OdpowiedzUsuńNienawidzę, kiedy mam takie ogromne zaległości w czytaniu blogów, bo właściwie potem nie sprawia mi to przyjemności, a bardziej czuję się, jakby było to moim cholernym obowiązkiem, kolejnym. Bogu dzięki mam kilka swoich ulubionych opowiadań, których czytanie zawsze będzie przyjemnością, bez względu na wszystko. Co prawda pisanie komentarzy czasem cholernie mnie wyczerpuje, na przykład teraz, kiedy czuję sie, jakby ktoś wyprał mi mózg, no ale nie mogłabym postąpić inaczej i nie skomentować tego co przeczytałam. Ogólnie jestem zadowolona, nawet bardzo. Zawsze powtarzam Ci i będę to robić już chyba zawsze, że uwielbiam wszystko co piszesz. Masz bardzo specyficzny styl, mam wrażenie, że poznałabym go z kilometra, bo jak Boga kocham, chyba nikt tak pięknie nie opisuje uczuć i emocji, jak Ty. Każde opowiadanie, każdy rozdział, a nawet zdanie przepełnione jest masą emocji i przyznam szczerze, że tym właśnie mnie kupiłaś. Wszystko co czytam mega łapie mnie za serce i tu właśnie tkwi sekret Twoich wspaniałych opowiadań, tak sądzę. :D Jeśli chodzi o samą fabułę, to hm.. Ja osobiście poprowadziłabym to nieco inaczej na dzień dzisiejszy, ale tu właśnie kryje się to co najlepsze, a mianowicie to, że możesz mnie bezustannie zaskakiwać. Zobaczymy jak to będzie, póki co jest bardzo dobrze. Dobrze wiesz, jak nienawidzę czytać o Harrym. Po prostu tego nie cierpię, skąd ta nienawiść, nie mam pojęcia, w każdym razie powoli, powoli staram się do tego przekonywać, a przychodzi mi to naprawdę niełatwo. Dlatego nie polecam takich dziwnych przyzwyczajeń. XD Dążyłam jednak do tego, aby powiedzieć Ci, że mimo iż naprawdę nie cierpię czytać o tym pajacu, to jest kilka blogów, w których jestem w stanie jakoś to przeżyć, z wielkimi trudnościami, ale jestem i Tajemnicze Serce jak najbardziej zaczyna należeć do nich, a wierz mi, że to spore wyróżnienie. XD Co do samego rozdziału to kiedy Ronnie usłyszała jakiś hałas, byłam niemal w stu procentach pewna, że kiedy wyjdzie z pokoju, zobaczy Zayna. A tu taka niespodzianka- beng Styles. Jakoś nie do końca potrafiłam cieszyć się jego obecnością. Po pierwsze ze względu na to, jak zachował się dzień wcześniej, a dwa, że jakoś póki co jest dla mnie nieodgadniony, tak po prostu. Cóż, zobaczymy jak będzie się zachowywał w dalszych rozdziałach, bo póki co mamy dwie twarze. Nie ukrywam, że zdecydowanie wolę tą, która jest pomocna i troskliwa, no ale lubię też trochę pikanterii, co nie. :D Swoją drogą to naprawdę słodkie, że Harry postanowił pomóc Ronnie. Sam fakt, że zadzwonił do zaprzyjaźnionego lekarza, jest naprawdę pokrzepiający. Mam nadzieję, że hospitalizacja Hope nie będzie konieczna, bo to przecież kompletnie pokrzyżowałoby plany dziewczyn, no i umówmy się, że bardzo utrudniłoby im życie. Stan dziewczynki może faktycznie jest poważny, ale wierzę mocno, że wszystko będzie dobrze! Trzymam kciuki jak cholera. XD Skoro jestem już przy Hope, to wciąż nie mogę oprzeć się wrażeniu, że relacja pomiędzy Ronnie i Hope jest tak samo zajebista jak relacja Katniss- Prim z Igrzysk. Nosz naprawdę bardzo mi się to podoba, serio!! :D Rozpisałabym się bardziej, ale jako że to opowiadanie o Stylesie, to idzie m jakoś tak opornie, na szczęście mam do przeczytania jeszcze na drugim blogu, więc tam postaram się nadrobić. XD Tymczasem pozdrawiam kochana <3
OdpowiedzUsuńHarry jest trochę bipolarny. Najpierw troszczy się o dziewczyny, sprząta po imprezie, a potem bum! i nagle jest chamski. W sumie nie bardzo przepadam za opowiadaniami z nim w roli głównej, ale Twoja historia naprawdę mnie zaintrygowała. Pokazujesz nam prawdziwe życie. Wszystko, co piszesz jest bardzo realistyczne i naturalne. Nie przedstawiasz nam Stylesa jako ideału, co zdarza się bardzo często. Ronnie jest dzielną, młodą kobietą, którą naprawdę podziwiam. Mało kto wytrzymałby chociaż część tego, przez co ona musiała przejść.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny. ;) A przy kolejnym rozdziale wysilę się bardziej. ;D
Według mnie zmiana wyglądu bohaterki na ogromny plus!
OdpowiedzUsuńNaprawdę? To bardzo się cieszę, bo trochę miałam obawy.
Usuńbardzo niepokoi mnie sytuacja z Hope! Chciałabym, aby ten lekarz już tam był i powiedział, że jest wszystko w porządku, lecz odnoszę dziwne wrażenie, że wcale tak nie będzie :(
OdpowiedzUsuńco do Ronnie... Widać, że życie dało jej porządnego kopa, jestem dla niej pełna podziwu, że mimo wszystko daje sobie radę i jest w stanie poświęcać się tak dla swojej przybranej siostry, nie są powiązane biologicznie, a opiekuje się nią lepiej niż nie jedna starsza biologiczna siostra.
Harry... Zaskoczył mnie. Tak, jak Ronnie zdziwiła się nagłą zmianą i tym puszczeniem oczka. Dziwnie, później widziałam coś pozytywnego, kiedy zainteresował się Hope, ale kiedy wypalił z tym wykorzystywaniem Malika, to myślałam, że go uduszę, naprawdę!
Ciekawość zżera mnie od środka, więc pędzę czytać dalej!
pozdrawiam,
@camilllaxxx ♥
Cześć! ;*
OdpowiedzUsuńAle ja wolna jestem! Przepraszam Cię bardzo, że tak wolno idzie mi to nadrabianie. Czasu mam jakoś mało, a poza tym ostatnio nie mam chęci ani do czytania ani do pisania. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. W końcu wszystko nadrobię. Bądź cierpliwa! :)
Ten rozdział przeczytałam już dawno, ale nie wiem czemu go nie skomentowałam! ;o Teraz będzie mi to szło trudniej, bo muszę przypominać sobie co się działo w danym momencie. Dlatego wybacz, bo komentarz nie będzie zbyt długi i zadowalający.
Harry od samego początku zrobił na mnie dobre wrażenie. Może trochę zbyt bardzo interesował się tym kim jest i co robi Ronnie, ale dobrze, że ją przeprosił. Widać, że martwi się o dziewczyny i chce się o nie troszczyć, a przecież w ogóle ich nie zna. To bardzo miły gest z jego strony. Dobrze, że nie zadzwonił do szpitala tylko do znajomego lekarza. Mam nadzieję, że pomoże on Hope, i że szpital jednak nie będzie potrzebny. Boję się, że wtedy zabiorą Ronnie siostrę, a to byłoby okropne. Mam nadzieję, że z małą będzie wszystko dobrze. Martwię się o nią. Jej stan jest poważny, a ona jest młoda, więc organizm nie jest taki silny, jak u dorosłych ludzi.
Nie pamiętam czy pisałam Ci już, że piszesz cudownie. Twoje opisy są bardzo dojrzałe. Dobierasz każde słowo idealnie i dzięki temu czyta się baaardzo przyjemnie. Masz prawdziwy talent. :)
Jeszce raz przepraszam za ten komentarz. Następne powinny być już o wiele lepsze. Mam w zwyczaju pisanie długich komentarzy, więc na pewno będziesz takie czytać. ^^
Pozdrawiam! <3