Rozdział 4

Następnego dnia obudził mnie cały czas pulsujący ból głowy. Ostrożnie przybrałam pozycję siedzącą, przecierając zaspane i zmęczone oczy. Rozglądnęłam się dookoła siebie i dopiero kiedy w zasięgu wzroku znalazła się zniszczona kurtka Hope, dotarły do mnie wszystkie ostatnie wydarzenia. Poczułam nieprzyjemne mrowienie w swoich źrenicach, które zwiastowało zbliżający się wybuch płaczu. Opamiętałam się jednak w porę, nie pozwalając, by ani jedna łza nie spłynęła ponownie po moich policzkach. Nabrałam powietrza do ust, starając się miarowo oddychać. Przeczesałam palcami mocno zmierzwione włosy, po czym przekręciłam klucz w drzwiach.
Na przeciwko mojej sypialni znajdowała się łazienka, gdzie paliło się światło. Miałam ogromną nadzieję, że Harry został tutaj na całą noc i właśnie w tym momencie brał poranny prysznic. Ubiegłego wieczoru otrzymałam od niego naprawdę ogromne wsparcie, za które byłam mu ogromnie wdzięczna, choć nie specjalnie rwałam się do tego, by to okazać. Nie mogłam również zapomnieć o Zaynie, który wielokrotnie udowodnił swoją zmianę. Wierzyłam, że stał się innym człowiekiem, lepszym niż tego, jakiego zdołałam zachować w pamięci. Miałam nadzieję, że nie było za późno, żeby odbudować naszą relację, zostawić za sobą złe wspomnienia, nieszczęśliwą przeszłość i zacząć wszystko od początku.
Weszłam do głównego pomieszczenia połączonego z kuchnią i ku mojemu zdziwieniu zauważyłam śpiącego na kanapie Malika. Najciszej jak potrafiłam usiadłam na krześle najbliżej balkonowego okna, by móc bezczynnie wpatrywać się w usłane mgłą miasto, w którym mieszkałam od urodzenia. Kątem oka zauważyłam białą, zgiętą kartkę, na której widniało moje imię. Wzięłam ją ostrożnie do ręki, powoli otwierając, po czym bardzo dokładnie starałam się przeczytać każde słowo, by móc je zrozumieć.

Przykro mi, że nie mogłem pożegnać się z tobą osobiście, ale nie miałem serca Cię budzić. Musiałaś odpocząć po tak ciężkim dniu. Może zabrzmi to trochę dziwnie, ale ciężko jest mi się z Tobą rozstawać. Wyjeżdżam na kilka dni z Vanessą do Kalifornii na ślub jej brata, ale obiecuję, że niedługo wrócę i znów się zobaczymy. Będę na pogrzebie. Zostawiam cię w naprawdę dobrych rękach, Malik odpowiednio się Tobą zajmie. Pozostaję z nim w stałym kontakcie, gdybyś tylko chciała mi coś przekazać. Dbaj o siebie, Ronnie.
Harry.

Westchnęłam ciężko, odkładając liścik chłopaka na bok. Ponownie spojrzałam na Zayna i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że w mieszkaniu znajdowała się jeszcze jedna osoba. W jednej chwili moje serce zaczęło mocniej bić, sprawiając, że coraz bardziej się denerwowałam. Nie mogłam dłużej ryzykować, a byłam pewna, że sama nie dałabym radę ewentualnemu napastnikowi. Kucnęłam przy Maliku delikatnie, choć stanowczo szturchając go, żeby otworzył oczy. Nie musiałam się długo męczyć, bowiem już po kilku krótkich chwilach spojrzał na mnie nieco zaspany. Odetchnęłam z ulgą, ciągle oglądając się za siebie. Malik usiadł na kanapie, po czym dosięgnął stojącą z boku kanapy dość dużą reklamówkę, którą mi wręczył.
- Nie mam najmniejszego pojęcia, czy te ubrania są w twoim stylu, ale pomyślałem, że musisz mieć coś na przebranie – powiedział, lekko się do mnie uśmiechając. - Nie możesz ciągle chodzić w tych potarganych i brudnych rzeczach.
Musiałam przyznać, że od momentu, kiedy spotkaliśmy się po tylu latach, broniłam się od każdej pomocy, którą oferował mi kuzyn. Pomimo tego, że zmieniłam do niego nastawienie, trudno było mi przyjąć mi ten drobny dla niego prezent. Popatrzyłam na niego z wdzięcznością, kręcąc przecząco głową. Nie potrafiłam wydusić z siebie ani jednego słowa.
- Nie przyjmuję żadnej odmowy, Ronnie – wyjaśnił spokojnie, a jego melodyjny głos w jakiś sposób działał na mnie bardzo kojąco. By zagłuszyć cały mój ból, musiałby mówić non stop i ani na chwilę nie przestawać.
Uśmiechnęłam się do niego pogodnie i po raz pierwszy od kilkunastu godzin mogłam przyznać, że zrobiłam to szczerze. Cieszyłam się z obecności Zayna, który bądź co bądź, był moją rodziną i czułam z nim silne więzy, choć na początku wielokrotnie się tego wypierałam. Krótka wiadomość od Harry'ego wprowadziła mnie w jeszcze bardziej przygnębiający nastrój, jednak Malik doskonale wiedział co zrobić, by znów pojawił się uśmiech. Stosunkowo szybko przybrałam jednak poważny wyraz twarzy, przypominając sobie powód, dla którego tak naprawdę obudziłam kuzyna.
- Zayn – niemal bezgłośnie wyszeptałam przestraszona jego imię, a on przeniósł na mnie swój wzrok, przyglądając mi się z zaciekawieniem. - Ktoś tutaj jeszcze jest? Widziałam zapalone światło w łazience i chyba wydawało mi się, że słyszę jakieś głosy, dochodzące stamtąd.
Chłopak zamarł na chwilę, co idealnie można było odczytać z jego mimiki. Odniosłam wrażenie, że po prostu zapomniał wspomnieć mi o wizycie kogoś, kto przesiadywał w tamtym pomieszczeniu. Istniała również druga opcja, bardziej prawdopodobna, która mówiła, że Zayn nie przyznał się do czegoś z powodu strachu lub mojej reakcji na tę wiadomość. W tym momencie wiedział jednak, że nie mógł więcej tego przede mną ukrywać, nawet jeśli by chciał. Byłam zbyt dociekliwa i uparta.
- Była tutaj wczoraj policja – zaczął niepewnie, a w moim żołądku coś zaczęło się nagle przewracać. W gardle ugrzęzła ogromna gula, która uniemożliwiała mi nawet wydanie z siebie okrzyku przerażenia. - Musisz jak najszybciej złożyć zeznania w sprawie śmierci Hope, ale przede wszystkim sytuacji rodzinnej i tego, dlaczego od dwóch lat mieszkałyście na ulicy.
- Chcą oskarżyć mnie o jej śmierć? - zapytałam, nie do końca rozumiejąc słowa kuzyna. Ten natychmiast pokręcił przecząco głową, sprawiając, że ogromny kamień spadł mi z serca. - Zayn, nie odpowiedziałeś jeszcze na moje pytanie. Kto jest w łazience?
- Eileen przyleciała – powiedział Malik, ostrożnie dobierając słowa, a ja właśnie poczułam, jak mój świat wywrócił się do góry nogami. - John się do niej dodzwonił, o wszystkim powiedział. Później skontaktowała się ze mną, nie mogłem przecież odmówić jej wyjaśnień, kiedy tak bardzo rozpaczała. Wie już o Hope, o policji i przesłuchaniach. Chce ci towarzyszyć jako twój prawny opiekun.
Dokładnie analizowałam każde wypowiedziane przez Zayna słowo, jednak wciąż nie mogłam uwierzyć w to, że moja niebiologiczna matka wykazała chęć spotkania się ze mną po tym, jak niegdyś stanęła po stronie ojca. Wierzyłam, że w tamtym momencie straciłam ją bezpowrotnie i starałam się nigdy więcej nie myśleć o tej kobiecie, która okazała mi ogrom swej matczynej opieki, kiedy tylko się poznałyśmy. Od razu wyczułam, że była dobrym człowiekiem i miałam pewność, że dzięki niej mój tato mógł cieszyć się jeszcze z małżeństwa i miłości. Wiedziałam, że jej obecność ponownie przybliży i zjednoczy mnie z tym, który po śmierci mamy zdecydował się oddać mnie do domu dziecka.
Nigdy szczerze nie udało mi się znienawidzić Eileen, ponieważ w głębi serca zdawałam sobie sprawę, że niczemu nie zawiniła. Z początku głęboko wierzyła, że mogła zmienić zarówno postawę jak i postępowanie Conrada, jednak każda próba zawsze kończyła się tak samo – klęską. W późniejszym czasie trwała przy nim ze względu na strach, który towarzyszył jej za każdym razem, gdy tylko pomyślała o odejściu. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, jak musiała się wtedy czuć. Przed ucieczką z domu miewałam te same myśli i obawy, ale mimo wszystko zaryzykowałam i życie zmusiło mnie do zapłacenia najwyższej cenny za ten błąd. Byłam dumna, że Conrad już nigdy więcej nie będzie mógł skrzywdzić Hope.
Pomimo ciepłych uczuć, jakimi darzyłam Eileen, nie potrafiłam zburzyć ochronnego muru, który stworzyłam wokół siebie, gdy tylko znalazłam się na ulicy. Cechowałam się zbyt wielką nieufnością do ludzi i byłam przewrażliwiona na punkcie kłamstw i krzywdy innych. Bałam się dopuścić ją teraz do mojego świata. Nie miałam pewności, że nie utrzymuje już żadnych kontaktów z ojcem. Nie mogłam powiedzieć, że nie znalazła się tutaj z jego powodu, by nakłonić mnie do powrotu. Pragnęłam z całych sił, by scenariusz okazał się inny, ale tak naprawdę nie dopuszczałam tych możliwości do siebie. Widziałam tylko to, do czego mnie przyzwyczajono. Nie chciałam również, by kobieta w jakikolwiek sposób wtrącała się w zeznania, które musiałam złożyć na policji. Znałam ją wystarczająco dobrze, by twierdzić, że posunęłaby się do wszystkiego, byleby ochronić tych, których szczerze kochała. Niewątpliwie znajdowałam się w gronie takich osób i ze względu na jej własne bezpieczeństwo, a przede wszystkim szczęście nie zamierzałam dopuścić do tego, by zrobiła coś głupiego, czego oboje mogłyśmy później żałować. Najlepszą metodą było ignorowanie jej obecności i sprawienie bólu, dzięki któremu postanowiłaby oddalić się na jakiś czas. Nie widziałam lepszego rozwiązania, musiałam działać po swojemu.
Usłyszałam nagle odgłos przekręcanego zamka w drzwiach. Gwałtownie spojrzałam w tamtą stronę, po chwili dostrzegając wyłaniającą się zza rogu średniego wzrostu kobietę o ciemnych, mokrych włosach, która precyzyjnie próbowała osuszyć je nieco ręcznikiem. Spojrzała na mnie, a w jej oczach pojawiły się łzy. Od razu zaprzestała poprzedniej czynności, zbliżając się w moim kierunku. Starałam się miarowo oddychać, choć tak naprawdę miałam ochotę w ogóle się nie ruszać, zniknąć zupełnie tak, jakby nigdy nie było mnie w tym pomieszczeniu. Wiedziałam jednak, że to tylko moje dziwne pomysły, które przychodziły do głowy, kiedy tylko zostawałam wystawiona na próbę radzenia sobie ze stresem w ciężkich, osobistych sytuacjach.
- Tak bardzo mi przykro, Ronnie – powiedziała Eileen, zanosząc się cichym szlochem, który z niewyobrażalną siłą działał na kruchość mojego serca. Pod żadnym jednak pozorem nie dawałam niczego po sobie poznać, by nie zdradzić prawdziwych emocji. - Powinna byłam spędzić ostatnie dwa lata z wami i bardziej postarać się, by odnaleźć swoje dzieci.
- Masz rację, powinnaś – warknęłam zdenerwowana, podniosłam się z miejsca, biorąc ze sobą torbę z ubraniami, dyskretnie wyminęłam kobietę, po czym zamknęłam się w łazience.
Słyszałam za sobą nawoływania zarówno Eileen jak i Zayna, jednak ani razu się nie ugięłam. Odkładając rzeczy na pralkę, zsunęłam się cicho po drzwiach, zakrywając twarz dłońmi. Nie chciałam i nawet nie miałam prawa, by obarczać przyszywaną matkę winą za śmierć Hope, ale był to jedyny sposób, który mógł z powrotem zaprowadzić ją tam, skąd przyleciała. Miałam nadzieję, że szybko zrozumie, iż w moim życiu nie było dla niej przygotowanego specjalnego miejsca, które tylko czekało na jej powrót. Zaczęłam życie na własny rachunek, wszystko osiągałam sama, czasem metodami niezgodnymi z prawem, jednak nikomu nie musiałam być dłużna, jedynie samej sobie za to, że sprowadziłam się na tak perfidnie złą drogę, przed którą zawsze przestrzegali mnie rodzice. Nigdy nie dopuściłabym się kradzieży, gdybym tylko nie znalazła się w takiej sytuacji. To los zmuszał mnie do robienia rzeczy, których tak naprawdę nigdy nie chciałam. Wiedziałam, że z dniem nadejścia momentu pojednania między mną a Eileen, będzie okazja do szczerego wyznania wszystkich swoich grzechów. Miałam więc pewność, że nikt inny nie mógłby zrozumieć mnie lepiej. Niestety, to musiało jednak odczekać na swoją kolej.

Siedziałam na korytarzu, czekając na wezwanie jednego z policjantów. Zayn przechadzał się nerwowo w tę i z powrotem, nie mogąc opanować swojego zdenerwowania. Robiło mi się lżej na sercu, kiedy tylko znajdował się gdzieś w pobliżu. Miałam w nim wielkie wsparcie i kompletnie nie rozumiałam, dlaczego wcześniej nie potrafiłam tego dostrzec. W przeszłości popełnił kilka błędów, nie stanął w mojej obronie, jednak nie mogłam winić go za to do końca życia.
Odwróciłam się w drugą stronę, spostrzegając siedzącą przy automacie z wodą Eileen, pogrążoną głęboko w swoich myślach. Moje protesty zdały się na nic, bowiem kobieta stanowczo zapowiedziała, że nie pozwoli pójść mi samej na komisariat. Przyprowadziła ze sobą również adwokata, który miał zająć się tą sprawą, gdyby zaszła taka konieczność. Wyjaśniła, że zamierzała zatrudnić ów mężczyznę do rozwodu z Conradem, czym bardzo mnie zaskoczyła. Odkąd przyleciała do Anglii, nie wspomniała ani słowem o ojcu, a ja nie miałam nawet ochoty o niego pytać. Od zawsze uważałam, że tworzyli wspaniałą parę, naprawdę świetnie się dogadywali, a co najważniejsze – potrafili stworzyć dla mnie i Hope przytulny dom i kochającą się rodzinę. Do czasu. Podejrzewałam, że Conrad wrócił do swoich nałogów lub zaczął znów spotykać się z ludźmi, o których wolałam jak najprędzej zapomnieć. Ta historia była znana jedynie mnie i ojcu, który siłą wpędził mnie w tę sytuację. Obiecałam sobie, że nigdy nikomu jej nie zdradzę i nie przyznam się do tego, jak się wtedy czułam. Upokorzona, złamana, nic nie warta, nieszczęśliwa i nie mająca zupełnie nic do powiedzenia.
Kiedy zauważyłam stojącego w progu drzwi policjanta, który zapraszał nas do środka gabinetu, moje serce zaczęło szaleńczy galop, którego nie byłam w stanie zatrzymać. Stresowałam się, choć tak naprawdę nie wiedziałam dlaczego. Z początku bałam się, że mogłabym zostać oskarżona o nieumyślne spowodowanie śmierci Hope, jednak szybko odrzuciłam od siebie te nieprzyjemne myśli. Według osób trzecich był to po prostu nieszczęśliwy przypadek i zbyt postępująca choroba, która doprowadziła do zgonu. Chciałam w to wierzyć, jednak w głębi duszy wciąż obwiniałam się za odejście siostry i nie sądziłam, by to uczucie mogło zniknąć tak szybko.
Zayn posłał mi pokrzepiający uśmiech, zostając na korytarzu. Do środka weszłam u boku Eileen i jej adwokata. Usiadłam na jednym z przygotowanych krzeseł, czekając na pierwsze pytania. Zaczęło się od zwyczajnych formalności i dopiero po niespełna trzydziestu minutach młody mężczyzna zaczął zwracać uwagę na konkretne rzeczy. Odpowiadałam zgodnie z prawdą, niczego przed nim nie ukrywając, ale jednocześnie nie dodawałam od siebie niczego więcej. Mówiłam tylko to, co chciał wiedzieć. Z każdym kolejnym pytaniem stawałam się coraz bardziej zmęczona, co najwyraźniej nie uszło uwadze Eileen, która chwilę później poprosiła komisarza, by przerwał przesłuchanie na dzisiejszy dzień. Ku mojemu zaskoczeniu zgodził się, nie robiąc żadnych problemów, jednak poprosił, by kobieta jeszcze przez parę minut porozmawiała z nim na osobności. Z ogromną ulgą pożegnałam się z mężczyzną, wychodząc na korytarz. Na mój widok Malik od razu się poderwał, podchodząc do mnie bliżej. Nic nie wyjaśniając, wtuliłam się w jego dobrze umięśnione ramiona, a do moich nozdrzy dostał się zapach męskich perfum. Już po kilku sekundach mogłam poczuć jak chłopak obejmuje mnie mocno, dając mi tym do zrozumienia, że nie chciał zbyt szybko mnie od siebie oddalać. Byłam kompletnie bezsilna, a jedyne na co miałam ochotę to sen. Bałam się, że moja stabilność nie zdoła udźwignąć więcej ciężaru i lada moment wybuchnie, dotykając wszystkich dookoła. Nie chciałam na nic narażać ani Zayna, ani tym bardziej Eileen.
Chwilę później oboje usłyszeliśmy dzwonek, wydobywający się z telefonu Malika. Chłopak niechętnie wyciągnął go z kieszeni swoich spodni, spoglądając uważnie na wyświetlacz. Kiedy tylko to zrobił, zauważyłam, że jego kąciki ust momentalnie uniosły się ku górze, co było naprawdę wspaniałym widokiem. Odkąd tylko się obudził był w ponurym nastroju, niewiele mówił, nie zadawał dociekliwych pytań. Zupełnie tak, jakby coś go trapiło. Miałam więc nadzieję, że ten telefon mógł przyczynić się do poprawy humoru Zayna. Odszedł na bok, a ja podeszłam do automatu, nalewając sobie jeden kubek mineralnej wody. Wypiłam ją jednym duszkiem, po czym usiadłam z powrotem na krześle, zastanawiając się, dlaczego Eileen tak długo rozmawiała z policją. Niedawno weszło tam dwóch innych mężczyzn, co bardzo mnie zastanawiało, jednak musiałam poczekać z pytaniami do końca przesłuchania. Nie miałam pojęcia, jak długo kobieta zamierzała zostać w Londynie i jaki był jej plan na dalsze życie z dala od Conrada. Próbowałam się do tego nie przyznawać, jednak w głębi serca panicznie bałam się, że mogła zostawić mnie po raz kolejny. Byłam skłonna wszystko jej wybaczyć, chciałam się pogodzić i znów poczuć się jak jej prawdziwa córka, bowiem nigdy nie dawała mi odczuć, że moją biologiczną matką była inna kobieta.
- Dzwoni Harry, chce zapytać jak się czujesz – usłyszałam nad uchem głos Zayna, po czym przeniosłam wzrok na jego komórkę, którą zakrywał jedną dłonią. Z jednej strony naprawdę bardzo chciałam porozmawiać z chłopakiem, lecz z drugiej bałam się, że mogłam się przy nim rozkleić, do czego nie mogłam pozwolić dopuścić. Nie w tym miejscu.
Wzięłam aparat od Malika, delikatnie przystawiając go do swojego ucha. Odczekałam jeszcze kilka sekund, mając nadzieję, że to Harry odezwie się pierwszy, jednak najwyraźniej on czekał na znak ode mnie. Westchnęłam ciężko, mówiąc:
- Cześć Harry – starałam się brzmieć naturalnie, choć zdawałam sobie sprawę, że mogłam zostać bardzo szybko zdemaskowana. - Znalazłam twoją wiadomość, dziękuję, że mnie powiadomiłeś. Jak się bawisz?
- Jak sobie radzisz? - zapytał, całkowicie ignorując moje pytanie. - Zayn mówił, że od ponad dwóch godzin jesteście na policji i składacie zeznania. Wszystko w porządku?
- Tak – powiedziała lekko zachrypniętym głosem, zastanawiając się, dlaczego dzwonił do mnie najprawdopodobniej w środku weselnego przyjęcia. Mógł zaczekać z pytaniami do swojego powrotu. - Jestem tylko trochę zmęczona, zdezorientowana i zagubiona. Po prostu muszę wszystko przemyśleć. Oddaję słuchawkę Zaynowi, do zobaczenia! - zakończyłam wesoło, po czym wręczyłam telefon kuzynowi, który jeszcze przez kilka dobrych minut zawzięcie próbował wytłumaczyć coś Harry'emu.
Zamknęłam zmęczone powieki, mając nadzieję, że Eileen niedługo się tutaj pojawi i wszyscy będziemy mogli wrócić już do domu. Za wszelką cenę starałam się powstrzymać łzy, które cisnęły mi się do oczu. Znów przypomniałam sobie o Hope, którą jeszcze do niedawna mogłam wziąć w swoje ramiona, podziwiać głębię w jej oczach i patrzeć na ich radość. Westchnęłam ciężko, próbując wyprzeć wszelkie wspomnienia ze swojego umysłu. Musiałam koniecznie porządnie wypocząć, chociaż nie sądziłam, by mogło mi to w czymś pomóc. Hope zabrała ze sobą radość każdego dnia i ostatnią nadzieję na lepsze jutro, którą zawsze w sobie nosiła.
Hałas w pobliżu mnie robił się coraz bardziej nieznośny, dlatego nie było żadnych szans na chociaż krótką, niewinną drzemkę. Spojrzałam przed siebie, a moją uwagę od razu przykuła szczupła dziewczyna w długich do ramion włosach, która tępo wpatrywała się w strukturę podłogi. Byłam pewna, że skądś ją kojarzyłam i dopiero kiedy podniosła wzrok, a nasze spojrzenia się spotkały, zdałam sobie sprawę, że miałam przed sobą tę samą Kaylę Ferland, którą poznałam podczas mojego kilkumiesięcznego pobytu w domu dziecka. Zaprzyjaźniłyśmy się niemalże natychmiast, bowiem łączyły nas podobne historie. Niestety dziewczyna uciekła, wkraczając ponownie w dawne nawyki, przyzwyczajenia i życie. Trzymała się razem z ludźmi, którzy kiedyś bardzo ją skrzywdzili. Regularnie pisała do mnie listy, kiedy byłam jeszcze w placówce, dlatego byłam na bieżąco, jeśli chodziło o jej sytuację. Kiedy tylko wróciłam do domu, nasz kontakt całkowicie się urwał, choć wielokrotnie próbowałam ją odnaleźć. Niestety na próżno.
Podniosłam się z miejsca, chcąc porozmawiać z dziewczyną, kiedy zaważyłam, że uprzedził mnie Zayn. Podszedł do niej bliżej, chwytając za ramiona i odwrócił ją w swoją stronę. Była zaskoczona jego obecnością i odnosiłam wrażenie, że za wszelką cenę chciała stamtąd uciec, jednak Malik uniemożliwiał jej jakikolwiek ruch.
- Kay, co tutaj robisz? - zapytał z przejęciem Zayn, kiedy do nich podeszłam. Żadne z nich nie zwróciło na mnie szczególnej uwagi. - Znów masz jakieś problemy?
- Nie powinniśmy być razem widywani – powiedziała szybko, nerwowo rozglądając się dookoła siebie. Doskonale wiedziałam, o kim mówiła i kogo bała się spotkać. - Naprawdę muszę już iść, Zayn.
- Najpierw wszystko mi wyjaśnisz – jego ton głosu był stanowczy, ale dało się wyczuć w nim nutkę rozpaczy. - Widzimy się pierwszy raz od przeszło roku! Odeszłaś, nic nikomu nie mówiąc i tak po prostu mnie zostawiłaś. Po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłem. Co moi przyjaciele dla ciebie zrobili. Wróciłaś do niego prawda? - zapytał łamiącym się głosem, jednak wciąż próbował być silny. W mojej głowie powoli wszystko układało się w jedną całość. - Odpowiedz mi, Kay!
Dziewczyna spuściła jedynie wzrok i nie odezwała się ani słowem. Jej milczenie mówiło samo za siebie, a dla Zayna wszystko było już jasne. Niechętnie puścił ramiona Ferland, a ta od razu pognała w kierunku wyjścia, po chwili znikając za drzwiami. Malik usiadł na krześle, chowając twarz w swoich dłoniach. Widziałam jak wielkie wrażenie wywarło na nim spotkanie z Kaylą i od razu przypomniałam sobie pierwszą rozmowę z Harrym, który wspominał o tym, że już przez jedną dziewczynę mojego pokroju Zayn miał złamane serce. Byłam niemalże pewna, że chodziło właśnie o brunetkę. Miałam mnóstwo pytań, jednak nie zamierzałam zamęczać nimi kuzyna, przynajmniej nie dzisiejszego dnia, który dla nasz wszystkich był bardzo wyczerpujący.
Po około godzinie Eileen wyszła w końcu z gabinetu, podchodząc do naszej dwójki. Nie wiedzieć dlaczego, ale gdy tylko znalazła się w zasięgu moich ramion, objęłam ją delikatnie, jednocześnie dając tym gestem do zrozumienia, że cały czas ją wspierałam.
- Mogę dziś u ciebie nocować? - zapytała znienacka, na co moje źrenice rozwarły się jeszcze szerzej. Musiałam przyznać, że nie spodziewałam się tego pytania z jej strony, lecz na moim sercu od razu zrobiło się nieco cieplej.
Przytaknęłam jedynie głową na znak zgody, po czym podeszłam do Zayna, wzięłam go pod rękę, po czym razem opuściliśmy komisariat policji, udając się z powrotem do mieszkania. Miałam ogromną nadzieję, że więcej nie będzie potrzeby, by znaleźć się w tym miejscu, a funkcjonariusze pozwolą nam na spokojne przygotowanie się do pogrzebu Hope.

*~* 

OD AUTORKI: Dodaję rozdział tak naprawdę tydzień przed czasem, ale tylko dlatego, że wraz z nadejściem poniedziałku kończy się moje życie - jestem zawalona sprawdzianami, maturami próbnymi i innymi takimi, więc nie wiem, kiedy znowu spokojnie siądę i coś napiszę. Może nawet dopiero w połowie marca. Wiem, że jest dużo niewyjaśnionych spraw związanych z Ronnie, ale spokojnie - wszystkiego dowiecie się w swoim czasie. Do napisania! PS. Jeżeli zmienialiście w ostatnim czasie twittera, dajcie mi znać. 

22 komentarze:

  1. Ja tam cieszę się, że dodałaś rozdział teraz a nie dopiero za tydzień, a jednocześnie współczuję ci tych sprawdzianów, testów i innych takich, to musi być naprawdę męczące (jestem w II LO i mam ciężko więc jak musi być w maturalnej? :o) Ale przechodząc do rozdziału. Nieco zdziwiła mnie obecność Eileen teraz w domu Zayn'a i właściwie sama nie wiem dlaczego jednakże mam nadzieję, że przemyśli właśnie tam swoje zachowanie i będzie się starała bardziej zbliżyć do Ronnie, chyba jest jej tego winna, prawda? Wciąż jest mi smutno z powodu śmierci Hope, ale powoli trzeba się przyzwyczajać, bo przecież ludzie rodzą się i umierają, nie ważne w jakim są wieku. Harry jest tutaj bardzo miły - martwi się o Ronnie i chce by czuła się dobrze chociaż zastanowiło mnie, że zadzwonił być może w trakcie wesela, ale chciał się dowiedzieć co u niej słychać więc w sumie tu go rozumiem. No i przesłuchanie. Nie mogą oskarżać Ronnie za śmierć swojej siostry, bo przecież to nie jej wina, że uciekły z powodu rodziców (o ile dobrze pamiętam, jest późno i nie mogę sobie przypomnieć :c) Także mam nadzieję, że powoli wszystko się ułoży. No i interesuje mnie jeszcze postać panny Ferland. Kim będzie i czy wprowadzi coś do opowiadania? Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny rozdział :) Życzę weny i pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  2. muszę przyznać, że zadziwiło mnie nieco zachowanie Ronnie. moim zdaniem za szybko "powróciła" do swojego wcześniejszego zachowania, kiedy była z nią jeszcze Hope. ale nie wypowiadam się dalej na ten temat, ponieważ nie mam pojęcia, co na jej miejscu zrobiłabym ja czy inna osoba. i szczerze powiedziawszy - nie chciałabym znaleźć się na jej miejscu.
    a powracając do opowiadania - zaintrygował mnie ten krótki liścik od Harry'ego. nawet bardzo!:D jestem strasznie ciekawa, co będzie się działo, kiedy wróci!! i bardzo fajnie, że zadzwonił do Zayna specjalnie po to, by z nią porozmawiać i dowiedzieć się jak się czuje. miły gest:) na pewno podniósł ją tym na duchu! ale co z Veronicą?:( i co z Zaynem i Kay? albo Eileen? kurczę - jeden rozdział, a tyle pytań do niego! z niecierpliwością czekam na kolejny:) i życzę dużodużodużo weny. buziaki!

    @bezzimienna

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiadomość od Harry'ego niesamowicie mnie rozczuliła, wiesz? Jednak ma dobre serduszko :) Tylko szkoda, że akurat teraz, gdy najbardziej Ronnie go potrzebuje musiał wyjechać. No cóż, Zayn na pewno świetnie się nią zaopiekuje. Nagły przyjazd Eileen był szokiem dla mnie, a co dopiero dla niej. Wcale nie zdziwiła mnie jej reakcja. W końcu nie pomogła jej, tylko stanęła po stronie ojca, ale w tych ciężkich chwilach powinny się wspierać, mimo wszystko.
    Wizyta na komisariacie musiała być dla Ronnie koszmarem, a telefon od Stylesa na pewno ją choć trochę uspokoił. Za to postać Kay i jej powiązanie zarówno z Veronicą jak i Zaynem to dopiero zagadka, którą pragnę rozwikłać.
    Już nie mogę się doczekać nowego odcinka, wiesz?
    Całuję <3
    @Gattino_1D

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże, nie. Ronnie naprawdę zaczyna mnie denerwować - przepraszam. Hope nie żyje, do czego dalej nie mogę się przyzwyczaić. Po prostu nie uważam, by zasłużyła sobie na takie coś. A co robi Ronnie? W dalszym ciągu zachowuje się jak rozkapryszony bachor, boczący się na cały otaczający ją świat. Chociaż tutaj jest plus, że już nie odsuwa się tak od Malika i stara się przyjmować jakąkolwiek pomoc. Harry jest przecudowny i cieszy mnie to, że nie zmienia zdania i wciąż wspiera Veronicę. Co do Eileen... byłam bardzo zaskoczona, kiedy przeczytałam, że przyjechała. Ja sama myślałam, że już zupełnie odcięła się od głównej bohaterki, postanawiając stać po stronie jej ojca, a tutaj nagle... bam, chce jej pomóc. Ale oczywiście, co robi Ronnie? Ma to daleko i głęboko w poważaniu. Ugh, mam nadzieję, że trochę się opamięta, w końcu straciła bardzo ważną dla siebie osobę i powinna dostrzec, że nie tylko ją boli ta strata, a jeżeli będzie się tak odwracać od każdego, w końcu nawet i Harry będzie miał dość. Eileen zachowała się dobrze, wracając. Zastanawia mnie jak dalej będzie postępowała Ronnie. Rozumiem, że jest jej ciężko i trochę potrwa, zanim wróci do siebie, ale naprawdę pomoc by jej się przydała i powinna ją przyjąć.
    Jeśli chodzi o wizytę na komisariacie, to też powinni trochę z tym poczekać, Ronnie na pewno jest w szoku, jeszcze się nie otrząsnęła. Pozostaje mi czekać na rozwój sytuacji i mieć nadzieję, że Veronica w końcu wyjdzie na prostą. Jest jeszcze Kay, która bardzo mnie ciekawi. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :)
    Wiem, że mój komentarz jest chaotyczny i nie mam pojęcia, czy w ogóle coś z tego zrozumiesz, ale to wina gorączki, haha. Z góry przepraszam. :)

    http://delirium-fanfiction.blogspot.com/
    @snogstyles_

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja droga!
    Powinnam wczoraj przeczytać i skomentować korzystając z ostatniego wolnego weekendy, który mam na długo, ale pewnie jak my wszyscy. Skończyła się zimna, czas ruszyć kuperki i wziąć się do roboty. Nie udało mi się, bo zaczytałam się w innym opowiadaniu... Shame on me. :((
    Przeważnie kiedy czytam opowiadania to jestem raczej zdystansowana, skłaniam się do logicznej analizy i dość obiektywnego patrzenia na tekst. Ale coś jest takie w tym opowiadaniu... Nie wiem czy chodzi mi o gówno bohaterkę, czy ten ckliwy motyw z śmiercią niewinnej osoby. W każdym razie od pierwszego akapitu czułam to co czuła Ronnie. I na prawdę: cały ten smutek ciążył mi w klatce piersiowej. I gdybym nie była taką oziębłą suką to pewnie uroniłabym nawet łzę.
    Teraz jak już wiesz, że wszystkie użyte przez Ciebie zabiegi stylistyczne zdają egzamin, a przynajmniej na mnie, to wróćmy do zwyczajowego komentarza ze stajni M.K. ;p

    Nie wiem czemu, bo przeważnie zbytnie przywiązanie do detali wkurwia mnie ponad miarę, ale w tym jak opisujesz przestrzenie jest coś na prawdę plastycznego i dodaje to koloru rozdziałom. Nie tylko na TS, ale w innych opowiadaniach czuć tą zaletę. Więc łap drugi komplement. Ale się nie przyzwyczajaj. Nie ma tak łatwo.
    Kartka od Harrego : Hell not it is possible to happen in reality. W sensie... Ludzie w naszych czasach wszystko robią cyfrowo. Kiedy ostatnio dostałaś kartkę z życzeniami na święta? BO ja w tym roku dostałam tylko od ludzi z tt. Nawet moi rodzice wysyłają mi cyfrowe. Ale dobra stroną opowiadań jest to, ze możemy kreować rzeczywistość jak nam się podoba. I tak romantyczne, rozczulające chwyty są dozwolone.

    Ciekawe jakie ma pismo ten Styles...
    BULLSHIT ROKU! To, że Ronnie udało się szybko obudzić Zayna. BULLSHIT. Ale znowu - to jest opowiadanie. W opowiadaniu może mieć lekki sen. A może właśnie się wybudzał? Ale wracając do Malika. Widać, ze nasza bohaterka się rozwija. Jej przemyślenia co do tego, że jej kuzyn się zmienia świadczą o tym że i ona jest żywa. Bardzo mi się to spodobało. Znowu mówię o czymś pozytywnym. Hell no.
    Reakcja Ronnie na swoją przybraną matkę jest bezcenna. W pełni ją opieram. Babsko nie wiem jaką sobie ubzdurało wymówkę, ale powinna dbać o tych, za których jest odpowiedzialna. Strach jej nie usprawiedliwia, bo to gówniana wymówka. Dla dzieci, które się kocha można zrobić wszystko - przejść najbardziej gorące piekło. A ona nie zrobiła nic. Więc jeśli na coś zasłużyła to z pewnością na chłód ze strony Ronnie.
    Dobrze, że mamuśka chce się rozwieźć z przyczyną wszystkich problemów, ale coś chyba za późno. Mamy jedno martwe ciało i jedną zmaltretowaną psychicznie nastolatkę. Szkoda się stało i żadna rozprawa sądowa tego nie zmieni. Słaby tajming, skarbie.
    Nie dziwię się, że bohaterka była zmęczona tym przesłuchaniem. Raz byłam na jednym i wiem jak bardzo męcząca i przytłaczająca jest atmosfera komisariatu. Co więcej, w jej stanie psychicznym, gdzie obwinia się o śmierć siostry, musiało być to jeszcze bardziej bolesne. Po raz kolejny przechodzenie tej drugi, która na nieszczęście przez ostatnie dwa lata była jej życiem. Marnym, brudnym i głodnym. Cóż, nikt nie ma ochoty dzielić się takimi sprawami z obcymi.
    Harry, jest taki słodki. Tak się o nią martwi. Ale będę się rozpływać nad nim jak zrobić coś więcej. Ciekawe czemu ten przystojniaczek się tak do brudnej dziewuszki przywiązał? Czyżby syndrom rycerza na białym koniu? Leczy kompleksy z dzieciństwa, czy co?
    Koleżanka z domu dziecka? Koleżanka, która wyprowadza dobrą dusze Malika z równowagi.
    Och... zapowiadają sie kłopoty. I wszyscy wiemy, że kłopoty to to co lubię. Więc... *M.K zaciera ręce z bananem na ryju*


    M.K

    last-direction.blogspot.com
    feedback-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty, jestem w szoku! Jak to się stało, że byłam rozdział w dupie i o tym nie wiedziałam?! Co jak co, ale cały czas wydawało mi się, że akurat TS jest jednym z nielicznych blogów, na którym jestem na bieżąco, ale jak zwykle okazało się, że się mylę. Zaczęłam czytać ten rozdział i kompletnie nie miałam pojęcia o co chodzi i właśnie w taki paskudny sposób dowiedziałam się o śmierci Hope, czego kompletnie się nie spodziewałam, serio. Fakt, że dowiedziałam się w taki, a nie inny sposób oczywiście jedynie powiększył moje zaskoczenie, ale podejrzewam, że i bez tego byłabym w kompletnym szoku. Ładnie to sobie wymyśliłaś dziewczyno, tymi zwrotami akcji i mnie chyba chcesz do grobu sprowadzić, bez kitu. :o Jest mi tak mega przykro, że nawet nie wiem co powiedzieć, naprawdę. Jest mi szkoda Ronnie, z pewnością będzie się przez to wszystko bardzo obwiniać, z resztą nie ma co się jej dziwić, to wielki ciężar do udźwignięcia, nastolatka, nieważne jak dojrzała, będzie miała i tak z tym ogromny problem.
    Podoba mi się strasznie relacja Harry- Ronnie. Styles zachowuje się bardzo opiekuńczo i jest cholernie zatroskany całą tą sytuacją, co mnie osobiście rozczula. Nawet ta krótka wiadomość zostawiona na kartce, a nawet rozmowa telefoniczna, wszystko to pokazuje, jak on bardzo martwi się jej losem. Urocze, doprawdy. Oczywiście relacja Zayn- Ronnie również łapie mnie za serce. Lubię wielkie godzenie się i odbudowywanie znajomości, więc wierz mi, że od samego początku jestem fanem tej dwójki. Nie wiem natomiast co myśleć na temat Eileen. Pojawienie się jej osoby było zaskoczeniem, umówmy się, szczególnie, że od samego początku byłam bardzo ciekawa jak wyglądała rodzinna sytuacja głównej bohaterki, skoro zdecydowała się na taki mocny krok jakim była ucieczka z domu. Jestem ciekawa jak się rozwinie ta sprawa.
    No i ostatnia sprawa, która mnie bardzo zastanawia, to oczywiście postać Kay, coś czuję, że ta dziewczyna jeszcze tutaj namiesza. Swoją drogą.. Biedny Malik! Zawsze musisz go tak krzywdzić Ty okropna zołzo? :D On przy Tobie zawsze taki poszkodowany jest, mam nadzieję, że mu to kiedyś wynagrodzisz, bo nie ma z Tobą łatwo, haha. :D
    Dobra będę kończyć, wybacz, że tak krótko, ale wiesz, że jestem ostatnio mega zabiegana, obiecuję, że następnym razem bardziej się postaram. A tymczasem pozdrawiam i całuję <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Pojawienie się policji w willi jest czymś oczywistym. Zdziwiło mnie tylko, że pokój Ronnie nie został przeszukany, a dziewczyna obudzona. No, ale musi zjawić się na komendzie policji, by złożyć zeznania odnośnie śmierci Hope. Na pewno będzie jej ciężko, a stróże prawa dadzą jej w kość wypytując o każdy najdrobniejszy szczegół. Cieszę się, że dziewczyna ma przy sobie kuzyna, któremu najwyraźniej na niej zależy. Gdyby tak nie było nie pozwoliłby jej mieszkać w tej willi, nie zaoferowałby swojej pomocy ani nie kupiłby jej nowych ubrań. To wspaniały chłopak i cieszę się, że Ronnie zaczyna to zauważać.
    Harry'emu ciężko było się rozstać z naszą bohaterką? Coś mi się wydaje, że w grę powoli zaczynają wchodzić głębsze uczucia, a Harry ma przecież dziewczynę, z którą właśnie wyjechał... Wyczuwam romans i problemy, a także złamane serce Vanessy.
    Ronnie była strasznie oschła w kontakcie z Eileen, ale okazuje się, że to była naprawdę wspaniała kobieta. Uważam, że nasza bohaterka powinna odrzucić na bok swoją dumę i chore przekonania, które na dzień dzisiejszy niczego dobrego jej nie przyniosły i powinna przyjąć pomocną dłoń. Eileen mogła się bardziej postarać, zgłosić wszystko policji, która z pewnością szybko znalazłaby dziewczynki, ale nie zrobiła tego. Nie było to mądre, jednak Eileen nie jest winna temu, co się stało. To Ronnie uciekła z domu z Hope i kazała jej się tułać z nią po ulicach i spać na ławce. To nie mogło się dobrze skończyć!
    Przesłuchanie na komisariacie trwało bardzo długo. Ciesze się, że Eileen poszła z Ronnie pomimo jej ostrych słów i tym razem nie zamierzała zostawić jej samej. W dodatku okazuje się, że kobieta prawdopodobnie weźmie rozwód z Conradem. Mam nadzieję, że Ronnie odnajdzie w jej ramionach spokój i znów odzyska normalne, spokojne życie, dzięki któremu jakoś pogodzi się z śmiercią Hope.
    Harry zadzwonił do Zayna i chciał porozmawiać z Ronnie, a ona tak szybko się rozłączyła... W sumie szkoda, bo widać, że Stylesowi na niej zaczyna zależeć, a ona jak na razie ucieka przed dłuższą rozmową. Na szczęście Malik wszystko wytłumaczył przyjacielowi i mam nadzieję, że go uspokoił.
    Poznaliśmy Kaylę! W dodatku okazuje się, że jest to przyjaciółka Ronnie, która uciekła z Domu Dziecka! Jej! Zayn i Harry naprawdę mają skierowane serca ku dziewczynom z problemami... Strasznie mi szkoda Malika. Kayla naprawdę złamała mu serce i widok jej po ponad roku musiał odświeżyć zagojone rany. Tak bardzo jest mi go szkoda :(. Jednocześnie jestem ciekawa dalszej akcji i jestem pewna, że Kayla jeszcze nie raz się tutaj pojawi.
    Rozdział fantastyczny i pragnę po raz kolejny powtórzyć: Ta historia jest wspaniała! Moje klimaty, w dodatku pisana w tak cudownym stylu! Ach, żyć, nie umierać *,*. Czekam z utęsknieniem na nowość i życzę powodzenia na sprawdzianach i maturze! <3.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tyle się dzieje, a ja nadal nie mogę otrząsnąć się z niemałego szoku. Tak wiele spraw się pokomplikowało. Tak niespodziewanie mała Hope zniknęła ze świata Ronnie. Czytając ten fragment musiałam się cofnąć, bo wydawało mi się, że albo nieuważnie przeczytałam, albo coś coś sobie ubzdurałam i wszystko wyszło na opak.. Totalnie się tego nie spodziewałam! Szczerze miałam wrażenie, że dziewczynka odegra tu jeszcze dużą rolę, o wiele bardziej znaczącą niż niespodziewana śmierć.
    Eileen tak spokojnie zareagowała przy ich pierwszym spotkaniu. Niby się tłumaczyła, ale jakoś nie starała się wcześniej odnaleźć córek. Postawa tej kobiety kompletnie do mnie nie przemawia. Za to bardzo ciekawi mnie postać Vanessy, bo tylko o niej napomknęłaś, a przecież jest to osoba z którą 'zniknął' Harry. Właśnie a propo Harry'ego. Nie znają się z Ronnie znowu aż tak długo, a już widać, że jakaś więź może nie porozumienia, bo na taką tu nie liczymy, ale mała, cienka nić przyjaźni jest tu mile widziana.
    Może przejdę teraz do Zayna. Osoba trudna do rozszyfrowania, to zdecydowanie on. Od razu, bez żadnego mydlenia oczu pokazałaś nam stosunek Ronnie do jego osoby. Spodziewałam się właśnie kogoś takiego, ale nie, jednak znowu mnie zaskoczyłaś. Nie wiem czy tak powinnam interpretować jego charakter, ale jest bardzo opiekuńczy, mimo iż jak do tej pory niewiele miał okazji na bliższą rozmowę z Ronnie.
    Właśnie! Żebym nie zapomniała! Pojawiła się kolejna tajemnicza osoba. Wyjaśniłaś wiele spraw, ale też ponownie dużo dałaś do myślenia. Kayla jest tą która zraniła Zayna, ale też jest znajomą Ronnie z domu dziecka. Jej postać bardzo mnie zainteresowała i nie wiem czy powinnam, ale zaczęłam kibicować jej i Zaynowi, na drodze do ponownego zejścia się. No bo on jej tak zostawić nie może! Dziewczyna potrzebuje jego pomocy!
    Buziaki i dalszej tak genialnej weny życzę. Morgan Jade. xoxo

    OdpowiedzUsuń
  9. Robi się coraz ciekawiej. Odsłaniaj elementy sytuacji rodzinnej dziewczyny, ale mimo to, wciąż pozostaje wiele pytań bez odpowiedzi, co rozbudza ciekawość. Ten Condrad to musi być jakiś psychol, podejrzewam. Za to macocha, wbrew utartym przekonaniom, okazała się naprawdę w porządku, co uważam za oryginalne <3 Naprawdę polubiłam tę troskliwą kobietę, chociaż moim sercem włada Zayn. Tak, Zayn, nie Harry i nie dlatego, że to mój ulubiony członek zespołu, bo nie słucham ani nie interesuje się 1D, ale po prostu w twoim opowiadaniu on jest taki wspaniały... Aż żałuje, że to kuzyn, bo chętnie wepchnęłabym go w ramiona Ronne. W sumie zdarzają się związki kuzynów, ale wiem przecież, że jej pisany jest Harry :D
    I wciąż ubolewam nad Hope. To, że jej sprawą zainteresowała się policja uważam za słuszne i bardzo logiczne, także punkt dla ciebie. Za to zaskoczyłaś mnie tym, że Ronne była w domu dziecka. Co za straszny epizod w jej życiu. I zastanawia mnie ta była Maila. Jestem ciekawa jej historii i ogółem wszystkiego, także z niecierpliwością czekam na nowość <333 Uwielbiam to opowiadanie! :***

    Zauważyłam dwa błędy:
    Wierzyłam, że stał się innym człowiekiem, lepszym niż tego, jakiego zdołałam zachować w pamięci. - powinno być "lepszym niż ten".

    zauważyłam krystalicznie białą, zgiętą kartkę - dziwny przymiotnik użyłaś. Krystaliczna Biel pojawia się w reklamie proszku do prania czy czegoś tam, ale chodzi o to, że ubrania są tak czyste, że aż błyszczą, natomiast w odniesieniu do kartki jakoś to dziwnie brzmi. Bo jak karta może być krystalicznie biała? Jeżeli się mieni to może ewentualnie od brokatu, ale wtedy trzeba użyć innego określenia dla tej białości. Tak mi się wydaje :)

    To tylko drobne uwagi, reszta bez zarzutu! Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS: Masz boski szablon na blogu *_____________* Nie mogę się napatrzyć!

      Usuń
  10. Kurde, no miałam nie analizować dzisiaj wszystkieg tak, jak zawsze; po pierwsze z powodu braku czasu, po drugie braku weny i po trzecie mega zmulenia, ale pewien akapit nie dał mi spokoju i chciaż o nim postanowiłam napisać, no a dalej wyszło jak zwykle XD Mianowicie chodzi mi o akapit, w którym Ronnie opowiada o Eileen. Byłam święcie przekonana, że zarówno ona, jak i ojciec dziewczyny zawinili, a w sumie to nawet wydawało mi się, zę to własnie kobieta była tą gorszą, a tu się okazuje, że Ronnie miała ją za dobrego człowieka i ją kochała, o czym nie mówi wprost, ale widać to po jej narracji. Poza tym znowu pojawiła się zdanie głoszące o krzywdzie wyrządzanej małej Hope ze strony ojca. "Conrad już nigdy więcej nie będzie mógł skrzywdzić Hope." Kurczaki, no... Kolejny raz już to czytam, lecz wciąż nie wiem absolutnie niczego na ten temat i już to tak zjada od środka, ach! W ogóle jak przeczytałam, że Eileen przyleciała do Londynu, a co gorsza jest w mieszkaniu Zayna razem z nim i główna bohaterką to przeraziłam sie nie na żarty i powiedziałam ciche "kurwa" pod nosem, rzecz jasna bojąc się co będzie dalej. Na szczęscie wcale nie było tak burzliwie jak mogłoby się wydawać. Ale mamy następny ogromny, powiedziałabym massive (jak to kochany Liam uwielbiał kiedyś mawiać) beng, czyli: "Od zawsze uważałam, że tworzyli wspaniałą parę, naprawdę świetnie się dogadywali, a co najważniejsze – potrafili stworzyć dla mnie i Hope przytulny dom i kochającą się rodzinę." JA JEBIE O CO ZAŚ CHODZI?!?!?!?! Z jednej strony skrzywdził małą, a z drugiej stworzył jej kochający dom i rodzinę. Mindfuck overlevel, typowo. Jestem wrakiem człowieka, Tess, wyjaśnij tę zagadkę i to już! XD Dalsza część tego akapitu naprowadza nas już na jakiś nowy trop, a zarazem pozwala mi skreślić mohe obawy odnośnie molestowania czy znęcania się fizycznego nad Hope, lecz nadal nie rozwiewa najważniejszych wątpliwości! Uwielbiam, a jednocześnie nienawidzę Cię za to, że tak fantastycznie budujesz niepewność w nas, czytelnikach odnośnie tego wątku i owijasz go płachtą tajemnicy. Gratuluję, że mną tak szatsz z odcinka na odcinek coraz bardziej :D Wow... Ależ szeroko otworzyłam oczy, kiedy Ronnie wtuliła się w Zayna. To dla mnie nie mały szok powiem szczerze, nie spodziewałam się takiego gestu z jej strony, a potem jeszcze objęła Eileen. Bardzo ładnie.. Pojawienie się tajemniczej Kayi równa się z pojawieniem się kolejnego miliona pytań w mojej głowie. DZIĘKI, TESS, DZIĘKI BARDZO XD Przepraszam, ale na tym zakończę, bo naprawdę nie mam dziś ani siły, ani weny na grubsze dywagacje :( Następnym razem postaram się bardziej, obiecywuję :D Weny i do następnego<3

    OdpowiedzUsuń
  11. Prawdę powiedziawszy podziwiam Veronicę za jej ogromną siłę. Ja na jej miejscu nie byłabym w stanie powstrzymywać łez nawet przez chwilę, nie byłabym zdolna do żadnej czynności... Ale może to tylko tymczasowo? W końcu ludzka psychika czasem nie wytrzymuje, a pogrzeb Hope, który będzie raczej takim drastycznym wydarzeniem może być tylko zapalnikiem bomby, jaką może nosić w sobie człowiek po takiej tragedii. Niemniej jestem całym sercem przy Ronnie i mam nadzieję, że jakoś sobie poradzi, nawet po śmierci przyszywanej siostrzyczki, którą kochała ponad życie.
    Zayn jest naprawdę bardzo opiekuńczy wobec kuzynki, czym stopniowo buduje sobie u mnie sympatię i szacunek. Może wcześniej zachowywał się pacan (co prawdopodobnie miało związek z familią, w końcu krewni mają czasem ogromny wpływ), jednak teraz jest zupełnie innym człowiekiem, więc Veronica może na nim polegać. Trochę mnie przeraziło, kiedy wyszło na jaw, że policja już zainteresowała się śmiercią Hope i zamierza drążyć dalej tę sprawę. Jeszcze bardziej się zestresowałam, gdy Malik wspomniał o przyjeździe Eileen. Obawiałam się tego momentu, nawet nie wiesz jak bardzo. Chociaż ze wspomnień Ronnie wyraźnie wynika, że jej macocha to dobra osoba, która niestety wpakowała się w związek z niezbyt odpowiednim facetem, to jakoś nie jestem w stanie ufać tej kobiecie. Po prostu nie. Rozumiem, że Conrad zdominował jej życie, pewnie był dla niej okrutny tak samo, jak wobec swoich córek (w końcu to przez niego uciekły z domu, prawda?), ale zastanawiam się, dlaczego ona nie próbowała ich odnaleźć w ciągu tych dwóch lat. A może próbowała, tylko Veronica skrzętnie unikała nawiązania kontaktu? W końcu bardzo chłodno powitała macochę. Strasznie mnie ciekawi ta cała sprawa z rodziną głównej bohaterki, bo jak na razie wszystko jest trochę zagmatwane, a przede wszystkim bolesne dla dziewczyny.
    Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak musiała się czuć Ronnie, kiedy ten cholerny policjant tak ją szczegółowo o wszystko wypytywał. Przecież ona powinna teraz przede wszystkim odpoczywać, w końcu nie jest zrobiona z kamienia i po tak trudnych wydarzeniach potrzebuje czasu, żeby się pozbierać, zwłaszcza że trzeba jeszcze zorganizować pogrzeb Hope. Chociaż już Ci wspomniałam, że sama podchodzę do Eileen z dystansem, jestem jej bardzo wdzięczna, iż wykazała upartość i poszła na ten komisariat. Może i Veronica nie chce mieć z nią kontaktu, jednak na pewno czuła się nieco lepiej w jej towarzystwie. Zayn oczywiście również odegrał bardzo znaczącą rolę. No i jeszcze ten telefon od Harry'ego... Troska Stylesa o dopiero co poznaną dziewczynę jest naprawdę urocza, o ile mogę użyć tego słowa w obliczu smutnej atmosfery, jaka obecnie panuje w opowiadaniu. W każdym razie cieszę się, że on również okazuje Ronnie tyle wsparcia, w tej sytuacji to bardzo ważne.
    Postać Kayli bardzo mnie zaintrygowała, jak widać ta dziewczyna również ma za sobą niezbyt przyjemną przeszłość (chociaż teraźniejszość chyba też). Nieźle się złożyło, że jednocześnie jest przyjaciółką Veronici z domu dziecka, a także tą, która kiedyś złamała Zaynowi serce, kiedy ten najwyraźniej bardzo jej pomógł. Cieszę się, że wprowadziłaś kogoś takiego do tej historii, to czyni ją jeszcze bardziej ciekawą. Czekam niecierpliwie na bliższe poznanie Kay :)
    Ogólnie rozdział wyszedł Ci wspaniale. Świetnie operujesz emocjami, wszystko jest wyważone i odpowiednio przedstawione. Tylko pogratulować i życzyć Ci oczywiście mnóstwo weny oraz czasu, bo wiem sama, jak ciężko bywa w maturalnej klasie :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Nareszcie nadrobiłam wszystkie rozdziały. Kurczę, no jestem pod ogromnym wrażeniem Twoich zdolności pisarskich. Każdy rozdział czytało się równie przyjemnie. Ogólnie bardzo podoba mi się Twój pomysł na opowiadanie. Już po prologu byłam zdecydowana i wiedziałam, że muszę tutaj zostać na dłużej. Historia Ronnie i Hope, to coś pięknego, a zarazem tragicznego i dołującego.
    Pokochałam postać Ronnie za to, jak bardzo kochała swoją młodszą siostrzyczkę i opiekowała się nią, pomijając fakt, że żyły praktycznie na ulicy. Często wzruszałam się, czytając owe opowiadanie. W momencie, kiedy Hope wyzionęła ducha, myślałam, że umrę razem z nią. Poczułam się okropnie. Było mi bardzo, ale to bardzo szkoda Hope, jak i Ronnie, która tyle poświęciła, dbała o siostrzyczkę, a teraz została jej odebrana, na zawsze, bezpowrotnie. Serce się kraja! ;c
    Podziwiam Harry'ego, który z początku wydawał mi się jakimś chamskim typem z forsą i nic poza tym, a tutaj taka miła niespodzianka. Przede wszystkim, podoba mi się to w jaki sposób wykreowałaś Malika oraz Stylesa, oraz Ronnie, rzecz jasna.
    Zaciekawiło mnie spotkanie Kay i Zayna. Tyle pytań mi się nasuwa, ale muszę poczekać na następny rozdział, aby otrzymać jakiekolwiek odpowiedzi.
    Nienawidzę wspominek o Conradzie, bo po prostu nie trawię tego gościa, i nie chciałabym, aby Ronnie go spotkała. To mogłoby się skończyć katastrofą, a przecież tego byśmy nie chcieli.
    Kiedy tylko przeczytałam o tym pogrzebie, to miałam ochotę tak szczerze się wypłakać, bo z natury jestem bardzo wrażliwą osobą.
    Osobiście jestem w szoku, że Ronnie jeszcze nie trafiła do psychiatryka. Tyle wydarzyło się w jej życiu, że jej psychika musiała być w kiepskim stanie, jednak widząc, że radzi sobie jako tako, jest mi o wiele lżej. Ronnie to silna dziewczyna i z pewnością sobie poradzi, bo przecież nie jest sama, prawda? Do tego, odwiedziła ją macocha, a Zayn i Harry są dla niej ogromnym wsparciem. Mam nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży, i nawet nie chcę myśleć, co będzie na pogrzebie małej Hope... :(
    Wybacz, że komentarz taki trochę chaotyczny i ogólny, ale brakuje mi sił na taki szczegółowy komentarz.
    No nic, pozostaje mi czekać na następny rozdział!
    Pozdrawiam i życzę duuuużo, ale to duuużo weny oraz duuużo czasu, który z pewnością Ci się przyda! :)
    xoxo - @Wyebana

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem naprawdę zaskoczona. Każdy kolejny rozdział jest lepszy od poprzedniego, a wydawało mi się, że to już niemożliwe. Piszesz naprawdę fantastycznie. Doskonale wykreowałaś postacie, a szczególnie główną bohaterkę. Ronnie jest naprawdę silna i wspiera innych, kiedy sama jest załamana. Naprawdę mało jest takich ludzi. Zaintrygowałaś mnie, bo po raz kolejny rozpoczęłaś jakiś temat, ale na wyjaśnienie musimy czekać do kolejnych części. Umiesz wprowadzić nas w swój świat. Poza tym ciągle czuję niedosyt. c;

    Pozdrawiam i życzę weny. ;))

    OdpowiedzUsuń
  14. Się pozmieniało xD
    Po pierwsze chciałam przeprosić za to, że komentuję dopiero teraz♥
    Cudowny rozdział, tyle się w nim działo ale twój sposób pisanie idealnie to odzwierciedlił, tak że cudownie się to czytało :) To miłe ze strony Zayna, że został przy Ronnie i ją wspierał, w końcu nawet jeśli niezbyt to okazuje bardzo tego potrzebuje :D
    Z niecierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału, może dowiemy się czegoś o tajemniczej Kay?
    Pozdrawiam i życzę weny♥

    OdpowiedzUsuń
  15. Jejku, ale się porobiło. Dlaczego Eileen musiała dłużej porozmawiac z policjantami? Mam złe przeczucia. Ronnie myśli, że teraz już wszystko będzie okej, ale ja się obawiam, że wcale nie będzie tak kolorowo. Bardzo zaintrygowała mnie postać Kaylie. Kim ona jest dla Zayna? Co zrobiła? Do kogo wróciła? I dlaczego Ronnie się z nią nie przywitała? Pokręcone to. Mam nadzieję, że sprawy szybko się wyjaśnią. Świetny rozdział, czekam na następny i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  16. Cześć. czytasz bloga takiej dziewczyny, która pisze o tym że lou to wilkołak, dziewczyna to wampir itd, prawda?
    otóż pragnę cię poinformować, że ta dziewczyna ściąga pomysł od mojego ulubionego bloga: http://i-love-you-vampire.blogspot.com/ i to jest chamskie . zapraszam na prawdziwego bloga dziewczyny która umie pisać i y dodatku jest przemila

    OdpowiedzUsuń
  17. O M G... Może ktoś mnie zabić za moją głupotę? Dlaczego dopiero teraz tutaj trafiłam?! Dlaczego dopiero teraz dotarło do mnie, że moje ulubione blogerki [do których się zaliczasz] mogą prowadzić więcej niż jeden blog... Ja. muszę. to. przeczytać...
    MUSZĘ!
    [hihihihi]
    @YourLittleBoo1

    OdpowiedzUsuń
  18. Na początku przeczytałam ten rozdział, ale gdy już go skończyłam, to nie mogłam oprzeć się pokusie by rozpocząć czytanie poprzednich. Jestem wzruszona, zachwycona i zaskoczona jednocześnie i bardzo Ci zazdroszczę tego, w jaki sposób piszesz i Twojej wyobraźni. To opowiadanie jest wspaniałe i mogę Ci nawet odważnie napisać, że w tym momencie jesteś moim numerem jeden jeśli chodzi o opowiadania o 1D, które (mimo tego, że nie jestem nie wiadomo jaką fanką) uwielbiam czytać.
    Bardzo podoba mi się postać Ronnie, ale Harry i Zayn również są cudowni. No ale wróćmy do dziewczyny. Bardzo dużo przeszła i współczuję jej. Śmierć Hope musiała być dla niej ciosem prosto w serce, a teraz jeszcze te przesłuchania. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Musi być jej bardzo ciężko i mam nadzieję, że się z tego powodu nie załamie. Musi być dzielna i oby, w końcu w jej życiu zadziało się lepiej, bo naprawdę miała ciężko. Ona jak i jej siostra również.
    Cieszę się w duchu, że Ronnie ma duże wsparcie u Harrego, że interesuje się jej losem i najzwyczajniej w świecie, po ludzku martwi się o nią. Podobnie Zayn.
    A tak z innej beczki... nie ukrywam, że bardzo ciekawi mnie relacja Zayna i Kay. Mam w głowie wiele pytań na ich temat i mam nadzieję, że dostanę odpowiedź w kolejnych rozdziałach.
    Jestem strasznie ciekawska i czekam z niecierpliwością.
    ---
    jeśli masz ochotę to zajrzyj do mnie
    lovebutheartless.blogspot.com
    chociaż aż wstyd mi zostawiać swój adres bloga, bo mimo tego, że to moje pierwsze i całkiem świeże opowiadanie to całkowicie chowa się przy Twoim.

    jestem Twoją wielką fanką, naprawdę. :))
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Tyle się dzieje, a ja zamiast mieć jakieś odpowiedzi, to mam co raz więcej pytań! Ale właściwie bardzo się z tego powodu cieszę, ponieważ dzięki temu z chęcią czytam każdy rozdział x
    Więc, wracając do Hope... Wciąż jest mi przykro, wciąż to przeżywam, wciąż nie mogę tego znieść, wciąż liczę na jakieś nie wiem...MAGIA AKCJA I W OGÓLE, HOPE JEST Z NAMI I JEST SUPER. Taa, wiem, że to niemożliwe, ale mimo wszystko... :)
    Pisałaś mi, że to będzie naprawdę smutna historia i powiem Ci, że w sumie w rozdziałach zawsze dzieje się coś nowego i jest to przykre, tak, jak np. sprawa z Kaylą. Przypuszczam, że to będzie dopiero początek i na przyszłość, będę musiała zabezpieczać się w mnóstwo paczek chusteczek, aby ocierać łzy. Działasz na moje emocje i to bardzo. Ale chwalić to, chwalić!
    lecę do następnego rozdziału, gdzie znowu coś nakreślę :D
    @camilllaxxx ♥

    OdpowiedzUsuń
  20. 48 year-old Nuclear Power Engineer Walther Ferraron, hailing from Manitou enjoys watching movies like Yumurta (Egg) and Sailing. Took a trip to Heritage of Mercury. Almadén and Idrija and drives a Wrangler. zobacz te witryne

    OdpowiedzUsuń