Rozdział 5

Kilka dni później rozpoczęły się przygotowania do pogrzebu Hope, który miał odbyć się już za parę godzin. Na samą myśl o tym byłam kompletnie wycieńczona, nie miałam najmniejszej ochoty brać w tym wszystkim udziału, jednak zdawałam sobie sprawę, że musiałam zrobić to właśnie dla siostry i godnie ją pożegnać. Miałam ogromną nadzieję, że od dnia wypadku zdążyłam już przywyknąć do faktu, iż Hope nigdy nie pojawi się w pobliżu mnie i już nigdy więcej nie usłyszę jej melodyjnego śmiechu. Niestety towarzyszący temu ból uwydatniał się jeszcze bardziej, powodując nieprzespane noce, w których bezczynnie siedziałam przy balkonowym oknie, wpatrując się w opustoszałe miasto.
Nie przeszkadzało mi nawet to, że mieszkałam zupełnie sama, bowiem Eileen zdecydowała się zatrzymać u mamy Zayna, dając mi czas na przemyślenia. Doskonale wiedziała, że w obecnej sytuacji nie byłam w stanie zastanawiać się nad stosunkami matka-córka, nie mogłam rozstrzygać tego czy bez żadnego problemu otrzymywała moje przebaczenie, gdyż śmierć Hope z niczym się nie równała i nic nie miało prawa być ważniejsze od niej. Nie sprzeciwiałam się temu pomysłowi, bo tak naprawdę ta sprawa stała się dla mnie obojętna, jednak nie potrafiłam tego wytłumaczyć. Możliwe, że ostatnie wydarzenia w dużym stopniu się do tego przyczyniły, ale nie mogłam teraz zawracać sobie głowy takimi błahostkami.
Kończyłam właśnie przygotowywać ryż z warzywami na dzisiejszy obiad, kiedy do moich uszu dobiegł dźwięk cichego pukania do drzwi. Westchnęłam ciężko, chowając jedzenie do lodówki, po czym podążyłam w kierunku wejścia. Chwilę później w progu pojawił się Zayn, którego chętnie wpuściłam do środka. Sama dziwiłam się swojemu zachowaniu oraz sposobu, w jaki traktowałam kuzyna. Jeszcze kilka dni wcześniej nie chciałam mieć z nim nic wspólnego, a dziś był jedną z nielicznych najbliższych mi osób, którym mogłam zaufać. Od razu uśmiechnęłam się do siebie, ciesząc się z niespodziewanego towarzystwa. Byłam pewna, że wszyscy mieliśmy spotkać się dopiero w kościele, dlatego poniekąd przyjście Malika wywołało we mnie żądną ciekawość. Nie sądziłam, że zjawił się jedynie dlatego, by skontrolować moje samopoczucie i po prostu ze mną posiedzieć. Znałam go i doskonale wiedziałam, że nigdy nikomu się nie narzucał, dając odpowiednią ilość przestrzeni, co jednych zadowalało, a innych najzwyczajniej w świecie drażniło. Jeżeli chodziło o mnie, byłam mu za to naprawdę wdzięczna, bowiem nic nie denerwowało mnie tak bardzo jak ciągła, męcząca troska i pilnowanie mnie na każdym kroku. Potrafiłam sama o siebie zadbać i nie potrzebowałam do tego nikogo więcej, dlatego cieszyłam się, że Zayn przynajmniej starał się mnie rozumieć. Tym razem musiało stać się coś jeszcze, bowiem chłopak wyglądał na pochłoniętego jakimiś myślami zupełnie tak, jakby w ogóle nie było go koło mnie.
Usiadł na kanapie, wpatrując się w swoje czarno białe trampki. Do tej pory nie wypowiedział ani jednego słowa, jednak wiedziałam, że musiałam cierpliwie poczekać na to, aż będzie gotowy do rozmowy. Obserwowałam go jeszcze przez dłuższą chwilę, po czym odwróciłam się w stronę blatu, przygotowując nam obojgu gorącą herbatę. Panująca w całym mieszkaniu cisza dawała mi się powoli we znaki, głównie z powodu, że chciałam jak najszybciej znać powód przyjścia Malika. Po kolejnych kilku minutach postawiłam na stole dzbanek oraz dwie filiżanki i usiadłam obok kuzyna, czekając na jego ruch. Odnosiłam wrażenie, że kompletnie nie wiedział, co działo się wokół niego i znajdował się gdzieś daleko w swoim świecie, z którego niekoniecznie chciał wracać z powrotem na ziemię. Miałam wielką ochotę włączyć stojący tuż przed nami ogromny telewizor, który być może zwróciłby uwagę bruneta, jednak nim ta myśl na dobre zadomowiła się w mojej głowie, Zayn przeniósł na mnie swój wzrok, a jego kąciki ust lekko uniosły się ku górze. Odwzajemniłam gest, opierając się plecami o poduszkę, po czym podwinęłam nogi, które oplotłam rękoma. Byłam w pełni gotowa na rozmowę z Malikiem niezależnie od tematu.
- Harry prosił przekazać, że nie zdążyli na samolot do Londynu i nie będzie mógł uczestniczyć w pogrzebie Hope, za co bardzo cię przeprasza – odezwał się w końcu zachrypniętym głosem, przekazując mi wiadomość, której w ogóle się nie spodziewałam. Poczułam lekkie ukłucie w sercu, jednak przytaknęłam głową na znak zrozumienia. W końcu Styles nie miał żadnego obowiązku, by się tutaj zjawiać. - Ale nie tylko to przyszedłem ci powiedzieć. Właściwie chciałem zadać ci kilka pytań na temat Kayli.
Przeniósł na mnie swój wzrok, w którym dostrzegłam ogromny smutek. Dawno nie widziałam czegoś takiego. W ułamku sekundy cały jego nastrój przeniósł się na moją osobę, powodując jeszcze bardziej odczuwalny ból. Wcześniej nie byłam do końca przekonana czy wiedział o moim powiązaniu z dziewczyną, jednak jeśli przyszedł właśnie w jej sprawie, nie trzeba było niczego więcej tłumaczyć. Powinnam zacząć panikować, bać się, że Zayn wkrótce mógłby odkryć tak długo skrywaną przeze mnie tajemnicę, jednak tak naprawdę ta myśl szybko odeszła w zapomnienie. Pomimo tego, że Kayla bardzo się zmieniła, byłam pewna, że nigdy nikomu nie powiedziałaby o tym, co kiedyś się wydarzyło. Ufałam jej jak mało komu, właściwie powierzyłam jej własne życie, dlatego mój strach odszedł na dalszy plan, a ja skupiłam się na wybraniu tego, co mogłam przekazać Malikowi. Nie chciałam go oszukiwać, a Ferland zdecydowanie potrzebowała pomocy, by wyrwać się od tamtych ludzi, zatem postanowiłam zdradzić kuzynowi na tyle dużo informacji, by mógł w jakiś sposób temu zaradzić.
- Wiem, że byłyście blisko – odezwał się ponownie, uprzedzając mnie. - Znalazłem kiedyś w jej rzeczach wasze wspólne zdjęcie, jednak nigdy o nic nie pytałem, dręczyły mnie wyrzuty sumienia z twojego powodu, ale nie chciałem doprowadzić do naszego spotkania. Kayla niewiele opowiadała mi o swojej przeszłości. Wspominała jedynie o jakimś facecie, z którym kiedyś się spotykała, później od niego uciekła, ale to był największy błąd. Przez cały czas była bardzo tajemnicza, zamknęła się w sobie i nic nie chciała więcej powiedzieć, choć wiele razy nawiązywałem do tamtej rozmowy. W końcu odpuściłem, układało nam się naprawdę dobrze, więc nie było sensu wracać do przykrych spraw. Ale później uciekła, zostawiła mnie, nic nie wytłumaczyła. A wczoraj na komisariacie widziałem ją po raz pierwszy od roku. Czy ty wiesz coś więcej na ten temat? Proszę cię, Ronnie, od wczoraj przez to wariuję i nieustannie włóczę się po Londynie, szukając jej.
Kiedy Zayn wymówił ostatnie słowo, odetchnęłam z ulgą. Wiedziałam jak ogromnie ważna była dla niego ta sprawa, ale przede wszystkim Kayla, dlatego tym bardziej czułam się niezręcznie, zamierzając opowiedzieć mu to, co powinien usłyszeć z ust dziewczyny. Nie mogłam jednak już nic na to poradzić, nie mogłam też tak po prostu wyprosić go z mieszkania bez żadnych wyjaśnień tak, jak zrobiła to Kayla. Musiałam wziąć sprawy w swoje ręce i sprawić, by Malik chociaż po części poznał prawdę.
- Wspomniany przez ciebie facet to Gregor – na sam dźwięk jego imienia wzdrygnęłam się, ale wcale mnie to nie dziwiło. Od zawsze działał na mnie w ten sam sposób i nie potrafiłam się tego wyzbyć. Panicznie bałam się tego mężczyzny, który był jeszcze gorszy od Seana, jednak wolałam teraz o nim nie rozmyślać. - Kayla poznała go zaraz po ucieczce z domu dziecka. Mieli wspólnych znajomych, do których niestety wróciła. Przez jakiś czas pisała do mnie listy, o wszystkim szczegółowo opowiadała. Wiem, że miała problemy z prawem, zażywała narkotyki.
- Tak, to też mi mówiła – odparł z wielkim smutkiem, spuszczając wzrok. - Nawet kilka razy wyciągałem ją z poważnych tarapatów. - Ale co było później, co jeszcze ci mówiła?
- Ostatni list, jaki wysłała do domu dziecka był o tym, że w końcu jej życie nabrało tempa, że jest szczęśliwa i zdradziła, że kogoś poznała – uśmiechnęłam się lekko w stronę Zayna, co nie uszło jego uwadze. Miałam wrażenie, że właśnie czegoś takiego potrzebował. - Teraz wnioskuję, że chodziło o ciebie. Nic konkretnego więcej nie zdradziła, ostatni raz napisała jakoś w połowie września, później straciłyśmy kontakt.
- A kilka tygodni później mnie zostawiła – westchnął ciężko Malik, zakrywając twarz swoimi dłońmi. Widziałam, że był nieco rozczarowany, bowiem tak naprawdę nie zdradziłam mu niczego spektakularnego, czego by się nie spodziewał. - Wczoraj próbowałem coś z niej wyciągnąć, ale jak zwykle milczała. To potrafiła robić najlepiej.
W jego głosie dało się słyszeć ogromną złość oraz żal, jak żywił względem Kayli. Nie mogłam mieć do niego o to pretensji, bowiem poniekąd przyznawałam mu rację. Ucieczka od problemów od zawrze trzymała się blisko dziewczyny, nigdy nie potrafiła stanąć z kłopotami twarzą w twarz. Opuszczeniem Zayna zapewniła mu bezpieczeństwo, co do tego nie miałam żadnych wątpliwości, jednak każdy zasługiwał na prawdę, a w szczególności Malik, który wiele wniósł do jej życia. Była mu to po prostu winna.
- A co ty masz wspólnego z tymi ludźmi, Ronnie? - zapytał znienacka, a moje serce momentalnie zaczęło uderzać w szybszym tempie. Właśnie tego typu pytania obawiałam się przez cały czas, gdyż nie byłam jeszcze do końca gotowa na to, by o wszystkim mu opowiedzieć. Nikomu nie ufałam na tyle, aby zdradzić historię, która zostawiła ogromny ślad przede wszystkim w mojej psychice.
- Obiecuję, że kiedyś ci o tym opowiem – powiedziałam szczerze, patrząc mu prosto w oczy. Wyglądał na zaciekawionego, ale jednocześnie zrozumiał, że nie był to najlepszy czas na wgłębianie się w szczegóły. - Nie mam siły, Zayn. Nie teraz.
Kiwnął jedynie głową, spoglądając na zegarek. Momentalnie podążyłam w jego ślady, zdając sobie sprawę, że tak naprawdę spory czas spędziliśmy na rozmowie. Została jeszcze godzina do ceremonii w kościele. Im bardziej zbliżał się pogrzeb Hope, tym ciaśniej zaciskały się ciernie w okolicach mojego serca. Nie byłam na to przygotowana, choć stwarzałam dobre pozory. Nie wyglądałam najgorzej, nie miałam spuchniętych i zaczerwienionych oczu, właściwie zachowywałam się tak, jakby nastał kolejny dzień. Tymczasem gdzieś w głębi duszy toczyła się wojna, którą cierpienie zdecydowanie wygrywało.
Malik pospiesznie wstał z miejsca, pytając czy niczego mi nie potrzeba. Po wielu zapewnianiach zgodził się wrócić do siebie, przebrać w odpowiednie rzeczy i czekać na mnie pod kościołem. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością, zamykając za nim drzwi na klucz. Jeszcze przez dłuższą chwilę stałam przyklejona do nich plecami, starając się złapać równomierny oddech. Dosłownie na kilka sekund zakręciło mi się w głowie, jednak uznałam, że to z powodu głodu niż drobnej depresji, w którą powoli popadałam. Odczekałam chwilę, po czym udałam się z powrotem do kuchni, wyciągając z jednej z szafek wafla ryżowego, którego zauważyłam tam już jakiś czas wcześniej. Z trudem udało mi się wszystko przełknąć, nie odczuwałam z jedzenia żadnej przyjemności, zrobiłam to po prostu na siłę, by przypadkiem nie zemdleć podczas pogrzebu siostry. Następnie przeniosłam wzrok na wiszącą na szafie czarną, koronkową sukienkę, którą przyniosła mi Eileen. Nie miałam ochoty zakładać tego na siebie, jednak doskonale wiedziałam, że sytuacja wymagała właśnie takiego ubioru, dlatego z głośnym westchnieniem zaczęłam się przygotowywać.

Można powiedzieć, że spodziewałam się raczej skromnej uroczystości, z niewielką liczbą osób – miałam tutaj na myśli jedynie najbliższych – rodziców, mnie oraz rodzinę Zayna. Niestety moje oczekiwania bardzo szybko runęły w gruzach, a w kościele zaczęli gromadzić się ludzie, których widziałam po raz pierwszy w swoim życiu. Nie czułam się z tym najlepiej i odczuwałam ogromną potrzebę wykrzyczenia tego wszystkiego na głos, jednak obecność Malika powstrzymywała mnie przed popełnieniem głupstwa. Z każdym witałam się uprzejmie, z godnością przyjmowałam kondolencje, a kątem oka obserwowałam zachowanie Eileen, która z każdą chwilą zaskakiwała mnie jeszcze bardziej. Powinna ledwo trzymać się na nogach, rzucać się w rozpaczy w ramiona innych, szukać ukojenie w ciągłym rozmyślaniu, tymczasem sprawiała wrażenie kobiety, wyprawiającej wspaniałe przyjęcie. Nie znałam jej od dziś, wiedziałam, że była bardzo wrażliwą osobą, która nie wstydziła się łez przy innych, tym bardziej przy obcych ludziach. Nie mogłam więc zrozumieć, dlaczego zachowywała się w ten sposób. Wchodząc do środka świątyni, wyglądała jak największa tryumfatorka, czego nie mogłam już dłużej tolerować.
- Kim są ci wszyscy ludzie? - szepnęłam do niej dyskretnie, czyniąc dokładnie znak krzyża. Odwróciłam się w jej stronę, a na twarzy kobiety wciąż widniał ten sam uśmiech. - Nie znam ich i nie sądzę, by Hope miała z nimi coś wspólnego. Gdzie jest Conrad, nawiasem mówiąc?
- To moi znajomi, po prostu bądź miła, nic więcej – odezwała się szorstko, a chłód, jaki zawierały te słowa, momentalnie przedostał się na moje ciało. Po raz pierwszy pokazała się z zupełnie innej strony. Takiej Eileen nigdy nie znałam. - A co się tyczy Conrada... Z pewnością nie ma go tutaj i wątpię, żeby się pojawił. Poza tym, nie jest ojcem Hope.
- A ty nie jesteś jej matką – powiedziałam złośliwie, wymijając ją zwinnym ruchem. Zayn, który szedł przed nami kilka kroków, odwrócił się właśnie w tym momencie, zauważając jak do moich oczu usilnie cisnęły się łzy, które z trudem powstrzymywałam. Chciał coś powiedzieć, jakoś temu zaradzić, jednak jednym gestem dłoni zapewniłam go, że wszystko było w porządku i później wrócimy do tej rozmowy.
Usiadłam sama w pierwszej ławce po drugiej stronie, przez co oczy większości zgromadzonych od razu skupiły się na mojej osobie. Starałam się jednak o tym nie myśleć i skupić swoją całą uwagę na tym, co za chwilę miało się wydarzyć. Odtworzyłam w pamięci wszystkie chwile spędzone z Hope, od momentu pojawienia się tej małej, bezbronnej i wystraszonej dziewczynki w naszym domu aż do sytuacji w szpitalu, gdzie znajdowała się jeszcze niespełna tydzień temu. Poczułam gwałtowny ścisk w żołądku oraz silne pulsowanie w okolicach skroni, czego nie byłam w stanie powstrzymać. Musiałam sobie jakoś poradzić przez najbliższe parę godzin i głęboko wierzyłam, że dzięki obecności Malika i jego rodziny może stać się to możliwe.
Starałam się uważnie słuchać tego, jakimi słowami kapłan wyrażał się o Hope, jednak wlatywały mi one jednym uchem, a zaraz później wylatywały i nie miałam na to żadnego wpływu. Potrafiłam skupić się jedynie na parę minut, potem po prostu odpływałam, nie do końca zdając sobie sprawę, z tego co działo się wokoło. Dopiero kiedy poczułam otaczające mnie silne ramiona, podniosłam wzrok, spoglądając na Zayna, który przyglądał mi się uważnie. Zorientowałam się, że msza właśnie dobiegła końca, a kolejnym punktem docelowym był cmentarz, gdzie miała zostać pochowana jedyna osoba, dla której starałam się o lepsze życie.
Jako jedni z pierwszych doszliśmy w wyznaczone miejsce, czekając na resztę znajomych Eileen, która w ogóle nie zachowywała się tak, jakby była na pogrzebie. W najlepsze rozmawiała ze starymi przyjaciółkami, śmiała się i żartowała. Dzięki Bogu, robiły to w miarę dyskretnie, jednak byłam pewna, że jeszcze kilka osób zdążyło to również zauważyć. W tym momencie nie dbałam o jej opinię, jako matki Hope. Nigdy nią nie została, a gestem wyprawienia jej godnego pożegnania niczego nie mogła sobie załatwić. Zamierzałam jak najszybciej urwać z nią kontakt, bowiem tak naprawdę nie łączyły nas żadne więzy krwi. Zawiodła mnie na całej linii, kiedy nie potrafiła sprzeciwić się Conradowi, jednak nawet w takiej sytuacji nie potrafiła się zrehabilitować.
Rozejrzałam się dookoła. Zostało parę dobrych minut, zanim wszyscy zdążą się tutaj zebrać, by na zawsze pożegnać się z dziewczynką. Westchnęłam ciężko, spostrzegając w oddali po drugiej stronie biegnącego chłopaka w kręconych włosach. Moje serce momentalnie wybiło szybszy rytm, a dolne kończyły decydowały same za siebie, ciągnąć mnie w tamtą stronę. Dzieliło nas jeszcze kilkadziesiąt metrów, jednak zatrzymałam się, przymknęłam na chwilę oczy, by z powrotem je otworzyć. Harry stał w tym samym miejscu z kamienną twarzą, obserwując uważnie moje poczynania. Nie spodziewałam się go na pogrzebie, dlatego jeszcze bardziej wzruszyła mnie jego obecność. Nie musiał tutaj być, jednak najwyraźniej zrobił wszystko, by zdążyć na czas. Podbiegłam w stronę chłopaka, zatrzymując się przed nim tak, że miałam go na wyciągnięcie ręki. Spojrzałam prosto w jego przepiękne tęczówki, a w moich oczach od razu pojawiły się łzy. Nie mogłam dłużej udawać tego, że byłam silna. Nic nie wyglądało nawet w połowie tak, jak starałam się to pokazać przez ostatnie kilka godzin. Czułam, że moja psychika i jednocześnie organizm nie wytrzymają nic więcej. Chciałam po prostu przespać kolejne dnie i obudzić się bez żadnych uczuć, z zupełnie czystą kartą.
- Ronnie – szepnął Harry, łapiąc powoli oddech. Pod silnym podmuchem wiatru niektóre kosmyki jego włosów w mig zasłoniły oczy, jednak Styles szybko doprowadził je z powrotem do ładu. - Tylko nie płacz, proszę cię, nie płacz.
Zanim poczułam jak mocno mnie obejmuje, zobaczyłam w jego oczach ten sam strach na widok łez, który towarzyszył mu podczas naszej rozmowy w mieszkaniu Zayna. Nie rozumiałam, dlaczego tak panicznie bał się kobiecego płaczu i nie potrafił sobie z nim poradzić, jednak w obecnej chwili nawet to nie mogło zburzyć panującej między nami harmonii. Nieśmiało poprowadziłam swoje ręce tuż pod pachami bruneta, by później móc od tyłu chwycić się jego ramion. Na jednym z nich delikatnie oparłam policzek, przymykając powieki. Do moich nozdrzy w kilka sekund dotarł zapach zapewne najdroższych męskich perfum na świecie, ale wciąż nie mogłam nadziwić się tej intensywności i delikatności jednocześnie. Czułam, że w okamgnieniu stawałam się coraz bardziej słaba i nie chciałam nawet myśleć o tym, co czekało mnie po powrocie do miejsca, gdzie czekał na nas Zayn. Z drugiej zaś strony wolałam mieć już to wszystko za sobą, wrócić do domu, wziąć gorący prysznic, a następnie spędzić najbliższe kilkadziesiąt godzin w łóżka, z dala od wszystkich. Ze stresu i wciąż pulsującego bólu w skroniach, zrobiło mi się niedobrze i ledwo trzymałam się na nogach.
W tym samym momencie przed oczami błysnęło mi potwornie jasne światło, które sprawiło, że przez chwilę nie byłam w stanie normalnie spojrzeć przed siebie. Harry natychmiast się ode mnie odsunął, a z jego ust wydobyła się wiązanka przeróżnych przekleństw. Dopiero po chwili zorientowałam się, że otaczało nas trzech paparazzich, którzy nie przestawali robić zdjęć. Chłopak grzecznie nakazał mi powrót do Malika, a sam podszedł zdenerwowany do obcych mężczyzn, próbując cokolwiek im wytłumaczyć. Dla świętego spokoju posłuchałam jego prośby i niechętnie odwróciłam się, dostrzegając w oddali machającego mi kuzyna. Byłam pewna, że jutro cały Londyn będzie huczał od plotek, na które naprawdę nie miałam siły. Zupełnie nieświadomie sprowadziłam na Harry'ego kłopoty i gorączkowo zastanawiałam się, jak mogłabym to wszystko odkręcić. Przede wszystkim obawiałam się reakcji blondynki, z którą po raz pierwszy widziałam Stylesa. Nie trzeba było długo dochodzić do tego, że się spotykali, a co więcej – Harry wydawał się w jej towarzystwie na naprawdę zadowolonego. Skarciłam samą siebie w myślach za przypływ słabości, który miał przed chwilą miejsce i obiecałam sobie, że od tej pory będę starała się trzymać swoje emocje na wodzy tak, by już nikt więcej nie ucierpiał z tego powodu.

- Harry, przepraszam za tamten incydent – odezwałam się w końcu, kiedy dotarliśmy już pod bramę wejściową do wieżowca. - Nie wiedziałam, że się rozkleję i w dodatku, że oni tam będą.
- Nie przepraszaj, ja też tego nie wiedziałem – przyznał szczerze, spuszczając wzrok. Znów dało się wyczuć jego charakterystyczny smutek, który dość często się pojawiał. - Tak naprawdę zakłócili spokój podczas pogrzebu, spokojnie możemy pójść z tym do sądu.
- Nie jestem pewna, czy chciałabym zwalać na siebie kolejne zmartwienia – odparłam, chwytając klamkę od furtki. - Mam tylko nadzieję, że to nie wpłynie źle na twoją reputację i twoja dziewczyna nie będzie zła.
- Ach, tak, Vanessa – mruknął niezadowolony, błądząc wzrokiem po chodniku. - Wszystko jej wytłumaczę, nie martw się. Najważniejsze, żebyś odpoczywała. Odezwę się niedługo. Uważaj na siebie, Ronnie. Do zobaczenia.
Jak przystało na prawdziwego dżentelmena, poczekał aż zniknę za rogiem budynku i dopiero wtedy zaczął powoli się wycofywać. Nie wiedzieć czemu, odetchnęłam z ogromną ulgą, dziękując w duchu za to, że w bliżej nieokreślony sposób udało mi się przetrwać jak do tej pory najgorszy dzień mojego życia. Żadnych wcześniejszych wydarzeń nie mogłam porównać do śmierci Hope. Wszystko, co kiedyś uważałam za wielkie problemy, w obliczu tej tragedii tak jakby znacznie się skurczyły, niemal rozpływając się w powietrzu. Dostałam kolejny dowód na to, że owszem – zawsze mogło być gorzej.
Wyjęłam z niewielkiej kieszeni w sukience klucze od mieszkania, a kiedy podniosłam wzrok spostrzegłam siedzącą na wycieraczce Kaylę. Na mój widok od razu wstała, odsłaniając tym samym spuchnięte i zaczerwienione od łez oczy. Na jej twarzy zauważyłam kilka mocniejszych zadrapań, które dopiero co przestały krwawić. Nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć. Doskonale zdawałam sobie sprawę, skąd i od kogo wracała, ale tak naprawdę bałam się wpuścić ją do środka. Ludzie, z którymi się zadawała, słynęli ogromnie z manipulacji i podstępnych gierek, na które nabierała się każda naiwna dziewczyna myśląca, że kiedykolwiek uda jej się wyrwać z owego gangu. Musiałam brać pod uwagę wszystkie możliwości, nie mogłam wykluczać, że przyszła tylko po to, by mnie gdzieś zwabić lub po to, by tamci mieli do mnie łatwiejszy dostęp. Kayla z pewnością nigdy nie chciała mnie skrzywdzić, jednak wiedziałam, jak to było być całkowicie przypartą do muru, zastraszaną, bitą i poniżaną w najgorszy z możliwych sposobów. Z tak zasianą nienawiścią można było wykonać dosłownie każde polecenie.
- Veronica, potrzebuję pomocy – powiedziała łamiącym się głosem, a ja po raz pierwszy od długich miesięcy usłyszałam, jak ktoś zwracał się do mnie moim pełnym imieniem. Dziewczyna wyczuła jednak moją niepewność, dlatego szybko dodała: - Przyszłam sama, z własnej woli. Przysięgam. Po prostu musisz mi pomóc.
Nie powinna byłam tak szybko jej uwierzyć, lecz wystarczyło spojrzeć jedynie w oczy brunetki, by doszukać się w nich prawdy lub kłamstwa. Zawsze potrafiłam ją po tym rozszyfrować, dlatego tak rzadko zdarzało jej się okłamywanie mnie. Każda, nawet najbardziej bolesna prawda okazywała się lepsza niż ciągle życie w oszustwie. Przekręciłam klucz w drzwiach, wpuszczając dziewczynę do środka. Nie byłam przygotowana na to, co Kayla miała mi do powiedzenia. Nie chciałam, by ktokolwiek ponownie wciągał mnie w to bagno.  
*~*

OD AUTORKI: Pojawiam się z jednodniowym opóźnieniem, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. Szczerze mówiąc, myślałam, że rozdział pojawi się dopiero w piątek, no ale jakoś tak wcześniej wyszło. Nie sprawdzałam błędów, więc mogą się jakieś pojawić, jutro to zrobię. Nastał ten intensywny czas w szkole, kiedy wszyscy coś chcą od biednych maturzystów. Niebawem kończę szkołę i jestem z tego powodu bardzo podekscytowana, ale póki co zabieram się za pracę. Termin kolejnego rozdziału w aktualnościach. Pozdrawiam Was gorąco!
ASK  | SZABLONIARNIA

25 komentarzy:

  1. Ronnie miała naprawdę ciężki dzień i przeżywała okropny czas w swoim życiu. Wcale nie zazdroszczę jej śmierci siostry, a wręcz przeciwnie, bardzo współczuję. Nigdy nie chciałabym znaleźć się na jej miejscu, nie tylko ze względu na śmierć siostry, ale ogólnie, całego przebiegu jej życia. Pustka, która towarzyszyła jej w sercu mając świadomość, że jej siostrzyczka nie żyje, musiała być nie do opisania. Nie powinna zostawać sama, choć pewnie dla niej samej, to byłoby najlepsze rozwiązanie.
    Przed pogrzebem, główną bohaterkę odwiedził Zayn. I już powstał kolejny problem, ponieważ w takim dniu mógłby oszczędzić sobie pytań o Kaylę, nawet jeśli głęboko go nurtowały. Wydaje mi się, że to nie był odpowiedni czas i trochę nie spodobało mi się to zachowanie chłopaka. Jednak miło, że w ogóle ją odwiedził.
    A Eileen ? wrrr!!! normalnie chyba bym zamordowała za urządzenie spotkania towarzyskiego z pogrzebu. Zero obycia i jakichkolwiek uczuć wyższych. Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy żartują sobie na cmentarzach i chichoczą, czy cos w tym stylu. Oczywiście nie twierdzę, że trzeba od razu płakać, jednak pasowałoby dostosować się do danej sytuacji i chociaż UDAWAĆ, że jest przykro... no właśnie. Eileen mogła chociaż udawać, bo z tego co zauważyłam, sprawiła swoim zachowaniem jeszcze większy ból Ronnie, która i tak była dosyć mocno przybita, że nawet nie mogła skupić się na całej ceremonii.
    Ach, no i jestem mile zaskoczona postawą Harrego. Postarał się i przyjechał na pogrzeb, choc miało go nie być. W pewnym sensie tym zachowaniem uszczęsliwił dziewczynę i dał jej dużo wsparcia.
    Jest też urywek,w którym o ile dobrze pamiętam jest wspomniane, że Harry boi się kobiecych łez. Myślę, że to jak najbardziej dobrze o nim świadczy. Łzy kobiety powinny być dla mężczyzny największą porażką. Dlatego dobrze, że starał się temu zaradzić.
    A tych wszystkich dziennikarzy to chyba bym utłukła. Jak można, tak na pogrzebie?
    No i powrócę do Kayli. Jestem strasznie ciekawa, jakiej pomocy oczekuje od Ronnie i o co właściwie chodzi. I tu pojawiła się kolejna nutka tajemnicy, której wprost nie mogę się już doczekać!
    I znów jestem bardzo zachwycona i zazdrosna o Twój talent! :))

    lovebutheartless.blogspot.com
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z każdym nowym rozdziałem coraz bardziej zakochuje się w tej historii! To zdecydowanie najpiękniejsza historia, która powstała spod Twych utalentowanych paluszków *,*.
    Zayn to wspaniały chłopak, który obdarzył miłością nieodpowiednią dziewczynę przez co teraz cierpi. Kayla złamała jego serce, wykorzystała i po prostu odeszła. Nie wątpię, że zrobiła to, by ochronić go przed ludźmi, którzy ją wykorzystują, biją i upokarzają. Mówiąc prawdę mogłaby narazić Malika na jeszcze większe niebezpieczeństwo, dlatego szczerze jej się nie dziwię. Gdyby Zayn poznał prawdę z pewnością chciałby coś z tym zrobić. Nie usiedziałby na miejscu, a z ludźmi z gangu nie warto zadzierać. Prędzej czy później kończy się to bardzo, bardzo źle, a odwrotu nie ma. Zastanawia mnie, co Ronnie ma wspólnego z tym wszystkim... Czyżby i ona wpadła w sidła tego gangu? Omo, niektóre sytuacje zmuszają ludzi do czynów, które już na zawsze będą miały wpływ na ich dalsze życie. To okropne! I naprawdę szkoda mi Zayna, ale uważam, że powinien po prostu odciąć się od Kayli i świata, jaki ją otacza. Niestety nie będzie to łatwe ze względu na miłość, jaką ją obdarzył i fakt, iż Ronnie była jej przyjaciółką i mają ze sobą wiele wspólnego...
    Eileen zachowała się jak pozbawiona uczuć manipulantka! Tak się zarzekała, że pragnie odbudować relację z Ronnie, że jest jej bardzo przykro, a pogrzeb Hope potraktowała jak jakieś uroczyste przyjęcie, na którym mogła się spotkać ze znajomymi i swobodnie z nimi pożartować. Jeszcze jakim tonem zwracała się do Ronnie! To jakiś absurd! Ta kobieta całkowicie straciła w moich oczach i nie wierzę, by miała jakieś dobre zamiary względem Ronnie. Mam nadzieję, że dziewczyna nie da jej się zmanipulować i raz na zawsze odetnie z nią wszelaki kontakt.
    Harry jednak pojawił się na pogrzebie! To, w jaki sposób Ronnie zareagowała na ich widok... Jak się w niego wtuliła, ich rozmowa... To wszystko sprawiło, że łezka mi się w oku zakręciła. Łączy ich głęboka więź, którą nikt prócz nich zrozumieć nie może. To takie cudowne i bardzo rzadkie w relacjach damsko-męskich. Szkoda tylko, że Vanessa stoi na przeszkodzie, by między nimi mogło zrodzić się coś więcej, choć i tak uważam, że ostatecznie ta dziewczyna będzie cierpiała. W sumie będzie mi jej szkoda, gdy to wszystko się wydarzy... W dodatki ci cholerni fotoreporterzy! Na pewno następnego dnia pojawi się informacja, że Harry zdradza Vanessę z Ronnie i zaczną się kolejne kłopoty dla naszej głównej bohaterki. Matko, jak to się wszystko komplikuje -,-.
    Kayla pojawiła się pod drzwiami Ronnie! W dodatku była pobita... Czego ta dziewczyna u niej szuka?! Z tego co wyczytałam jej pobyt w pobliżu głównej bohaterki może przysporzyć jej ogromne kłopoty. Rozumiem, że jest zagubiona, przestraszona i nie ma do kogo się zwrócić, ale... ale ja nie chcę, by Ronnie przez to coś się stało. Ona ma takie złote serce. Nacierpiała się już w swym życiu za dużo, może czas najwyższy by była szczęśliwa? Ech. Czuję, że jeszcze długo na to poczekamy.
    Rozdział rewelacyjny jak zawsze! Kocham to opowiadanie, Kocham Harry'ego, Zayna, Ronnie i kocham Ciebie! Jestem pod wrażeniem Twojego stylu, który tak bardzo się zmienił, że mam ochotę bić Ci owacje na stojąco! Oby tak dalej, kochana. Czekam z utęsknieniem na nowość! Weny życzę <3.

    OdpowiedzUsuń
  3. Staph... Muszę to przetrawić. Mój mUSK nadal nie przyswoił pewnych info... ŁAT?!
    ...
    Wrócę za jakąś godzinę / dwie / trzy z kompletną opinią.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym żeby mój komentarz był mądry i odpowiednio złożony. Muszę się postarać xD

    Dzień pogrzebu Hope musiał być dla Veronici najgorszym w jej życiu. Musiała uporać się ostatecznie z myślą o tym, że siostrzyczka nigdy się już do niej nie odezwie, nie uśmiechnie, ani nie przytuli. To przykre kiedy dzieci umierają tak szybko. Eileen wcale nie ułatwiła jej tego pożegnania, zachowując się w tych okolicznościach najbardziej karygodnie jak tylko można było. Nie zdziwiło mnie, że ojciec Ronnie się nie pojawił, bo z tego, co dało się zrozumieć, to nie jest on dobrym człowiekiem. Myślę, że i Eileen nie powinno tam być, ale trudno.
    Poczułam się podobnie jak bohaterka kiedy Zayn powiedział, że Harry'ego nie będzie. Widać, że był jej potrzebny pomimo tego, że nie łączyło ich nic poza przyjaźnią, jeśli już można tak to nazwać.
    Malik z kolei mógł dać sobie spokój z przesłuchaniem na temat Kayli. Powinien w tym dniu jedynie wspierać kuzynkę, ale w pewnym sensie go rozumiem. Widok dziewczyny obudził w nim uczucia zarówno te dobre jak i złe.
    Pojawienie się Stylesa w ostatniej chwili sprawiło, że na mojej twarzy pojawił się pierwszy uśmiech podczas czytania tego odcinka. Pokazał tym, że w jakiś sposób Ronnie jest dla niego ważna i nie przejął się specjalnie tym, co pomyśli Vanessa.
    Reporterzy rozdrażnili mnie do granic możliwości. Wiem, to ich praca, ale zachowali się jak hieny, zakłócając tak smutną i prywatną uroczystość. Cieszyłam się, że Harry przytulił Veronicę, bo było jej to bardzo potrzebne.
    W końcu ile można udawać, że jest się silnym? Nawet ona musiała się złamać. Chciałabym żeby za sprawą Hazzy przeżyła jeszcze wiele wspaniałych chwil.
    Wierzę, że do tego doprowadzisz :)
    Mam nadzieję, że ten komentarz ma ład i skład :)
    Jak zwykle pięknie i uczuciowo napisane. Uwielbiam Cię za to :*
    Całuję <3
    @Gattino_1D

    OdpowiedzUsuń
  5. Już dawno nie wciągnęłam się tak mocno w jakiś rozdział. Emocje pochłonęły mnie do reszty. Najpierw, gdy zjawił się Malik i znowu zapragnęłam, żeby jakimś cudem on mógł być z Ronnie, a potem gdy ta wstrętna Macocha pokazała swoje złe oblicze. I pomyśleć, że miałam o niej dobre zdanie! Kto normalny, albo chociaż przyzwoity śmieje się na pogrzebie? I te jej przyjaciółeczki... widać są siebie wszystkie warte. Kolejne bicie serca pojawiło się przy Harrym. To takie kochane, że zależało mu na zjawieniu się na pogrzebie i ofiarowaniu swojego wsparcia dziewczynie. Szkoda tylko, że pojawili się ci paparazzie, nie uszanowali żałoby i wcale mnie to nie dziwi. Mam nadzieje, że dziewczyna Styles'a da sobie wszystko wyjaśnić. Powinnam kibicować jemu i Ronnie, ale moje serce jest przy Zaynie, i chociaż wiem, że nie będą oni razem w tym opowiadaniu, uwielbiam go! Wspaniale go wykreowałaś <3 Aż bym go sobie wzięła na przechowanie na kilka dni, hahahaha <3

    Uwielbiam to opowiadanie *.* Nie każ nam długo czekać na kolejny. Nie widziałam też żadnych błędów, więc nie martw się :)

    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzisiaj mam wyjątkowo ciężki dzień, i chodzi tutaj głównie o moje humorki, ale no nieważne. Także, ten komentarz może być trochę jakiś no nie wiem... Nieogarnięty? Tak, to chyba dobre słowo.

    Tajemnicze Serce, to jedno z moich ulubionych opowiadań. Naprawdę, Twój styl pisania jest po prostu przecudowny i momentami zazdroszczę talentu.
    Ile ja bym dała, żeby umieć tak fajnie opisywać!
    Ronnie, biedna Ronnie, tak bardzo mi jej szkoda. Chciało mi się beczeć na tym pogrzebie Hope. Naprawdę, to było przykre, a ja nie lubię takich tematów, bo od razu się rozklejam. U Ciebie nie miałam problemu z tym, aby się zdołować, bo to jak opisałaś całość... No wow, i tyle.
    Bardzo, ale to bardzo ucieszyłam się, kiedy Zayn postanowił odwiedzić Ronnie przed uroczystością. Ten chłopak ma wielkie serce. Jest przeuroczy, troskliwy, opiekuńczy, no i wyrozumiały. Zapewne ma jeszcze tych pozytywnych cech w uj dużo, ale gdybym miała je wszystkie wypisać, to wyszłoby 10 komentarzy, a nie jeden. No, ale nieważne.
    Harry, Harry, Harry! No kurczę, nawet nie wiesz, jakiego miałam happy time'a, kiedy dotarł na pogrzeb. Ronnie i Hary - szip życia.
    Ja ich tak bardzo szipuję, bardzo, bardzo, ale to bardzo! Mogłabym zabić tylko po to, żeby ta dwójka była razem.
    Hazza z początku wydawał się takim dupkiem, niefajnym gościem, a tu proszę, taka bardzo milutka niespodzianka.
    Tak bardzo szkoda mi małej Hope. Nienawidzę czytać o śmierci dziecka, a tym bardziej nienawidzę oglądać.
    No po prostu jestem zbyt wrażliwa, a na Twoim opowiadaniu rozklejam się całkowicie.
    Kuźwa no, co z tą Kaylą? Ta dziewczyna wydaje mi się jakaś podejrzana i nie jestem, co do niej przekonana. Muszę przyznać, że było mi jej trochę szkoda na samym końcu, kiedy przylazła do Ronnie, ale nadal coś każe mi trzymać się na baczności i uważnie obserwować tę osóbkę. W końcu obraca się w takim, a nie innym towarzystwie. Kto wie, do czego są zdolni, aby zmusić ją do czegoś, co ma na celu skrzywdzić Ronnie lub Zayna, lub całą resztę?
    Może Ronnie ma pewność, że Kayla nie kłamie, ale może coś się za tym kryje, hę? Nie wiem, ja cały czas po prostu mam takie wrażenie, ze ta dziewczyna sprowadzi na nich wszystkich sporo problemów. Najbardziej martwię się o Zayna, bo przecież on tyle zrobił dla Kayli i w ogóle, a ona mu wyskakuje z czymś takim.
    Szkoda chłopaka. Gdybym mogła, osobiście bym go przytuliła na pocieszenie, i kto wie, może doszłoby do czegoś więcej. O kurde, o czym ja myślę? Dość! Stop! Okej, chyba na tym zakończę ten jakże ambitny komentarz, bo coś czuję, że zaraz będę miała fazę i zacznę wypisywać jakieś bzdury.
    Także no... Rozdział wspaniale/genialnie/zajebiście napisany i kurczę, naprawdę chciałabym już nowy, ale muszę uzbroić się w cierpliwość, bo wiadomo, jak to jest w klasie maturalnej. No na pewno nie jest lekko.
    Dobra, więc pozdrawiam Cię bardzo gorąco, i życzę duuuużo, ale to bardzo duuuużo weny oraz żebyś znalazła czas, aby zabrać się za kolejny rozdział! ;))
    xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie znoszę pogrzebów JAKICHKOLWIEK, działają na mnie depresyjnie, a co dopiero takie, które mają być pożegnaniem z ukochaną osobą... Nawet nie próbuję sobie wyobrazić, jak się czuła Ronnie podczas tych wszystkich przygotowań. Pewnie starała się udawać, że to wszystko sen, że to tylko jakiś kiepski film, w każdym razie ja zachowywałabym się właśnie w ten sposób. Naprawdę podziwiam tę dziewczynę, bo mimo wszystko kompletnie się nie załamała. Minie jeszcze sporo czasu, zanim zupełnie stanie na nogi, ale skoro idzie jej teraz całkiem nieźle, uda jej się wyjść na prostą. Ja w każdym razie trzymam za nią mocno kciuki.
    Pojawienie się Zayna również mnie nieco zaskoczyło i chociaż miałam jakieś tam małe podejrzenie, że po prostu martwi się o kuzynkę i jeszcze przed pogrzebem chciał sprawdzić, jak się czuje, to jednak czułam, że przyszedł porozmawiać o Kayli. Nie miałam zielonego pojęcia, w jakich okolicznościach poznał jej powiązanie z Ronnie - co wyjaśniło się nieco później - ale byłam przekonana, że ta rozmowa będzie dotyczyć właśnie jej. Muszę przyznać, że niesamowicie mnie zaintrygowałaś. Wydawało się, że brudna, ciemna przeszłość głównej bohaterki to niezbyt udane życie rodzinne, które ostatecznie skończyło się ucieczką z przyszywaną siostrą, tymczasem za tym wszystkim kryje się coś jeszcze. Jakiś Sean, Gregor, te dziwne typki, z którymi teraz zadaje się Kayla... Jestem strasznie ciekawa, jaka historia rozegrała się za tym wszystkim i mam nadzieję, że wkrótce się tego dowiemy. A wracając jeszcze do Zayna: wcale mu się nie dziwię, że poszukiwał jakichś informacji. Kayla zostawiła go rok temu, ale przez ten czas nie zdołał o niej zapomnieć, a to spotkanie na komisariacie tylko przywołało wszystkie wspomnienia. Musiało mu bardzo na niej zależeć, pewnie nawet nadal zależy, mimo że go zraniła... Może jeszcze będą mieli okazję porozmawiać? Bo uważam, że Kay powinna wszystko osobiście wytłumaczyć Malikowi. Bez względu na to, jak szlachetne pobudki miała, należy mu się ta odrobina prawdy.
    Naprawdę nie mogę uwierzyć w to, jaki cyrk odwaliła Eileen na pogrzebie małej Hope. A ja jeszcze niedawno jej współczułam i zastanawiałam się, czy Ronnie nie powinna dać jej szansy i odnowić z nią kontakty... Teraz kategorycznie zmieniłam zdanie. Przecież ona zrobiła z tej smutnej ceremonii jakieś widowisko dla znajomych! Nie dość, że pozapraszała sobie ludzi, którzy nigdy nawet nie widzieli Hope na oczy i jej śmierć była im zupełnie obojętna, to jeszcze zachowywała się jak na jakiejś imprezie, plotkowała i śmiała się w najlepsze, po prostu zero, kurwa, szacunku! Przepraszam, ale po prostu w takiej sytuacji naprawdę nie da się przeklinać. Najchętniej podeszłabym do tej kobiety, strzeliła ją w tą zakłamaną mordę, po czym wywlekła z tego kościoła, żeby nie mogła dalej uprawiać tej swojej szopki. No nienawidzę jej!
    Biedna Veronica. Nie dość, że musiała wytrzymać coś tak tragicznego, jak pogrzeb własnej siostry, która umarła w tak młodym wieku, to jeszcze zachowanie Eileen totalnie ją rozproszyło. Ta dziewczyna jest jak kamień, to znaczy wiadomo, że wszystko przeżywa bardzo mocno, ale jednak jakoś to znosi, strasznie ją za to podziwiam ;o Pewnie się powtarzam, w każdym razie coś takiego warto wielokrotnie podkreślić. W końcu nie każdy dałby sobie radę w tak trudnej sytuacji. Aż mi się zrobiło cieplej na sercu, kiedy zdałam sobie sprawę, że Harry przyszedł jednak na cmentarz. Było mi przykro, gdy Zayn wspomniał o tym samolocie, bo chociaż Styles i Ronnie nie są jakimiś bliskimi przyjaciółmi, to jednak dziewczyna liczyła na jego wsparcie i dobrze się czuje w jego towarzystwie. To strasznie miłe ze strony Hazzy, że przybiegł tam niemal na złamanie karku, byleby tylko uczestniczyć w pogrzebie. Gest Ronnie zupełnie mnie rozczulił. Może i nie zna Harry'ego zbyt długo, ale widać było, jak wielką ulgę sprawiło jej jego pojawienie się. Szkoda tylko, że tę uroczą i pocieszającą scenę musieli przerwać bezczelni paparazzi. Jak można wpieprzyć się na prywatną ceremonię, motywując się jedynie szukaniem kolejnej sensacji?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że nawet wyjaśnienia Hazzy nic nie pomogły i następnego dnia gazety będą się rozpisywały na ten temat. Coś czuję, że wyjdzie z tego mała afera, zwłaszcza, że Harry z kimś się oficjalnie spotyka. No nic, pożyjemy, zobaczymy.
      Końcówka mnie bardzo zaskoczyła, nie spodziewałam się Kayli zupełnie. Nie ufam jej, wiem, że to dobra dziewczyna i Veronica zawsze mogła na nią liczyć, ale jednak obraca się w niezbyt fajnym towarzystwie i to może sprowadzić kłopoty. Co nie oznacza, że nie należy jej się pomoc, może Ronnie uda się jakoś ją z tego wszystkiego wyciągnąć.
      Rozdział naprawdę świetny, zakochuję się w tym opowiadaniu coraz bardziej <3 Życzę Ci weny i oczywiście czekam na ciąg dalszy!

      Usuń
  8. Aaaa... dopiero odkryłam tego bloga, a tu już tyle rozdziałów. :D Zabieram się za czytanie. :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Na sam więc początek - nie mogę patrzeć na ten szablon. Don't know why, ale nie mogę na niego patrzeć. Ale nie przejmuj się mną, to ty go musisz oglądać nie ja. Więc spoko.

    Bardzo dużo miejsca w opowiadaniu poświeciłaś śmierci Hope. Widać, że dziewczynka zajmowała dużo miejsca w serduszku naszej Ronnie i że nie będzie jej łatwo otrząsnąć się po tych wszystkich wydarzeniach i wrócić do normalnego życia, zwłaszcza, że czuje iż to jej wina. Więc czy znajdzie miejsce na romans w tym swoim ciężkim życiu? Pewno tak. Bo łatwiej będzie pewnej osobie wsiąknąć w ranę i już pozostać w niej jak będzie się goić. A dwa... W życiu Veroniki powstała luka, którą trzeba jakoś zapełnić. Czy nasz kędzierzawy przyjaciel da radę tego dokonać?
    Hym...

    To opowiadanie jest tak poważne i smutne, że nie ma miejsca na moje zwyczajowe żałosno-śmieszne uwagi. Chyba nie będziesz się już tak dobrze bawiła przy tym komentarzu jak przy poprzednim. Smuteczek.

    Albo, nie. Niech będą rozważania o ryżu z warzywami, który nasza bohaterka postanowiła zjeść. Osobiście średnio kocham ryż. Znudził mi się podobnie jak ziemniaki, ale czasem jak chcę "odpierdolić coś na szybko" to właśnie gotuję ryż. Dobry jest z warzywkami właśnie, albo w sosie pomidorowym. Polecam też ryż na mleku z musem jabłkowym, ale wiesz... Jak się odchudzasz to średnio, bo cholerstwo słodkie jak zaraza i tuczące niesamowicie.

    A w ogóle, jak Ronnie mogła przełknąć cokolwiek skoro za gardło ściskają ją wyrzuty sumienia i smutek? No nie kumam. Ale dobrze, że dba o sobie dziewczyna. Potrzebujemy jej w kolejnych rozdziałach opowiadania, wiec nie może się piękność nam zagłodzić.

    Pojawienie się Malika. No weź, główna bohaterko, weź opuścić tą gardę trochę. Nie musisz być wiecznie taka spieta, bo ci żyłka pęknie. Dobrze jest czasem wpuścić ludzi do swojego życia. Trochę opuścić te wielkie mury, bo serio zostaniesz sama, sama jak palec. Wcześniej miałaś Hope, a teraz wiesz... mogłoby być gorzej. Jeszcze gorzej.

    "W końcu Styles nie miał żadnego obowiązku, by się tutaj zjawiać." OWSZEM, MIAŁ. MY czytelnicy tego oczekujemy. Więc proszę tu kitów nie wciskać o braku obowiązku, bo gremium tu zebrane właśnie tego pragnie. A obowiązkiem bohaterów jest spotykać nasze oczekiwania, bądź się całkowicie z nimi mijać, ale to już inna historia i nie będziemy teraz o tym rozmawiać. ;pp

    Dobra, Kayla. Hym... Hym... Hym... Jakąkolwiek szują była przed rozpoczęciem akcji opowiadania mam co do niej wielkie oczekiwania. WIELKIE. Przez duże W. (btw, co ja mam dzisiaj z tymi literami? Może dlatego, że dawno nic sama nie napisałam i moja wena próbuje wyciekać mi z każdego pora. Nie. Zaraz... to pryszcze. xDD ŻART) Myślę, że laska ma dobrą historię do opowiedzenia i co więcej, zamiesza w naszym opowiadaniu lepiej niż ja w stirowanych drinkach. A to już coś znaczy. 20 obrotów łyżką barmańską zgodnie z ruchem wskazówek zegara może wywołać burzę w szklanicy barmańskiej, więc pewnie jest na co czekać. I wydaje mi sie, że Zayn też nie jest taki obojętny na tą osobę. Nie ważne, że go zraniła. Musiała dobrze się zakorzenić w jego duszy, skoro jest taki podłamany na wieść o jej pojawieniu się ponownie w okolicach jego życia.

    OdpowiedzUsuń

  10. Co do pogrzebu - doskonale wiesz, że nie współczuje Ronnie, a dwa uważam, że pogrzebu są chujowe. Masa ludzi, którzy są przekonani, że mieli znaczenie w życiu zmarłego, durna szopka, gdzie wydaje się masę kasy na czarne cichy, gdzie ludzie nie wierzący udają, ze pochylają głowy w modlitwie i trupy z rodzinnych szaf wypadające niczym lawina. Poza tym zachowanie Eileen powinno być karalne. Grzywną. Albo plaskaczem w twarz.

    AWWWWWWWWWW. To jak Harry przebija się pstryknięciem przez zasłony obronne Ronnie, to dla mnie tak cudwna rzecz. ALL THAT FEELS. Po prostu mogę go sobie wyobrazić stojącego bladego pod drzewkiem, z dłońmi wciśniętymi głęboko w kieszenie i zaciśniętą szczęką. I jak ją widzi jak jego rysy się rozluźniają i ona już wie, że on czuje to co ona. Że on po prostu wie jak wielki ból przezywa. Tak to już jest tak sie spotka swojego soulmata. No jest i już. Co poradzisz? No nic.

    I zakończę już ten komentarz, w sposób niekonwencjonalny: MAM NADZIEJE, ŻE TA CAŁA DUPA VANESSA TO DOBRA USTAWKA, BO JAK NIE TO NAŚLĘ NA CIEBIE MEG I SWAY. A uwierz mi - we dwie to kawał ciężkiego wrzodu na dupie.

    Lovuszki, weny i dobrego jedzonka. :D
    M.K

    last-direction.blogspot.com
    feedback-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam wszystkie rozdziały i... nie wiem, od czego zacząć. :) Może od tego, że nie spodziewałam się, iż uśmiercisz Hope. Niezłe zaskoczenie... ale też smutne, bo szkoda mi tej małej. Może gdyby Ronnie nie uciekła z nią z domu,to Hope by teraz żyła. No ale czasu nie cofnie... W sumie nie wiadomo, czy nie spotkałoby je coś gorszego. Co ojciec im robił, że postanowiła uciec? Pił? Bił je? A może jeszcze coś gorszego? W sumie to jestem pod wrażeniem, że zdołały przeżyć na ulicy aż dwa lata. To musiał być dla nich naprawdę ciężki okres. Cieszę się, że spotkały Zayna... inaczej Hope mogłaby umrzeć gdzieś na ulicy, w ramionach Ronnie, a to brzmi jeszcze bardziej przerażająco. Lubię Harrego z Twojego opowiadania i to, jak troszczy się o Ronnie. :) Może coś ich połączy... ech, byłoby miło, no ale on ma Vanessę. Po tej scenie na cmentarzu pewnie będzie pełno plotek w gazetach. Ale oby to szybko ucichło, Ronnie nie potrzebuje więcej zmartwień. I tak już czuje się winna śmierci Hope. ;c Jej... naprawdę mi jej szkoda. Chciała uwolnić przyrodnią siostrę, sprawić, by miała lepiej, ale nie uchroniła jej przed śmiercią. Cóż, nie ma jej co winić, chciała dobrze. Nie mogła wiedzieć, że tak to się skończy. Na początku lubiłam Eileen. Wydawało mi się, że teraz, gdy Ronnie znów ją spotkała, jakoś odbudują swoje relacje, a jej życie stanie się lepsze, jednak po tym rozdziale nie jestem tego taka pewna. Skąd ta oschłość u Eileen? I dlaczego zrobiła taki pokaz ze śmierci Hope? W ogóle nie wydawała się tym przejęta... Czyżby do tej pory tylko grała dobrą i troskliwą? No tu musi być niezłą aktorką, skoro Ronnie nie zorientowała się, że jest inaczej. Hm... a może ona po prostu wini ją za śmierć Hope i dlatego jest taka zimna?

    OdpowiedzUsuń
  12. Okej przyszedł i czas na Ciebie Tess! Trwało to dość długo, ale w końcu znalazłam w sobie chociaż odrobinę motywacji i postanowiłam ją wykorzystać pisząc dla Ciebie komentarz. Rozdział przeczytałam już jakiś czas temu, więc gdybym teraz tak po prostu z parady miała napisać coś od siebie, to nie wyszłoby mi to najlepiej, więc będę się wspomagać zerkając do rozdziału i pisząc opinię na bieżąco, zauważyłam, że jest mi tak ostatnio dużo łatwiej. No ale nie ma co przeciągać, przejdę do meritum.
    Sam początek, a mnie już jest smutno. Kurde, zapomniałam już jak bardzo potrafi przybić mnie treść tego opowiadania. ;c Za każdym razem kiedy czytam o śmierci Hope, robi mi się autentycznie przykro. Nikt nie zasługuje na taką nagłą śmierć, a już na pewno nie mała dziewczynka. W gruncie rzeczy muszę przyznać, że tak naprawdę bardziej jest mi przykro ze względu na Ronnie, która do końca życia będzie musiała borykać się z tym wspomnieniem. Nawet nie chcę sobie wyobrażać jaki okropny to musi być ból.
    Piszesz o tym, że Eileen zatrzymała się u mamy Zayna.. Kurde, jestem tak cholernie ciekawa jak rozwinie się ta sprawa z kobietą!
    Przychodzi Zayn, taki milczący i zamyślony, a ja odczuwam strach. Nie wiem skąd pojawila się u mnie ta myśl, ale niemal od samego początku miałam wrażenie, że jego wizyta w pewien sposób będzie związana z Harrym, no i jak się okazało prawie się nie myliłam. Nie będzie go na pogrzebie. Cóż, przykro, ale niespecjalnie. Nie wiem dlaczego, ale mnie jako czytelnikowi jego obecność tam jest kompletnie obojętna. To nie o tym chcę czytać podczas sceny pogrzebu. Nie o tym, czy był, jak się zachowywał i jak był ubrany. Chcę przede wszystkim wiedzieć o wszystkim co siedzi w głowie głównej bohaterki i na to czekam najbardziej. Soooł, tak.. Jego obecność jest mi naprawdę obojętna.
    Dalsza sprawa to Kayla.. Nie do końca rozumiem wszystko co z nią związane, bo odziewasz to w szatę takiej naprawdę sporej tajemnicy. Chwilami zastanawiam się, czy czytając wcześniejsze rozdziały nie skupiałam się wystarczająco i coś przeoczyłam, czy po prostu Ty sama niewiele Nam wyjaśniłaś. Mam nadzieję, że to drugie. XD W każdym razie w pewnym sensie ta taka niewiedza jest całkiem pociągająca. Akcja się rozwija, stopniujesz emocje i serwowane informacje. Dzięki temu odczuwam pewnego rodzaju napięcie, które sprawia, że już, teraz, zaraz chcę wiedzieć o co chodzi i co stanie się dalej. W każdym razie Zayn i Kayla to kolejny temat, przez który jest mi smutno. No nic nie poradzę na to, że nie lubię, kiedy temu chłopakowi źle się dzieje. XD
    Zaczyna się pogrzeb, a ja wyobrażam sobie wielki lament i smutek, a tutaj nagle Eileen zachowuje się w tak niedorzeczny sposób. Nie wiem o co jej na Boga chodzi, ale mogę śmiało powiedzieć, że nieco zbiło mnie to wszystko z pantałyku.. Czytam dalej.
    No i jest super. Ceremonia trwa, mam rozmyślenia Ronnie, których tak bardzo chciałam. Są trafne i bardzo na miejscu, myślę, że naprawdę można by było pomyśleć tak w chwili pogrzebu siostry, więc punkt dla Ciebie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i przybiega Harry, a moja mina rzednie, ponieważ dalej nie uważam, że jest tu potrzebny. Niby miło, że przyjechał. W sumie to całkiem rozumiem Ronnie, która na jego widok nieco się rozkleja, bo to naprawdę fajny gest z jego strony. W gruncie rzeczy po dłuższej chwili rzeczywiście godzę się z jego obecnością, a nawet zaczynam myśleć o niej, jak o czymś dobrym. Tak, w sumie to dobrze, że się pojawił, podoba mi się to. Ale nagle beng. Paparazzi. Serio nie wiem, czy było to potrzebne, a potem rozmyślam o tym moment dłużej i dochodzę do wniosku, że to całkiem dobry pomysł. Jedyne co naprawdę mi się nie spodobało to reakcja głównej bohaterki. Kurde no nie wiem.. po prostu moim zdaniem nie zareagowala tak, jak powinna zareagować każda normalna osoba w takiej sytuacji, szczególnie, że wcześniej czytamy o jej ogromnym uczuciu względem Hope. A mam na myśli to, że powinna raczej wkurzyć się na fotoreporterów za to, że są tak bezczelni, że przeszkadzają i zakłócają coś tak istotnego jak pogrzeb. Tym czasem dziewczyna w najlepsze myśli sobie o blondynce, z którą kiedyś spotykał się Harry, nie wiem, jakoś to do mnie nie przemawia. XD NO NIE!! Ona jeszcze go za to przeprasza, no nie wierzę! Ronnie ogarnij się, please! XD
      Teraz Ronnie wraca z pogrzebu, a tu nagle Kayla. No kurwa jestem w szoku i naprawdę bardzo chcę wiedzieć o co jej chodzi. Po co przyszła? Chce ściągnąć kłopoty na Ronnie, może się wytłumaczyć? W gruncie rzeczy jest mi jej szkoda. Przychodzi pobita, zapłakana.. Chyba każdy wpuściłby ją do środka, ale jakoś tak jej nie ufam. Obawiam się, że jeśli Ronnie będzie ciągnąć tą znajomośc, to po prostu po raz kolejny wpakuje się w jakieś paskudne tarapaty. Miejmy nadzieję, że tak nie będzie, nooo błagam.
      W każdym razie końcówka rozdziału podoba mi się najbardziej. Zakończyłaś w takim momencie, że naprawdę chce się wiedzieć co będzie dalej, bo po prostu zaciekawiasz! :D Cały rozdział bardzo mi się podoba. Jest pięknie napisany, z resztą jak zwykle. Oczywiście nie przejmuj się tym, że skrytykowałam zachowanie Ronnie. Ja uważam to za coś dobrego, bo jeśli bohaterzy wywołują różne emocje na czytelnikach, to tylko i wyłącznie dobrze świadczy o autorze, który w świadomy lub i nieświadomy sposób manipuluje uczuciami czytających. :D No nic, zbieram się, bo zaraz mama będzie, a ja miałam posprzątać. Na sam koniec ślę całusy i pokłady niekończącej się miłości do Ciebie Mała <3

      Usuń
  13. No więc ja zacznę komentowanie od samego początku. Prolog był krótki, ale tajemniczy. Nie zdradzał za dużo szczegółów, ba, prawie nic nie zdradził, a ja nie wiedziałam o co chodzi, ale był świetnie napisany.
    Potem poznajemy Ronnie (swoją drogą, czy wzięłaś to imię z Ostatniej Piosenki Sparksa, czy tylko jestem nienormalna doszukując się książkowych powiązań?), której życie nie układa się najlepiej, no i Hope, która jest złotym dzieckiem. Biedulka tylko się rozchorowała. Potem idziemy dalej, dowiadujemy się, że Veronica to kuzynka Zayna, z którym i tak nie chce mieć nic wspólnego. Szczerze to się jej nie dziwie w takiej sytuacji.
    Podoba mi się Harry, jakiego pokazałaś w swoim opowiadaniu, zwykle unikam historii z nim w roli głównej, a to dlatego, że naczytałam się już miliona ff, gdzie on zawsze jest prawie taki sam. Poza tym, chyba najmniej go lubię z całego 1D, ale nie o tym to ja mówiłam. U Ciebie podoba mi się jego współczucie dla Ronnie i jej przybranej siostrzyczki i troska, którą chce je obie otoczyć. Nie wiem, ma w sobie coś, co tutaj mi się podoba.
    Śmierć Hope była najsmutniejszą rzeczą, jaką przeczytałam :C Myślałam, że nic jej się nie stanie, a tu taka nieprzyjemna niespodzianka. Widać, że nieobecność dziewczynki wpłynęła na Ronnie i to ogromnie.
    Najbardziej podobała mi się scena, jak ona się przytulała do Harry'ego, to było takie zarazem słodkie i smutne, że nie wiem czy się wzruszać czy uśmiechać. *.*

    Teraz przejdę do Twojego stylu pisania, który po prostu mnie oczarował! Jest przyjemny i szybko się czyta Twoje posty, ale nie jest zbyt banalny i powierzchowny, o co w tych czasach ciężko (tak tylko mówię i samej siebie nie uważam za jakąś ekspertkę). Po prostu piszesz wspaniale, co tu dużo mówić!

    Pomysł na historię jest cudowny, nie powiela schematów, a i wykonanie jest fantastyczne. Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział (nie wiem, jak dam radę do 15 kwietnia, ale jakoś chyba muszę) i życzę Ci dużo weny no i czasu na pisanie, bo tak ciężko go chyba znaleźć, gdy matura za pasem. Także tego no... Po prostu jest genialnie tu u Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  14. Masz bardzo ładny blog, graficznie zrobiony jest idealnie! I historia też jest świetna, czekam na dalszą część. :)
    Zapraszam do siebie:

    http://kochajac-potwora.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. WOW! To jest świetne!
    Może obejrzysz mojego bloga?
    http://ucieczka-annem.blogspot.com/
    Zostaw komentarz!

    OdpowiedzUsuń
  16. Jejku jaki przepiękny szablon! Uwielbiam grafikę w takiej kolorystyce. Fioletowy zdaje się idealnie pasować do tej historii, nie wiem dlaczego haha. Bardzo współczuję Ronnie tego całego gówna, przez które musi przechodzić. Najpierw była bezdomna, a teraz straciła młodsza siostrzyczkę. Jest dobrą osobą i nie zasługuje na taki los. Jest także bardzo silna i dzielna, za co podziwiałam ją już od pierwszego rozdziału.
    Coś tak czułam, że Harry jednak się pojawi. To bardzo miłe z jego strony, że okazuje dziewczynie wsparcie. Mam nadzieję, że Vanessa na pewno nie będzie miała pretensji o ten 'moment' Harry`ego z Ronnie. Nie chcę żeby zrobiło się nieprzyjemnie haha.
    Jestem niezwykle zaintrygowana wątkiem z postacią Kayli. Co się stało w przeszłości? Jak bardzo jest z tym powiązana Ronnie? Męczą mnie te pytania, ugh. Nie dziwię się, że dziewczyna zdecydowała się pomóc dawnej przyjaciółce, w końcu każdy człowiek o dobrym sercu by tak postąpił. Mam jednak nadzieję, że ten czyn nie ściągnie na Ronnie kłopotów. Cóż, zobaczymy jak to wszystko się potoczy.
    Wow, to chyba najdłuższy komentarz jaki napisałam od bardzo dawna. Może wracam do dawnych nawyków? Oby, bo zawsze lubiłam wywodzić się pod rozdziałami, jednak teraz po prostu nie mam na to czasu. Ale niedługo będzie po testach i mam nadzieję, że znów będę mogła poświęcić więcej czasu na blogosferę. Dobra, kończę swoje gadanie. Życzę masy weny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  17. Hej , w komentarzu poprosiłaś o informowanie cię o nowych rozdziałach więc. ..informuję cię że właśnie dodałam pierwszy rozdział:)
    cherish-fanfiction.blogspot.com

    pozdrawiam♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  18. Wybacz za te wszystkie zaległości na twoich blogach, ale mam bardzo mało czasu na cokolwiek. W każdym razie, ten rozdział bardzo mi się spodobał. Wciąż nie przekonuje mnie postać Ronnie, ale mimo wszystko ją rozumiem i momentami potrafię jej współczuć. Pogrzeb na pewno nie był łatwy, w końcu Hope była cudowną osóbką. Końcówka totalnie mnie zaskoczyła i nie wiem o co może chodzić, ale widocznie Ronnie wierzy w potrzebę pomocy Kayli. Mam tylko nadzieję, że się nie pomyliła, bo efekty mogą być bardzo złe.
    Obiecuję, że następny komentarz będzie dłuższy i jeszcze nadrobię Barwy Miłości. Czekam na kolejny rozdział. x

    http://banshee-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Tak wiem. Jestem złą, wyrodną czytelniczką. Miałam zabrać się za komentarz już jakieś, hm? Ile czasu temu. Sama nie wiem. Przepraszam ze szczerego serca. Teraz jestem chora i mogę nadrobić co nieco na blogaskach.
    A więc, nie przeciągając. Postaram się skomentować jak najspujniej, ale temperatura na pewno mi ów zadania nie ułatwi.
    Start!
    Po pierwsze cała sytuacja ze śmiercią Hope mnie przerosła. Płakałam, gdy opisywałaś stan Ronnie, ten cały ból, który ją ogarniał. Przecież ona była dla niej! I vice versa. Nie wyobrażam sobie tak poważnej straty. Tutaj zaczęłam poważnie się zastanawiać jaki ja mam stosunek do rodziny i gdy doszłam do wniosku, że jestem największym zwyrodnialcem świata, pojawiła się Eillen [nie wiem czy dobrze napisałam]. Czytając miałam rozdziawione usta, momentami rozważałam wypieprzenie komórki przez balkon. Jak można tak się zachować. Dobrze, Hope nie była jej dzieckiem, ale odrobina szacunku się należy. Wielka pannica na salonach się znalazła, PFI, żałosne. Dobrze, że Werka jakoś się trzymała i nie pokazała mamuśce z piekła roden swojej słabości. I całe szczęście miała przy sobie Zayna. Bardzo lubię jego postać w tym opowiadaniu. Jest taki uroczy. Mądry, dojrzały chłopak, brawo. Można brać z niego przykład. Odnośnie Kayli i całej tej sytuacji mam mieszane uczucia. Nie jestem w stanie teraz powiedzieć za wiele, gdyż nie umiem się określić. Może jeszcze coś o Harrym. Jak słodko, że jednak się zjawił, aby wspierać Ronnie. Matko, shipuje to prawie tak bardzo, jak Larry'ego! Oby ta sprawa z paparazzi nie stała się głębsza. Bohaterka i tak ma już ogrom własnych problemów.
    No, to tak w miarę, w miarę. Chciałam wypowiedzieć się szerzej, ale już mówiłam. Brak czasu i choroba tak, a nie inaczej na mnie wpływają...
    Czekam z utęsknieniem na nowy rozdział i rozpaczam, że to koniec opowiadania o Maddy i Zaynie, ale cóż. Taka dawka twej twórczości musi mi wystarczyć. Kończąc... Życzę weny i powodzenia w dalszym pisaniu.
    Zapraszam też do mnie, gdyż pojawił się nowy, drugi rozdział, liczę na szczerą opinię xx
    @YourLittleBoo1 z zawsze-celij-w-ksiezyc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Dzień dobry, a może dobry wieczór? Wszystko zależy od tego kiedy przeczytasz mój komentarz więc wybierz sama:)
    Do rzeczy piszesz blogi od dłuższego czasu i zapewne spotkałaś się z cichymi czytelniczkami. Dziś jedna właśnie postanowiła się ujawnić. Jestem z Tobą od początku Sieci Czasu i widząc, że zniknęła z listy na profilu musiałam zabrać się za Tajemnicze Serce. Nie wiem dlaczego, ale wmówiłam sobie, że będę się po prostu nudzić bez Twoich tworów. Tak więc cicha czytelniczka o wdzięcznym nicku świętej pamięci dziewczynki wreszcie wyrazi swoją opinię, co wiąże się z pewną informacją na samiutkim końcu.
    Uf, ale mniej o mnie.
    Na start chciałabym powiedzieć co nieco o samym stylu, którym się posługujesz. Jako zbłądzona w czeluściach blogspotu sarenka trafiłam na SC. I już miałam kliknąć czerwony krzyżyk, gdyż tematyka One Direction nie przemawiała do mnie w najmniejszym stopniu, jednak zmusiłam się do pochłonięcia prologu. Sama nie wiem dlaczego, przeznaczenie? Zrażona setkami żałosnych pisaninek pełnych zdjęć ubrań i seksu co rozdział - zaczęłam. Wtedy się zakochałam. Postanowiłam dać szansę fanfickom z chłopakami. Jaki z tego morał? Twój styl pisania tak bardzo zmienił moje patrzenie na to wszystko, że w ostateczności sama napisałam ff, mniejsza. Bardzo lubię to, że nie owijasz w bawełnę, jak ja przed chwilą. Gdy trzeba opisać uczucia - opisujesz uczucia, gdy wygląd - wygląd i tak dalej. Całość jest dzięki temu spójna, przejrzysta i łatwiej się czyta. Dodatkowo kreujesz wspaniałych bohaterów. Każda postać wychodząca spod Twoich klawiszy jest realna do bólu i to widać. Tak jak Maddy była i teraz jest Ronnie. Polubiłam ją za wszystko, mimo iż momentami przypominała typową bohaterkę opowiadanek, mogłam jej to wybaczyć, bo działała na mnie swoim magnetyzmem. Lubię sposób jakim traktuje rodzinę, Zayna, traktowała Hope. Nie mogłam tylko zrozumieć jednej jedynej, Twojej marionetki, czyli "matki", będę pisała po prostu matka, żeby nie popełnić błędu w imieniu, dobrze? A więc. Czy jakikolwiek człowiek jest pozbawiony ludzkich odruchów w aż takim stopniu? Połowę tego rozdziału kręciłam z niedowierzaniem głową, klnąc pod nosem na tę sukę z piekła rodem. Przepraszam, ale nie potrafię inaczej. Już nie chodzi o samą miłość, czy przywiązanie do dziecka. Cholera, kultura tego wymaga! A skoro egoizm wyżarł jej resztki zdrowego rozsądku to mogłaby chociaż zagrać załamanie. W tym momencie zazdroszczę Ronnie, nie kuzynostwa, Harry'ego, a siły, fizycznej i psychicznej. Na jej miejscu, gdyby spanie pod mostami, czy głód mnie nie zabiły zrobiłoby to troska o siostrę, z pewnością także wyrzuty sumienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nawet sytuacja z Kaylą. Veronico, twarda z ciebie sztuka, oby tak dalej! Całe szczęście, że na drodze dziewczyn pojawiali się ludzie z sercem, albo przynajmniej jego cząstką. Myślę w tej chwili o lekarzu, tym znajomym ojca, który mimo braku zapłaty przyjął Hope, ale przede wszystkim chodzi o Zayna. Nie musiał ani kupować im jedzenia, ani darować miejsca do spania. Bardzo go polubiłam właśnie za te gesty. Szkoda tylko, że stoi w takiej, a nie innej sytuacji. Mam nadzieję, że z Kaylą wyjaśnią sobie wszystko, bo skoro była z nim szczęśliwa... Obawiam się, że wiele jeszcze się zmieni, namiesza, a Malik ucierpi. Biedny. A skoro piszę o Zaynie, muszę napisać też o Harrym, bo w sumie o nim jest to opowiadanie. Wiesz, od minuty siedzę przed komputerem i nic nie nastukałam. Zabrakło mi słów, nie mam zdania na temat Loczka, ono wciąż się wyrabia, ale z pewnością popisał się przybyciem na pogrzeb. Tym u mnie zapunktował, echm, na forach plotkarskich też zapewne zapunktuje. Ale zdradzę Ci sekret. Mimo że współczuję Ronnie i jestem z nią całym, swoim sercem, liczę na to, iż ploteczki rozniosą się prędko. Akcja, akcja, akcja. Dodatkowy problem mógłby okazać się świetnym wątkiem, ale zdaję się na Ciebie, bo to Twoje opowiadanie, które prowadzisz w świetnym kierunku. Na sam koniec dodałaś mi Kaylę, której postaci jestem niezmiernie ciekawa. Hm, nie rozpisałam się, a miałam to w planach, no trudno, może następnym razem, a następny raz będzie, bo uwielbiam to, co piszesz. Masz głowę pełną pomysłów i szykuję biblioteczkę na książkę, którą z pewnością wydasz. Może być miejsce między "Słodkimi kłamstewkami", a "Plotkarą"? Na sam koniec chcę podziękować za czas poświęcony przez Ciebie na pisanie i wymyślanie kolejnych wątków. To doprawdy wiele i nie chcę być już cichą czytelniczką, a kolejną motywacją do tworzenia, tworzenia, tworzenia.
      Gorąco pozdrawiam, czekam na ciąg dalszy i zapraszam do mnie, na pierwsze opowiadanie, które postanowiłam opublikować. Liczę na szczerą opinię :)
      http://another-fan-fiction.blogspot.com/
      PS: Wiadomość do Niewiernej, czytelniczki wyżej. I kto ci polecił czytanie, no kto? ;*
      WENY, CZASU I CHĘCI <3

      Usuń
    2. PS: Jesteś nie tyle świetną pisarką, co wspaniałą szablonarką. Zazdroszczę, ja nie mam do tego cierpliwości ;)

      Usuń
  21. Oszaleję, naprawdę. Zachowanie tej kobiety przerosło moje najśmielsze oczekiwania, myślałam, że będzie rozpaczać, że nie będzie w stanie zrobić czegokolwiek , a tym czasem ona tak świetnie sie bawi ze swoimi znajomymi? Już rozumiem dlaczego tak świetnie dogadywała się z Conradem, bo jest taka sama jak on. Zimna, bez uczuć, bez niczego, co ludzkie.
    Harry... Jejku, to było naprawdę urocze, że tak się do niej spieszył i reakcja Ronnie tak samo była dla mnie miłym zaskoczeniem. Nie spodziewałam się, że tak "radośnie" zareaguje na obecność Harry'ego, ale oczywiście musieli pojawić się Ci przeklęci paparazzi i wszystko zepsuć.
    No i tu sytuacja po wszystkim, kiedy Styles z Ronnie się żegnali i była wzmianka o Vanessie. A tam, po co ona komu, no!
    I KOLEJNY SZOK! KAYLA! WTF! Mam nadzieję, że naprawdę nie kłamie i Ronnie nie będzie miała przez nią problemów, z których może nie wyjść tak łatwo, bo wiadomo , że demony przeszłości są najgorsze.
    przechodzę do 6,
    @camilllaxxx ♥

    OdpowiedzUsuń